12/24/2014

023. Ventus versus Ventus



Bakugan Bitwa! – zawołali, a czas wokół nich zatrzymał się.
Nie było nikogo, kto mógłby im teraz przeszkodzić.
– Sprawię, że zadrżysz przed swoim żywiołem – wysyczał Ashcro.
Tam, gdzie las burzył srogi, posępny wiatr, zrywając liście i pojedyncze gałęzie drzew, które w zawiłym tańcu układały się w okrąg, Shun psychicznie przygotowywał się na starcie z Ashcro. Zdarte konary drzew ze stosem sosnowych igieł zatoczyły koło w powietrzu, po czym dołączyły do swych roślinnych kuzynów i zamknęły dwójkę wojowników w ogromnym pierścieniu. Kazami głowił się, czy to za sprawą Ashcro przyroda tak szalała, wszak stał prosto z lekko pochyloną głową i nie rzucał żadnymi komendami ani słowem, ani ręką.
Oboje dali krok naprzód, nie spuszczając z siebie wzroku. Przechodził ich zimny dreszcz ekscytacji na myśl o walce - Shuna dwa razy mocniej, bowiem liczył na rewanż; aż piekła go skóra pod bandażem.
Nagle krzyknęli:
– Naprzód, Ventus Serpentar!
– Do ataku, Spirit Samuraj!
Zielone kule poleciały do przodu i zderzyły się ze sobą w locie. Nie wiadomo skąd zerwał się silny wiatr, który odrzucił bakugana Shuna do tyłu i pozwolił Serpentarowi zająć dominującą pozycję na środku areny, tym samym pozbawiając Samuraia sporej ilości miejsca do swobodnego poruszania się. Wielki, zielony wąż o długich wąsach i łuskach twardszych od stali powstał, rycząc głośno na odzianego w zbroję wojownika przed sobą. Samurai dał popis umiejętnego operowania bronią, wymachując i robiąc młynki kataną, na które Ashcro zuchwale prychnął pod nosem.
Shun nie tracił czasu - im szybciej zaatakuje, tym lepiej.
– Karta Supermocy, aktywacja! Samurajska Szarża! – dał komendę, wypuszczając z rąk kartę, która rozbłysła zielonym światłem.
– Ja nie będę marnować kart – rzekł Ashcro. Pstryknął palcami, a wtedy Serpentar zwinął się w sobie, po czym odskoczył w bok, omijając szaleńcze ciosy Spirita.
Jak tylko wylądował, poderwał z ziemi swój ogon, skutecznie uderzając bakugana Shuna w brzuch. Zakręcając się, pospiesznie Serpentar naprężył się znowu, by ponownie wystrzelić z miejsca, tym razem prosto na niego; przygniótł Samuraia do ziemi, stając nad nim i dając zwycięski ryk.
– Shun! – zawołał Samurai, widząc szczerzące się nad nim smocze zęby, chętne i gotowe do urwania mu głowy.
– Supermoc, aktywacja! Triplicata! – Kazami wyrzucił następną kartę.
Za jej sprawą Samurai podzielił się na trzy; dwa klony zjawiły się za wrogim bakuganem i zacięły jego plecy od tyłu. Obrywając lekko, Serpentar wypuścił spod siebie oryginalnego baku-samuraja.
Ashcro cmoknął, mrużąc oczy. Dał delikatny gest dłonią. Wówczas Samurai, który zamierzał zaatakować, wykorzystując dezorientację swojego przeciwnika, został odparty do tyłu przez podmuch wiatru.
– Co jest?! – zdziwił się.
Shun od razu domyślił się czyja to sprawka i posłał Ashcro'wi gniewne spojrzenie.
"Jak on to robi?"
Z całą pewnością Ashcro nie był zwykłym człowiekiem. Nie po raz pierwszy pokazał, że ma wpływ na wiatr i w jakimś stopniu go kontroluje. Nie robił jednak tego bez przerwy, tak jakby posiadał swój limit. Inaczej, czemu od razu nie pociął go na kawałki, jak to chciał zrobić poprzednim razem? Czyżby miał jakiś plan? Może chce się zabawić? Musiał ostrożniej podchodzić do sprawy.
Tym czasem Serpentar i Spirit Samuraj starli się ze sobą. Ostrze katany przecięło powietrze, spadając na zielony pancerz wężowatego smoka. Nóż ześlizgnął się po jego powierzchni, a jednak Spirit nie rezygnował i zadał jeszcze trzy ciosy w głowę wroga. Nie zranił go, ani nie zostawił nawet małej rysy. Jak miał z nim walczyć?
Serpentar rozczłapał żuchwę i spróbował pochwycić go w swoje szczęki - w porę ich uniknął, nurkując pod baku-smokiem i w piruecie zacinając skórę na jego brzuchu. Ostrze zatopiło się nieznacznie w miękkiej tkance, krew trysnęła, a Serpentar zawył z bólu. A więc wrażliwe na ataki miejsca były na wenwętrznej stronie długiego tułowia, którego nie pokrywały tak licznie twarde łuski, ani pancerz.
Spirit zacisnął obie dłonie na rękojeści katany i wykonał przewrót w tył, omijając nadlatujący ogon. Po chwili uskoczył przed ryczącą paszczą. Baku-smok odsłonił się nieco, gdy Samuraj znalazł się tuż za nim; zamachnął się by zaatakować - celował w to samo miejsce co przedtem. Lecz ni stąd, ni zowąd Serpentar podciął mu nogi łapą. Chwycił go za kostkę i podrzucił w górę. Zaraz złapał go ogonem, zaciskając mocno, wręcz boleśnie wokół ciała Samuraja, że aż wypuścił z rąk swój oręż. Nagle cisnął nim w gniewie o ziemię, która rozbiła się i popękała pod naporem siły.
Shun zacisnął zęby, po czym zawołał przyjaciela.
– Wciąż żyję... – zadeklarował ledwie Spirit, leżąc w ciemniej dziurze i krztusząc się piaskiem oraz kurzem ziemi.
– Ej, Kazami – odezwał się Ashcro. – Dlaczego bakugany mają walczyć za nas? To ciebie chcę dorwać i pociąć, nie twoją zabawkę. – Przyjął postawę do walki, dobywając dwóch sztyletów.
Shun nie miał przy sobie ani shurikenów, ani żadnej innej broni - musiał liczyć na własne pięści, gdzie lewa nie była do końca sprawna. Posłał Ashcrowi spojrzenie pełnie nienawiści, po czym sięgnął po następną kartę, chcąc przed indywidualnym starciem dopomóc jeszcze swemu bakuganowi.
Jednakże coś błysnęło mu przed oczami i wyrwało kartę z dłoni; sztylet przeleciał mu przez dłoń zadając powierzchowną, małą ranę, a samą kartę przykuł do trzonu drzewa stojącego za nim.
– Szlag! – Shun spojrzał raz jeszcze na Ashcro, który uśmiechając się, rzucił kolejnym sztyletem. Kazami oberwał; nóż zakopał się w jego piersi. Lecz nagle zniknął, zamieniwszy się w kłodę. Teleportował się do innego miejsca, tuż za wojownikiem z Bractwa. Kopnął go z półobrotu w plecy; Ashcro poleciał do przodu, omal nie tracąc kompletnie równowagi i nie wywracając się.
W tej samej chwili Serpentar szykował się, żeby wykończyć swojego przeciwnika. Spirit nieudolnie próbował się podnieść. Jego katana leżała parę metrów dalej niedostępna.
– Shun! Potrzebuje mocy! Użyj jakiejś karty! – krzyknął.
Serpentar z impetem spuścił swój ogon i walnął go w głowę.
Zaś Ashcro znienacka wyrzucił kilkanaście małych sztyletów, których Shun zwinnie zdołał uniknąć. Zaledwie część drasnęła go w niektóre części ciała, zdzierając poniekąd ubranie. Zdusił w sobie krzyk z bólu, kucając na ziemi. Kątem oka spoglądał na swego bakugana, który pilnie potrzebował jego pomocy, bowiem tkwił w dziurze, kiedy Serpentar okładał go ogonem. Był blisko padnięcia.
– Nie ocalisz go – wysyczał Ashcro. – Tak jak nie ocalisz swoich przyjaciół. Dopilnuję, żeby cierpieli, JAK TY! – I rzucili się na siebie w szale, wymieniając seriami szybkich ciosów.
Shun większą siłę włożył w nogi, gdyż na dłoniach nie mógł za bardzo polegać. Atakował go, celując w klatkę i dłonie, blokując je tym samym przed atakiem. Zdenerwowany Ashcro postanowił w pewnej chwili stanąć na rękach i zakręcić się, robiąc młynek i wymachując nogami na boki. Kazami oberwał w zabandażowane ramię. Zachwiał się, choć nie upadł. Wykonał salto w bok, uciekając przed ciosem pięści, po czym kopnął Ashcro od tyłu dwa razy. Ponieważ zyskał pewien dystans, pospiesznie wyrzucił kartę w stronę Spirita.
– Supermoc, aktywacja! Duch Siedmiu Samurajów!
Serpentar znów zaatakował ogonem, lecz tym razem baku-samuraj chwycił go w obie dłonie, odzyskawszy siły na rzecz leczniczej karty. Trzymając go mocno, Spirit pociągnął obie dłonie do tyłu i z niewiarygodną siłą przerzucił całego smoka nad sobą; cisnął nim od twardą glebę. Dźwignął się, wydostając się z dziury. Wciąż trzymając ogon Serpentara, znów pociągnął go do tyłu i zamiótł nim całe pole, odrzucając hen daleko. Wrogi bakugan poleciał ku lasowi, a drzewa pod jego masą połamały się niczym zapałki.
Ashcro oglądał to z zawiścią. Zdołał się nawet zapatrzeć; w ostatniej chwili uniknął nadlatującej pięści Shuna. Kopnął go kolanem w brzuch, a gdy Kazami zgiął się w plecach, złapał go za ubranie i naśladując to, co zrobił Spirit jego bakuganowi, rzucił nim najdalej jak mógł, na odległość dziesięciu metrów. Nie skończył na tym. Zaraz posłał w jego stronę dwa sztylety, które celnie trafiły go w udo i prawe ramię.
Lecz nagle zastawione przez Shuna pułapki w postaci bomb wybuchły, strzelając odłamkami dookoła i raniąc Ashcro. Siła wybuchu nie była tak silna, by rozerwać jego ciało na kawałki, jednak zdołały zranić go nad wyraz poważnie i na tyle, aby wściekły zaczął się... śmiać.
– A ja się martwiłem, że nie będzie żadnego wyzwania! – zawołał, oblizując krew z poharatanej ręki. Podobał mu się jej smak.
Przeklął siarczyście pod nosem, sięgając po kartę.
– Supermoc, aktywacja - Smoczy Cyklon!
Shun otworzył szerzej oczy, znając już potęgę owej komendy. Zarówno on, jak i Spirit, zerknęli w stronę leżącego sto metrów dalej Serpentara. Nie było widać, aby się podniósł, za to wiatr zerwał się pod wpływem jego mocy, zabierając ze sobą wszelkie połamane gałęzie i liście. Serpentar tak jakby ściągnął cały dziki wiatr do siebie; powietrze na chwilę zatrzymało się, zapanował spokój, by po chwili wystrzeliła potężna fala ostrego wiatru, która z hukiem przypominającym grom błyskawicy, roztrzaskała drzewa i głazy.
W ostatniej sekundzie Spirit zasłonił sobą Shuna, biorąc całe uderzenie cyklonu na siebie. Atak przedarł się przez niego, pozostawiając na jego ciele ogromną dziurę. Upadł na kolana, plując krwią. Po chwili zginął w zielonym świetle i spadł na ziemię, już jako kulka.
Serpentar wyłonił się spośród leżących drzew. Zaryczał donośnie, wiwatując.
Przerażony Shun wziął swego bakugana w dłonie, z żalem myśląc o tym, ile wycierpiał za jego sprawą. Niby jak miał walczyć z taką siłą? Jego karty wydawały się być niczym, w porównaniu z kartami wojownika z Bractwa. Z niedowierzaniem kręcił głową, nie mogąc znieść przegranej - kolejnej.
– Żałosne – wycedził Ashcro. – Użyłem tylko jednej karty, a ty? Ile?
Ignorując kapiącą z jego ran szkarłatną krew, której pojedyncze krople wydawały się płonąć niczym malutkie iskry w mlecznobiałej poświacie księżyca, zbliżał się do Shuna. Powoli zaczął wyciągać odłamki, jakie ugrzęzły w całym ciele. Zacisnąwszy zęby, wyciągnął jeden, spory kawałek siedzący pod żebrami, po czym z pogardą odrzucił go na bok. Potem wziął się za oczyszczanie ramion. Przerwał, kiedy natrętne myśli i irytująca świadomość, że wygrał, przypomniały o swej treści.
– OBERON! – wrzasnął. – DLACZEGO WYBRAŁAŚ JEGO, KIEDY TO JA ZASŁUGIWAŁEM NA TĘ MOC?! Czy nie widzisz, jak słaby jest on i jego bakugan?! Nie rozumieją wiatru, nigdy go nie okiełznają, z kolei ja... ja jestem już blisko!
I znów zerwał się wiatr, gdy zacisnął mocno pięści i przykuł je do piersi. Srebrzyste smugi zatańczyły wokół niego, lecz nie zaatakowały klęczącego naprzeciwko Shuna. Przywołał Serpentara, który przemieniwszy się w kulkę, wpadł do jego ręki. Po chwili wiatr uspokoił się, a wraz z nim Ashcro.
"Nie" – rzekł w myślach Shun, wstając z ziemi i chowając swojego bakugana do kieszeni z zapięciem. – "Walka wciąż trwa." Sam wyciągnął sztylety, którymi oberwał i przyjął z nimi wyzywającą pozę do walki.
– Ho-ho – wydukał Ashcro, widząc chęć Kazamiego do wykorzystania przeciwko niemu własnej broni. – Nie wiesz, na co się piszesz.
Wyciągnął zza pasa dwa długie sztylety, połyskujące w blasku gwiazd. Wyglądały na nowe i niesamowicie ostre.
Jeszcze przez moment stali i wpatrywali się w siebie, gotując jednocześnie do walki; mogli zacząć, kiedy chcieli, lecz woleli trochę poczekać i poszczuć się nawzajem wzrokiem. Każdego rozpierała energia oraz gniew; nienawidzące się wzajemnie przeciwieństwa, niczym ogień i woda. Jeden miał okazję pozbyć się drugiego. Który wyjdzie zwycięsko w drugiej rundzie?
Raptem ruszyli na siebie, zdzierając butami resztki trawy.
Szarżując na siebie w szybkim biegu, z sztyletami skierowanymi dół i z krzykiem bojowym, pokonali tę wielką, dziesiętną odległość dzielącą ich w zaledwie kilka sekund. Kazamiemu podeszło serce do gardła, gdy zderzyli się ze sobą w wrzasku bliźniaczych ostrzy, nacierających na siebie z siłą kilku mężów. Ashcro zaczął stawiać kroki do przodu, pchając Shuna w tył; przesuwali się wolno, nadal złączeni w zderzeniu broni i nienawistnych spojrzeń. Mięśnie napinały się, ziemia zgrzytała pod ciężarem postaci, zaś blaski naostrzonych kling oślepiały. Wydawało się, że noże zaraz pękną pod naporem siły; wszak Ashcro ciągle pchał do przodu, natomiast Shun próbował go hamować. Nie obyło się bez splunięć, gróźb i wyzwisk.
Aż nagle oderwali się od siebie, dysząc ciężko i już szykując się do zadawania ciosów. Ashcro pierwszy machnął sztyletem, tnąc powietrze tuż nad głową czyniącego unik przeciwnika. Po chwili zderzyli się znowu, tym razem na krótko, po czym oboje wyprowadzili serię zaciekłych ataków. Szybkość cięć, rąbnięć i zderzeń sprawiała, że obraz walki rozmywał się w ich oczach. Brzęk stali, szelest kroków, świst powietrza, sapanie i ślizg spływających kropel potu – to wszystko mieszało się ze sobą w nieprzerywanym starciu.
Piruet za piruetem, unik za unikiem, aż wreszcie uderzenie pięścią, które nadeszło niespodziewanie od strony Ashcro. Otrzymując silny cios w twarz, Młody Wojownik odleciał do tyłu, tracąc równowagę. Poczuł smak krwi, wymieszanej z własnym potem. W porę zasłonił się sztyletem, nim wojownik z Bractwa zdążył dźgnąć go swoim. Klęczał przed nim, parując ataki. Wreszcie wyczuł odpowiedni moment, w którym z pełną siłą uderzył o klingę wroga; tak silnym uderzeniem omal nie wytrącił broni z rąk Ashcro. Podniósł się szybko i dodatkowymi, równie silnymi ciosami, odrzucił go do tyłu, by po chwili dopaść go znowu. Skoczył wnet, zamachując się tuż nad nim. Ostrza ponownie się spotkały, lecz tym razem to Shun górował i swą siłą wgniatał Ashcro w ziemię. Do czasu, aż zdołał go odepchnąć. W ułamku sekundy przeturlał się na bok, unikając powracającego ostrza, które w efekcie rąbnęło o glebę.
Obszedł Shuna sycząc i przeklinając pod nosem. Raz jeszcze natarli na siebie, wyprowadzając ostatnią serię ataków, pełną kopnięć i cięć w powietrze, przez szybkie uniki u obojga z nich. Wszystko wskazywało na to, że remis jest przesądzony, bo zdawali się być na tym samym poziomie, równi sobie pod wszelkimi aspektami. Do czasu, gdy doszło do trzeciego złączenia się kling w zgrzytliwym dźwięku, którego echo poniósł zefir hen daleko, aż za granice lasu.
– Jesteś słaby, Shun – rzekł Ashcro. – Słaby, słaby, słaby. – Drżał, śmiejąc się i widząc zwątpienie mieszające się ze złością u Kazamiego. – Ventus jest tylko mój.
– Nigdy!
I odepchnął białowłosego rywala od siebie, wprowadzając go jednocześnie w zaskoczenie. Porzucił wnet wszelaką troskę o własne bezpieczeństwo, by zakończyć wreszcie ten pojedynek. Pewny swych sił i wiary w umiejętności, przeszedł do ofensywy, tnąc nożem jak opętany. Przez zaciśnięte zęby przedzierał się groźny warkot. Nie dbał o obronę, nie starał się przewidywać ataków przeciwnika ani zachowywać wygodny do robienia uników dystans. Parł zaciekle, wręcz na ślepo, w furii i z odczuwalnym ogniem w żyłach, który zaczął napędzać jego mięśnie i stawy nową siłą. O dziwo, to go nie zgubiło; Ashcro ani razu go nie sięgnął, nie mogąc przedrzeć się przez zaciętą ofensywę. Nieustanny atak zaowocował w pewnej chwili draśnięciem rywala w lewe ramię. Było to jednak tylko małe zadraśnięcie, które choć pozostawiło po sobie czerwone ślady, nie wytrąciło go  z równowagi, a jedynie wydarło z jego krtani jazgotliwy krzyk. Sam odwołał się do ostatnich rezerw siły.
Kontratak z jego strony naszedł bardzo szybko. Shun był przygotowany. Okręcił się w biodrach, zanurkował pod lecącym ostrzem, po czym zrobił wypad w przód, na całą długość ręki.
Chybił. W ostatniej chwili Ashcro usunął się na bok, unikając poziomego ciosu. Już miał ponowić swój atak, kiedy nagle Shun z lewą ręką trzymaną w dolę, walnął go potężnie w żebra - w miejsce zranione odłamkiem - ciesząc uszy dźwiękiem kruszonych kości.
Ashcro wrzasnął z bólu, zaś jego oczy zapłonęły niebezpiecznie. Aczkolwiek upadł na kolana i widział zmierzającego Shuna, chcącego zadać ostateczny cios, zdołał w porę przyzwać wiatr, który naładowany negatywnymi uczuciami, zaciął plecy Kazamiego.
Ze zdumieniem upadł na ziemię, po tym jak kolejny zryw wiatru zarżnął mu nogi, zrywając ścięgna. Wypuścił z rąk sztylety i zamarł w bezruchu. Ashcro stanął tuż nad nim triumfalnie. Przysłonił sobą gwieździste niebo, mówiąc cynicznie:
– Spodziewałeś się innego zakończenia? Nie rozśmieszaj mnie. Chodź, Pan czeka.


_______________________________________________________
NOTE: No i proszę - na święta nowy rozdział. Mam nadzieję, że jest w miarę zadowalający po tak długiej przerwie. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim! :)
PS Za wszystkie błędy przepraszam; rozdział szybko publikowany przed następnymi zadaniami w domu. 
(EDIT 25.12.14) Wow, jeszcze trochę  i będzie 50 tys wyświetleń! :) DZIĘKUJĘ.

56 komentarzy :

  1. Prosze prosze ;) prezent na święta w deche xd o kurcze jesten rozbita - Ashcro Shun Ashcro Shun Ashcro Shun Ashcro...! Jenka bawisz się moimi uczuciami po prostu xd aale... śliczny z Bractwa wygrał ^^ no no ;) intryguje mnie coraz bardziej :) i jeszcze ta ich walka xdd jestem w niebie ^^ rozwalasz mnie serio xd WESOŁYCH ŚWIĄT :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uh, uh, a komu kibicowałaś? :) Śliczny z Bractwa? Oj, bo Ashcro rumieńców dostanie - a to by było coś!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. No właśnie nie wiem kimu kibicowalam xd ahh.. tyle sie działo ;) zarumieniony Aschro na pewno byłby seksowny ^^ haha ;D pozdrawiam! :)

      Usuń
    3. Nie wiesz? ;p Ja zawsze wiem, żeby kibicować w Twoim opowiadaniu Spectrze, aby to on zdobył serce Maris. ;p Ale ok.

      Usuń
    4. Ooo.. xd jak słodko ^^ jednak takie mam wrażenie, że w głębi duszy to kibicowałam Aschro ;) chociaż z drugiej strony odniosłam wrażenie, że Shun jest lepszy.. no bo tak:
      1.Mail zranioną rękę
      2.Nie miał broni
      3.Nie miał zbroi
      Ae to w gruncie rzeczy wygrał Aschro xd haha zaciesz xd

      Usuń
    5. Ano, dobrze, że to zauważyłaś. Może w przyszłości przyjdzie czas na rewanż. :) Tymczasem zapraszam do sprawdzenia nowego wyglądu Ashcro.
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Nowy wygląd Aschro jest świetny xd na prawde Ci się udał ;) jenka boski haha ^^ i mam pytanko :D czy gdybyś znalazła chwilę wolnego czasu i jeśli chcesz, czy narysowała byś Maris? Jestem strasznie ciekawa jak wyglądała by po twojej kresce :) pozdrawiam

      Usuń
    7. Jasne, nie ma problemu. ;) Musiałabyś tylko wysłać mi na maila lub gg informacje, jak dokładnie ma wyglądać: co nosić, jaka fryzura, kolorystyka, poza, kształt oczy np. (jak u Alice, Runo czy bardziej kośne)

      Usuń
    8. Ok wyśle Ci na gg ;)

      Usuń
  2. Piękny prezent na święta:) Rozdział świetny. Długo wyczekiwana walka Shuna z Ashcro. Jak to czytałam, miałam dylemat: który z nich wygra - wygrał Ashcro. Ciekawe co będzie z Shunem...
    Życzę tobie zdrowych, spokojnych,wesołych świąt w gronie najbliższych, dużo radości w ten świąteczny czas. Życzę też wystrzałowego Sylwestra i żeby Nowy Rok był udany dla ciebie.
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję! :) Z tradycyjnego losowania w rodzinie trafiłam w pierogu cukierka, co znaczy, że mam mieć szczęśliwy ten rok i pełen miłości - heh, na pewno zbliża mi się druga rocznica, oby nie dodatkowa miłość w postaci dziecka. Ściskam ciepło i dodam też od siebie, że życzę śniegu w te święta... Osobiście mocno ubolewam nad jego brakiem i naprawdę nie chcę widzieć kolejnych meme'ów w internecie z bałwanami ulepionymi z błota... ^^"
      Cieszę się, że rozdział się podobał. Z całą pewnością nie Ty jedna na tę walkę czekałaś. :) A powiedz mi jeszcze, komu kibicowałaś?^^ Wiem, że na pewno część z czytelników Ashcrowi i zastanawiam się, co może być powodem...

      Usuń
    2. Dziękuję ślicznie:)A u nas tradycyjnie po kolacji idziemy do babci by dzielić się opłatkiem i po prezenty. Stwierdziła że ja, moja siostra i moja kuzynka jesteśmy za stare na prezenty,więc dostajemy co roku po czekoladzie:-)Moja czekolada zawsze znika po chwili(cała). Nie bez powodu nazywają mnie przez to"słodką dziurką".Tak, też ubolewam nad tym że nie ma śniegu w święta. A święta bez śniegu to nie święta, nie ma w nich takiej magii, jak stwierdziła moja koleżanka z klasy. W sumie ma trochę racji. Pocieszam się tym że może jeszcze spadnie ten śnieg patrząc na swoje rysunki,na których jest śnieg:/ Wena na rysowanie przyjdzie dopiero 27 grudnia, bo w święta nie rysuję - tradycyjnie robię sobie wolne.Co do rozdziału:walka między nimi była zacięta. Kibicowałam obu wojownikom po równo. Wyłapałam kilka błędów:
      "Nie wiadomo skąd zerwał się silny wiatr, który odrzucił bakugana Shuna do tyłu i pozwolił Serpenatori zająć dominującą pozycję na środku areny, tym samym pozbawiając Samuraia sporej ilości miejsca do swobodnego poruszania się." Serpentarowi.
      "Pstryknął palcami, a wtedy Serpenat zwinął się w sobie, po czym odskoczył w bok, omijając szaleńcze ciosy Spirita." Serpentar
      "A więc wrażliwie na ataki miejsca były na długim tułowiu, którego nie pokrywały tak licznie twarde łuski, ani pancerz." Wrażliwe.
      "Ashcro oglądał to zawiścią. " Brakuje litery. Z zawiścią.
      "Ashcro zaczął stawiać kroku do przodu, pchając Shuna w tył; przesuwali się wolno, nadal złączeni w zderzeniu broni i nienawistnych spojrzeń. " Kroki.
      "Ashcro pierwszy machnął mieczem, tnąc powietrze tuż nad głową czyniącym unik przeciwnikiem." czyniącego unik przeciwnika.
      "Nie dbał o obronę, nie starał się przewidywać ataków przeciwnika ani zachowywać wygodny do robienia uników dystans." wygodnego do robienia uników dystansu.
      "Już miał ponowić swój atak, kiedy nagle Shun z lewą ręką trzymaną w dolę, walnął go potężnie żebra - w miejsce zranione odłamkiem - ciesząc uszy dźwiękiem kruszonych kości." niepotrzebny ogonek - w dole. To tyle. Wyłapałam też błędy w dwudziestym rozdziale, są napisane w komentarzu pod tymże rozdziałem(jako odpowiedź na komentarz).
      Czekam na kolejny ciekawy rozdział i pozdrawiam:)))

      Usuń
    3. Ps. We fragmencie: "Już miał ponowić swój atak, kiedy nagle Shun z lewą ręką trzymaną w dolę, walnął go potężnie żebra - w miejsce zranione odłamkiem - ciesząc uszy dźwiękiem kruszonych kości." jest jeszcze jeden błąd - w żebra.

      Usuń
    4. Ok dzięki za wyłapanie błędów, już się za nie biorę! ;) Jak zwykle literówki, ech.

      Usuń
    5. Em, zdanie z dystansem jest jak najbardziej poprawne. Zachowywać(...) dystans -a "wygodny" jest przymiotnikiem słowa "dystans", a więc musi być wygodny, nie "wygodnego", bo nie tyczy się to słowa "zachowywać" i nie może się przez to odmienić.

      Usuń
    6. U mnie trochę śniegu leży,to już coś,ale mało.

      Usuń
    7. U mnie też. Głupie globalne ocieplenie. Tęsknie za dzieciństwem pełnym śniegu. ;D Hm, w opowiadaniu niedługo będzie zima, wszak trwa u nich jesień.

      Usuń
    8. Też mnie wnerwia globalne ocieplenie:-/ Śniegu mało, a mróz trzyma.Też tęsknię za takim dzieciństwem...
      Nowy wygląd Ashcro mi się podoba,wyszedł ci świetnie:)
      Napisałabym wcześniej, ale telefon mnie wnerwia ( net mi muli i muszę z niego korzystać aż do 9 stycznia,potem wracam przed komputer,ech:-/)
      Życzę weny i pozdrawiam;)

      Usuń
    9. Dziękuję. :) Cieszę się ogromnie. Ugh, mnie mój telefon wnerwia za każdym razem, kiedy próbuje go odblokować, albo smsa napisać. Nic tylko się zawiesza, albo obraz się powiela, w dodatku nachodzą jaskrawe kolory z dominantą zielonego... tak jakby był zawirusowany, lub... coś w nim pękło po tym, jak już spadł na ziemię z tysiąc razy. Aczkolwiek na zewnątrz trzyma się świetnie, nie ma wgl szybki pęknięte, co jest przecież zmorą smartfonów.
      Uświadamiając sobie ile mam obowiązków, tęsknię za dzieciństwem nie tylko z powodu śniegu. :D
      Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń
    10. Mój telefon też zaliczył kilka razy glebę, spadając z szafki lub z łóżka(czasem zapominam że leży obok no i bęc - na ziemię - ta skleroza;nie dziwię się bo pod koniec czerwca tego roku na głowę spadł mi żyrandol,który w porę złapałam. Machnęłam zbyt ostro ręką gdy skończyłam składać łóżko, a jestem dość wysoka i stałam jeszcze na łóżku. Głowa mnie bolała przez 2 dni, ale wszystko ok i już rzadko zdarza mi się zapomnieć o czymś. Przeklęty pech). Czasami też mi się zawiesza. Mam nadzieję że przyszły rok będzie o wiele lepszy i nie będzie żadnych kłopotów, jak w tym roku,np.z autem( stare się rozkraczyło w drodze do domu bo silnik dostał oleju i poszło na złom, a w nowym padł akumulator zanim wyjechałam ze szkoły - stwierdzam fakty że auta mnie chyba nie lubią:-/) Dziękuję ślicznie:)Pozdrawiam ciepło i życzę ci, by ten Nowy Rok 2015 był jak najlepszy. Jeszcze tylko 5 godzin i będziemy świętować nadejście nowego roku:)

      Usuń
  3. Część błędów już wyłapała Natalia, to nie będę powtarzać. To tak:
    „Zakręcając się, pospiesznie Serpentar naprężył się znowu by ponownie wystrzelić z miejsca, tym razem prosto na niego;” — Przecinek przed „by”.
    „Shun od razu domyślił się czyja to sprawka i posłał Ashcrowi gniewne spojrzenie.”— Odmiana (przyznaję się bez bicia, że skonsultowałam to z ojcem-polonistą. ^^”). Nie trzeba odmieniać w przypadku imienia pozaeuropejskiego (a Ashcro pochodzi z Japonii; tam nie ma odmiany).
    „A więc wrażliwie na ataki miejsca były na długim tułowiu, którego nie pokrywały tak licznie twarde łuski, ani pancerz.” — Hm. Tułów to wszystko prócz głowy i kończyn. Smok większość (grzbiet, boki) ma pokryte łuskami. Tylko podbrzusze jest „odsłonięte”.
    „Posłał Ashcrowi spojrzenie pełnie nienawiści, po czym sięgnął po następną kartę, chcąc przed indywidualnym starciem dopomóc jeszcze swemu bakuganowi.” — Jak wcześniej napisałam.
    „Zaś Ashcro znienacka wyrzucił kilkanaście małych sztyletów, które Shun zwinnie zdołał uniknąć.” — Powinno być „których”.
    „Serpentar tak jakby ściągnął cały dziki wiatr do siebie;,” — Zbędny przecinek.
    „– Ho-ho – wydukał Ashcro, widząc chęć Kazamiego do wykorzystania przeciwko niemu własnej broni. – Nie wiesz na co się piszesz.” — Przecinek po „wiesz”.
    „Mięśnie napinały się, ziemia zgrzytała pod ciężarem postaci, zaś blaski naostrzonych klingi oślepiały.” — W liczbie mnogiej „kling”.
    „Ze zdumieniem upadł na ziemię, po tym jak kolejny zryw wiatru zarznął mu nogi, zrywając ścięgna. Wypuścił z rąk sztylety i zamierał w bezruchu.” — Powinno być „zarżnął”. hm. Może po prostu „zamarł”? Tylko z broniami... Shun i Ashcro walczyli na sztylety. Może zamiast „miecza” lepiej używać jako synonim „noża”? Miecz jest jednak zwykle znacznie dłuższy... Teraz już chyba wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Shun nie miał przy sobie ani shurrikenów, ani żadnej innej broni..." - Zbędna litera: "shurikenów".
      "Ashcro pierwszy machnął mieczem, tnąc powietrze tuż nad głową czyniącego unik przeciwnikiem." - "...czyniącego unik przeciwnika."
      Gomen! Ze mnie to Ślepe Oko. Znowu coś przegapiłam. Tym razem to dlatego, że niedawno szafka mnie zaatakowała. Guza na głowie mi nabiła.
      Airzel: Jasne. Sama na nią wpadłaś.
      Nieważne. Czuję przez to jakby mi ktoś ołowiu do głowy napchał.

      Usuń
    2. Poprawione, dzięki. ;)

      Usuń
  4. Och, to najcudowniejszy prezent na święta, jaki może dostać czytelnik! No normalnie wyściskałabym cię z tej radości! XD Co do rozdziału. Genialny. Świetne opisy walk. Zarówno wręcz, jak i bitwy bakugan (trochę zazdroszczę). Bardzo dobrze oddana dynamika. Czytałam jednym tchem. Cóż... z tym drugim, to raczej spodziewałam się, że Kazami i Spirit nie będą mieli za wielkich szans. Ale chociaż zdołali drasnąć Serpentara. Jedna rzecz im się udała. Hmm. Trzech kart Shun użył. Bez przesady. To jeszcze nie tak dużo. Już byś mógł się o to nie czepiać, Ashcrusiu. Starał się Shuncio.
    Airzel: A i tak prawie nic mu to nie dało. Cienki pod tym względem jak zwykle, hmpf.
    No. Z walką wręcz już znacznie lepiej sobie Kazami radził. Długo była całkiem wyrównana. Czekaj, czekaj... Spirit kaputnięty? Skoro dziurę na wylot w nim zrobiło. Hm, już nie pamiętam, jak to było, kiedy jakiś bakugan ginął. Nie znikał jakoś? Mniejsza o to. I dalej kozacka walka. Wprost to uwielbiam. Kopnięcia, uderzenia, cięcia i rzucanie sztyletami... Cud, miód...i czekolada, o!
    Eris: Ja też chcę pociachać i porzucać sztyletami! Ale ci z mojego oddziału raczej nie chcą się ze mną bawić, kiedy dzierżę coś ostrego. Zupełnie nie wiem czemu. O! Ash, zróbmy sobie sparing! Ee...jak już się w miarę doprowadzisz do stanu używalności. Znaczy...jak się wykurujesz. Wyglądasz jakbyś wpadł w tornado. Wybacz, takie pierwsze skojarzenie... A może...Blake. Chciałbyś? Chwila...jesteś ślepy. Zapomniałam o tym. Jeszcze pewnie za wcześnie, żebyś sobie radził w walce, będąc zdanym tylko na słuch...
    Stoica: *zwija się ze śmiechu na podłodze*
    Airzel: Chyba bardziej nietaktownym być nie można.
    No. Lepiej nic nie mów, Eris. Hm. Zamiana w kłodę. Kojarzy się z Naruto. Nie wiem, czy taki „zwykły” ninja jak Kazami mógłby tak zrobić. Ale w sumie to świat z anime. Wszystko jest możliwe. Ou. Shunowi udało się poranić Ashcro. I to całkiem poważnie. Ashcroo! Niee! Tak nie można! Jego się nie łamie!
    Airzel: Tylko nie becz. Ech. Coś mało wytrzymali ci ludzie. Od byle draśnięcia by wrzeszczeli z bólu. Żenada.
    Eris: Uu, smakuje ci twoja krew, Ash? Hmm. Dla niektórych zlizywanie jej jest obrzydliwe. Ale nie dla mnie. *szczerzy się*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Życzę ci Wesołych Świąt! Dużo zdrowia. Żeby udało ci się z tym dyplomem artystycznym (dobrze pamiętam?). Hm. Jeszcze mnóstwa weny. :)
      Ech. U mnie święta są...deszczowe. Nawet w tej chwili pada.

      Usuń
    2. Wróć. Właśnie pada śnieg! ^^ Jeny, jaram się tym jak dziecko. XD

      Usuń
    3. Naprawdę?:D Aż tak? To najlepsze więc słowa, jakie autor opowiadania może dostać od czytelnika. Tym bardziej, że lubię czytać opisy walk i sama je pisać. Kiedyś robiłam to non stop i mam takie nieodłączne wrażenie, że kiedyś robiłam to dobrze, a teraz mi ciągle czegoś brakuje. :< Aczkolwiek nie powinnam tak myśleć chociażby z jednego powodu - mam bogatszy słownik. To dla mega, mega ważne, co mówisz, Mary. W pisanej przeze mnie książce pojawia się fragment z tej walki (przerobionyh na potrzeby fabuły) i zależy mi, żeby wszystko grało, m.in: żeby czytało się na jednym oddechu. ^^ To mega sukces, jeśli udało mi się wprowadzić napięcie. Jeśli jednak są jakieś uwagi, zarzuty co do samej treści, wal śmiało. Muszę wiedzieć, żeby móc pisać lepiej.
      Moc Serpentara na pewno była trochę przesadzona. Martwiłam się, jak to zostanie odebrane - ta cała wielka siła mojej OC postaci, która pokonuje Shuna, ulubieńca wielu ludzi. Co do kart, żałuję teraz, że nie dałam ich więcej. :D Warto poznać też inne ataki bakuganów.
      Hm, prawda, że Ashcro nie zachowywał się fair podczas walki? Wiatrem pomagał Serpentarowi... nieładnie.
      Spirit kaputnięty w tym sensie, że po prostu przegrał walkę i zwinął się w kulkę. Oberwał mocno, dobrze by było, gdyby Alice się nim zajęła. ^^" No ale... Alice tutaj nie ma. Tak czy siak, Spirit nie umarł w tej walce w takim sensie, żeby odejść na dobre. Nie są w końcu na Nowej Vestroi, tutaj jego "życie" chronione było przez arenę bitwy.
      Shun w anime też użył sztuczki z Naruto. :D Pamiętam, jak chyba przed kimś uciekał w mechtanium surge i zmienił się w kłodę. Gdyby nie to, sama wahałabym się przed wprowadzeniem tego.
      Ashcro jest ranny, ja bym powiedziała, że nawet bardzo poważnie, ale że to Ashcro... Twardy jest, do Bractwa dojdzie, a tam już się nim Bambi zajmie. Kawałek zbroi na sobie słabo się przydał. ^^"
      Przy okazji dodam, że dziś pojawi się jego nowy wygląd.

      Usuń
    4. U mnie też padało! Słabo, bardzo słabo, ale gdzieś tam biłym puchem jest pościelone. Dziękuję za życzenia, na pewno się "przydadzą". Tak, chodzi o dyplom artystyczny z fotografii. Cyckam się go strasznie... Mam głupie tematy, które muszę zrealizować, zrobić mega dobre zdjęcia na duże formaty i jeszcze obronić przed komisją... W dodatku moja wielka ambicja chce, żebym miała z tego 6, hehe. Byłoby super... No, to wyzwanie jest 20 marca, a 21... wreszcie zakończenie roku!

      Usuń
    5. Naprawdę. :D Pewnie miało też na to wpływ to, że tyle rozdziału nie było, a tu nagle bam...i jest. Tak się wtedy cieszę. ^^ Szczerze...to codziennie zaglądałam, czy przypadkiem nie ma nowego.
      Może aż tak się to "przesadzenie" Serpentara nie rzuca w oczy. W anime w końcu też trochę tego było. Na przykład na początku Dan i Drago nie mogli za wiele zrobić Baro i Dharakowi... Ano, nie zachowywał się Ashcruś fair.
      Stoica: A Blakusiowi to kiedyśtam wypomniał, że nie umie grać fair. Trąci hipokryyzją.
      Dobra. Już kumam, co ze Spiritem. Po prostu się martwiłam, co z rytuałem, jeśli bakugan ofiary byłby wcześniej kaputnięty. XD Z Shunem-kłodą (jak to brzmi XD) uwierzę na słowo. Z MS widziałam tylko kilka odcinków z pierwszej części. Biedny Ashcro...*pociąga nosem*
      Airzel: Ale olał twoje "ashcrusiowanie" i lamentowanie nad jego poranieniem.
      Eris: Mnie też. Znowu! No tak damę ignorować! Powinien się wstydzić! Blake też. Łysa menda!
      Zachowuj się. W takim stanie Ashcro dojdzie? Jeszcze ciągnąc za sobą Shuna? No bo jego twardość chyba nie powstrzyma krwawienia... O. To w Bractwie Bambi robi za pielęgniarkę? Nie wścieknie się jak go zobaczy takiego poharatanego? Toż będzie przy nim dużo roboty. Będzie wyglądał jak...mumia jak go opatrzy.
      Eris: A Oluś się nie wkurzy na stan Shunka? Jak była jakaś afera po upuszczeniu na podłogę Misaki przez Blake'a...
      Nom. Uu. Nowy wygląd Ashcro?! *.*
      Airzel: *wyciąga do Mary pudełko chusteczek* Jakbyś się miała zaślinić.
      Eeej. Nie ślinię się...
      Stoica: Jeszcze z walką. Oni na siebie pluli? No jak lamy! Że Ash to lama wszyscy wiedzą. Ale Kazami? I do tego kłoda... To daje nam Shuna-drewnianą lamę!
      Airzel: Twoja głupota powala.

      Usuń
    6. Ano, ma nowy wygląd. Jestem z niego zadowolona, nie wygląda już jak dziecko. ;x
      Super wiedzieć, że codziennie tu zaglądałaś. ^^ Dobrze mieć takich czytelników.
      Och MS jest słabe... bardzo słabe, ale już chyba wszyscy płakaliśmy na jego temat.
      Maura: No właśnie, Stoica. Ashcro już tak ma; żeby wytykać ludziom wady jest pierwszy, ale żeby spojrzeć na siebie, to już nie.
      Ashcro: Spie#dalaj. Ja przynajmniej jak ruszam na łowy to przynoszę ofiarę na stół, a ty? Spectrą byś się zajęła.
      Maura: Siedzę w celi jakbyś nie zauważył!!! Pracuję ile mi szyby na to pozwalają!!!
      Akurat Spirit i tak będzie mało potrzebny. :)
      Blake: Że co? Czego ja mam się wstydzić? Co drugie słowo do mnie kierowane to oblega. Zabiję was wszystkich, jak tylko zdobędę swoją moc. Jestem następny w kolejce!
      Nie martwiłabym się o Ashcro. :D Jest twardszy niż może się nam to wydawać. Podobnie jak reszta z Bractwa. Ale Ashcro i Alex już zdecydowanie. Nie będę Was już za bardzo trzymać w sekretach i niejasnościach, dlatego część informacji wyjawię w następnym rozdziale.
      Bambi i Alexander robią za "pielęgniarki", czasem Kyuzo. Zależy kto ma wolne ręce. Haha, gdyby Blake się tym zajmował, pewnie by zrobił z niego mumię. xD
      Czy 'Oluś' się wkurzy na stan Shuna? Hmmm. :) Z tym pluciem, to tak żeby było "czuć" tę nienawiść między nimi. xd Niekoniecznie robili to naprawdę i non stop. Taka trochę metafora.
      Shun-drewniana lama - uśmiałam się. XD
      ...
      Ekhem, Ashcro... może odpowiesz wreszcie Eris? Niech nie zarzuca Ci, że ją ignorujesz.
      Ashcro: O jezus... nie chce mi się zadawać z jakąś dupą...
      No wiesz..., a ty Blake?
      Blake: Co ja? Aaa, że ja? No więc... ja.. Ja bym damy w życiu tak źle nie potraktował, jak to Eris sugeruje. Z chęcią zaproszę na kolację w lochach pośród świec wbitych w oczodoły oderwanych, ludzkich głów. Co ty na to, Eris?

      Usuń
    7. Stoica: Właśnie. I co robić z takim Ashcrusiem?
      To jakiego bakugana wcisną do rytuału? Ingram (hm, właściwie to on czy ona? o.o nigdy nie jestem tego pewna)?
      Stoica: Ee...Blake. Zluzuj. Siostrunia tak ma. Nie zawsze wie, co może kogoś obrazić.
      Będzie więcej o Olusiu? Super. Nie mogę się doczekać. ^^ Heh, ale serio będzie roboty przy opatrywaniu Ashcro. Jak mu wyleczą te połamane żebra? Okej, okej. Metafora. Ale na wyobraźnię podziałało i skojarzyło z plującymi lamami. XD Dobra, ogar.
      Stoica: Masz coś nie tak z głową, Ash. No serio. Uraziłeś ją tą "dupą". A z takimi jak ona to wtedy ciężko. Chwilkę smutna, a zaraz gotowa zabić. Kilku osób trzeba, żeby nad nią zapanować. Zastrzyk na uspokojenie... Tak to z nią gadałeś o swoich zabawkach i się umawiałeś na przekazanie instrukcji wyrobu. Że osobiście dasz.
      Tsaa. Dłuugo sobie teraz Eris pośpi. Ee... Jeść to ona woli w normalnych warunkach.
      A. Nowy wygląd Ashcro. Suuper. Seksowne ciacho z niego. :-3 Taki ptyś. Lubię ptysie. Bita śmietana. W sumie pasuje kolorem do jego włosów...
      Stoica: *odsuwa się od Mary* A to podobno ja jestem psychiczny...

      Usuń
    8. Sama nie wiem. O.o Ale... nie interesuje mnie Ingram, więc nie pokuszę się o sprawdzenie.
      Blake: Ja jestem zawsze wyluzowany. Próbuję Eris poderwać. O, taki Ashcro się Eris nie przejął... coś tam cmoknął pod nosem. Te noże to mógłbyś jej dać, jak tu wróci!
      Ashcro: Dobra... jak tylko dojdę do siebie. Nie pójdę do niej w tym stanie. *czyta tekst Mary na temat swojego wyglądu i: reakcja

      Stoica! :D Śmiechowy jak zwykle.

      Usuń
    9. Mój chłopak, który wymyślił imię Ashcro i dał pomysł na postać, skomentował jego nowy wygląd mniej więcej tak:
      - To nie jest Ashcro - mówi.
      - Jest! To jest moje wyobrażenie.
      - Nie, to nie jest Ashcro! - unosi się. - Mówiłem ci, on ma być łysy, mieć czerwone oczy i chodzić w ciężkiej zbroi. Powinien dzierżyć duży, półtora-ręczny miecz, pawęż...
      - Ale ja potrzebowałam nowocześnie w miarę ubranego wojownika! Do Bakugana!
      - Taki wojownik bakugana też może być!
      Patrzę jeszcze raz na swojego Ashcro i mówię:
      - Ma zbroję, samurajską.
      - Jakieś rzadkie elemenciki zbroi, skarpetki zamiast butów.. co to... bandaże i rany? Gdyby miał prawdziwą zbroję, nie byłoby tam krwi! On miał być niezniszczalny!
      - Rany dają mu realności!
      - Pff. - Zamyśla się. - Te sztylety... trochę fajne, trochę nie.
      - Czemu trochę nie?
      - No bo spójrz! Jakieś nożyki do masła nosi... palce ma większe!
      - Nieprawda! Różnej wielkości ma sztylety... zobacz, te na nogach i za plecami są dłuższe...
      - Eeee... Jak ja bym zobaczył takiego wojownika na arenie, do tego tak ubranego, to bym sobie pomyślał: oho, szybko go rozłożę. To miała być krzyżówka berserkera z paladynem! A nie jakiś cienki laluś. Włosy ma tylko fajne.
      - Designerskie, nie? - śmieję się.
      - Ano. Ale twarz... podłużna taka bardzo... chińska...
      - No toż przecież jest z Japonii...
      - Z jakiej Japonii? Miał być rodowitym Słowianinem!
      - Ja chciałam, żeby był Japońcem... Był nowoczesny i wietrzny, dlatego nie ma ciężkiej zbroi.
      - A coo to jest za kupa na klacie i ten taki czarny symbol?
      - To symbol wiatru - odpowiadam.
      - A co on ma, gazy? Miał być od ciemności!
      Śmiechłam z nim na całego. Ogólnie podoba mu się, ale miał inne wyobrażenie. xD

      Usuń
    10. Dobra, dobra. Hmm. Ciekawe, czy Kazamim też się zajmą. W takim stanie to by chyba szybko kaputnął w rytuale... Właśnie. co dalej z biedną Runo?
      Stoica: Śmiechy śmiechami...ale tym razem byłem poważny. Niech się Ash pilnuje. Nie tylko siostrunia ma mordercze zapędy... Blake. Ludzie jej nie pociągają.
      Huhu. Ashcro spłonął rumieńcem. XD Jak słodko. Hm. To z zażenowania? I trochę chyba poirytowany. No co? Nie lubisz ptysiów, Ashcro? Dobree są.
      Airzel: Daj mu już spokój, dziewczyno.
      To w następnym rozdziale Bambi opatrzy Pana Wiatru. I co? Będzie łaził po siedzibie z kroplówką z krwią (w końcu tyle jej stracił, że będzie trzeba uzupełnić)? Czy raczej Alexander każe mu grzecznie leżeć w łóżku?

      Usuń
    11. Rany, ale ja wolno piszę (to wyżej, to jeszcze do wcześniejszej odpowiedzi). Nawet nie zauważyłam tamtego komentarza. Biedny Ashcro. Gdzie z niego cienki laluś? Wygląda kozacko i kropka! W ciężkiej zbroi to bym pomyślała, że wolny. Tak to ma swobodę ruchów. Hm. Łysy i czerwone oczy to Blake. Właśnie. Ciekawa jestem i jego nowego wyglądu. Czyli trochę się twój chłopak poczepiał Ashcro. Heh. Ciekawe, co by powiedział o mojej Rutheris. Ona niby nie wygląda na wojowniczkę.

      Usuń
    12. O Runo będzie mowa za jakieś... trzy rozdziały?
      Blake: A mnie gundalianki. Miałem zamiar zamknąć w tych lochach, a potem dać Tyranoidowi na pożarcie. Byłoby o jednego wroga mniej. *nikczemny śmiech*
      Ashcro: Ja mam się pilnować? Wcale nie spłonąłem rumieńcem -.- to krew, tak najechała mi się na twarz... Nie, nie lubię ptysiów. Nie lubię niczego, co słodkie. Cukier psuje organizm. Nie nazywaj mnie ptysiem, a najlepiej w ogóle się do mnie nie odzywajcie i dajcie mi spokój! Mam dużo spraw na głowie!
      Kyuzo: Ignoruj ich, świetnie ci szło na początku. Nie możesz ulegać emocjom, a być jak skała. Bierz przykład z naszego Pana.
      Blake: Kyuzo! Pożycz bakugana.
      Marryyy, żądasz zbyt wiele realizmu w świecie fantasy wykreowanym z anime. :D Nie zdziw się proszę, jeśli tej kroplówki jednak nie będzie... ;x
      Co do drugiego komentarza: mam mu pokazać Twoje rysunki?:p
      Ja też nie wiem, gdzie z Ashcro cienki laluś. :D Ale te nożyki do masła mnie rozwaliły. Ano, łysą głowę i czerwone oczy dałam Blake'owi, czyli w sumie Blake i Ashcro są jakby jedną postacią, tyle że podzieloną.
      Ashcro: NIE! JA? Z NIM? *zawał*
      No, może nie do końca jedna postać...

      Usuń
    13. Nie, nie moje bazgroły. ^^" Myślałam o tym, co ty narysowałaś.
      Eris: Ale mnie się nie da zamknąć. Zapomniałeś? *ziewa* Mogę sobie przenikać przez co chcę, kiedy chcę. Oj, ja nie wiem, czy Tyranoid chciałby zeżreć kogoś, kto może porządnie ustrzelić prądem. Sorki, nie nastraszysz mnie, Blakusiu. Wroga? No wiesz? Bo...bo będę chlipać z rozpaczy. *śmieje się wariacko*
      Jasne, jasne. Krew ci najechała... Jeszcze słodszy jesteś jak się tak wypierasz. XD No, ale niech ci będzie. Daruję tego ptysia, jeśli to cię uszczęśliwi. Hmm. Kyuzo jest taki zapatrzony w Olka? "Bierz przykład z naszego Pana."
      Eris: Ble. Mi żadne takie słowa przez gardło nie przejdą. Szczególnie wobec Barodiusa. Menda nie cesarz.
      Tak wiemy. Nie lubisz go.

      Usuń
    14. PS. Ee... Doszedł już Ashcro do siebie po zawale? XD Jakby miał mało zmartwień. Jeszcze się dowiaduje, że on i Blake to w pewnym sensie jedno. Biedak. Toż to może być dla niego traumą.
      Eris: Niech nie marudzi. Przynajmniej nie dzieli z Blakiem ciała. Nikt ich nie pomyli. Wiecie jak to wkurza, kiedy ktoś nazwie mnie "Ruth"? Mylić mnie z tą słabizną...

      Usuń
    15. Myślę, że tak, Ashcro doszedł już do siebie i po ptysiu, i po zawale, aczkolwiek chyba nie ma ochoty na rozmowę. ;p Ok, jeśli chcesz, mogę mu pokazać ten nieudany rysunek Ruth.
      Barodius to był cienki bolek, któremu nie chciało się z krzesła zejść. Tutaj Alexander pracuje non stop i niedługo da pokaz umiejętności. :)
      Szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń
    16. Och, dobrze, że do siebie doszedł. ^^ Może postaram się go aż tak nie wkurzać...
      Stoica: Już ja to widzę. Masz na jego punkcie bzika. A jak masz bzika, to dostajesz głupawki. Powtórzę to co kiedyś. Biedak dorobił się natrętnej, irytującej psychofanki.
      Oj, cicho. *trzepie rudzielca w głowę* Jaki nieudany rysunek? Udany. Po prostu się trochę nie dogadałyśmy z tymi rogami. ^^"
      Ruth: No i...oczy mam złotawe, nie czerwone.
      Trillian: Cycki wyszły większe niż ma w rzeczywis... *obrywa z kopa w brzuch* Auu. Nie kop mnie! Ruda furiatka.
      Spokój. Ano. Baro dupa do tronu przyrastała. XD Taki zapracowany Alexander. Mógłby czasem odsapnąć. Oj tak. Niech daje pokaz. A dzięki za życzenia. :) I wzajemnie. Heh. Dwa największe koty - Behemota i Fenderka - będzie trzeba koło północy pocieszać. Strasznie się boją tych wystrzałów (a już teraz niektórzy puszczają pojedyncze petardy). Będą szukać kryjówki. W zeszłym roku Behemot biegał po całym domu ciężko dysząc. Mama i ja bałyśmy się, że zawału biedak dostanie. A twój kot jak to znosi?
      PS. Jeszcze pominęłaś przy poprawianiu jedno. Tam jak Kazami miał przyłożyć Ashcro w żebra."...z lewą ręką trzymaną w dolę..." - Dalej jest zbędny ogonek: "w dole". Ee...Odpiszesz jakoś na te starsze wiadomości z gg? Jeszcze z uwagami do poprzedniego rozdziału i zakładki z Bractwem. I te pytania o rytuały... Męczę okropecznie, wiem. Ale już tak mnie ciekawość zżera. ^^"
      Airzel: Ano. Upierdliwa jak zwykle...
      PPS. Wróć. Te dwa grube cykory już szukają kryjówki.

      Usuń
  5. Wesołych świąt^^ Radości szczęścia dużo dużo weny i żeby śnieg spadł! Ale mi prezent na święta dałaś, nawet nie wiesz. Jak się cieszę z tego rozdziału! Chociaż.... Shun przegrał;-; i to tak przegrał że mi go strasznie szkoda!
    No bo jakby go Aschro tak całkowicie pokonał to okej, ale on już prawie wygrał i gdyby nie te sztuczki... Ehhh... Aschro zawiodłam się! To powinno być zwycięstwo w wielkim stylu! Po czymś takim nie oddam ci Shuna nie ma mowy!!! Reasumując rozdział szczególnie te opisy walki^^ ale jakby ktoś Olkowi zarąbał Shuna to się nie zdziw... I nie... To nie będę ja XD i jeszcze raz Wesołych Świąt Laylai!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję. :) Ano, Shun przegrał. Trochę to było przesądzone. Nie był w formie, zaś Ashcro... przygotował się i wykorzystał dobry moment - kiedy Shun był niesprawny fizycznie i psychicznie, bo dręczyła go sprawa z przyjaciółmi. Chociaż bądź, co bądź i tak sobie nawet dobrze poradził. Wystarczy spojrzeć na jego walkę sztyletami z Ashcro. Był blisko chłopak, ale wygrać ostatecznie nie zdołał.
      A jak podobały Ci się karty? Walka bakuganów?

      Usuń
  6. Wybacz, ze dopiero teraz, ale nawet nie wiesz, jak beznadziejna potrafi byc walka z dzieckiem uzaleznionym od kretynskich gier, gdy w domu jest teraz tylko jeden odbiornik internetowy. x.x

    Kiedeys mialysmy z Mary taka rozkine, jak potoczy sie ta walka, i czy w razie przegranej Shun wyladuje na stole od abrakadabra w gatkach czy bez nich. xD Wiesz, ze opisow walki to unikam jak ognia, wiec z podziwem patrzylam(i z zazdroscia), co tez tu sie wyczynialo. Jednak szkoda ze troche malo bylo potyczek slownych. Lubie Ashcro, a zwlaszcza jego nowy look.
    Hmm... ciekawe kiedy Alice sie o tym dowie i czy bedzie mdlala oraz plakala. ehe. Pewnie tak.
    Cos na gg nie moge sie tu zalogowac. Sprobuje zaraz jeszcze raz. Koment na Chamiko kroi mi sie potezny i w najgorszym przypadku wsatwie go z kompa w bibliotece mojej uczelni. xD
    Weny na wszytskie ttrzy blogi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam, choć nie ma czego! :x Każdy komentuje kiedy chce i może. :) Oj wyobrażam sobie, wyobrażam. ;D A ten Twój komputer nie jest może zawirusowany? Może jakiś wirus siedzi, który blokuje połączenie z netem i trza przetrzepać w panelu sterowania "programy i funkcje", i pousuwać wszystkie podejrzane programiki z dziwnymi nazwami. Chyba, że coś w środku pękło, jakiś sprzęt?
      Naprawdę rozkminiałyście to? xD Aaa, zajebiście, że ktoś rozmawia na temat mojego opowiadania poza komentarzami. xD Czy Shun będzie w gatkach... a może w ogóle nie będzie? A może jakoś czmychnie Ashcrowi w następnym rozdziale, lub ktoś nagle tam wpadnie i go ocali?
      Właśnie nie wiem czemu unikasz pisania opisów walk. :x Nie chcesz się spróbować kiedyś? Chase'owi przydałoby się w sumie trochę ruchu w Twoim opowiadaniu! xD
      Mało potyczek słownych - zanotowane. Racja w sumie... mogłoby być trochę docinek, aczkolwiek... sama nie jestem mocna w gębie, nie wiem czy umiałabym wymyślić coś kreatywnego, śmiesznego...
      Nie musisz się spieszyć z tym komentarzem, wszak widzę, że pisanie na tablecie nie jest łatwe. :X Sama walę błędy na swoim smartfoonie, chociaż piszę na nim smsy codziennie od półtora roku...
      Dzięki! xD Dostarczanie mi weny, oj tak!

      Usuń
    2. Wlasnie cos z netem nie laczy. Patrzylam cos na te funkcje i sprawdzxalam, co tan jest, ale nic takiego nie znalazlam. Jeszcze sprobuje z resetowaniem.
      Ano, bo musisz wiedziec, ze jaramy sie Twoimi opowiadaniami nie tylko w komentarzch. :D
      Shun jest skazany na laske(jak to brzmi bez polskiego znaczka xD) wariata, ale chyba jak tak piszesz o ucieczce, nie bedzie jej. ;3 Bedzie drama, czuje to.
      Nie wiem, dlaczego nie opisuje. A pisze fika z mistrzem kung fu w roli glownej xD No ale ja nawet ksiazek z walkami nie czytam jak np. potop. gdzie tam bitwa za bitwa Zemscilo sie na maturze xD
      E, dalabys rade. ;>
      Tak! Bierz wene i pisz! O Maurze i Maskaradzie. :D
      I o Kimiko i Chasie XD

      Raylie

      Usuń
  7. Jakby to było, gdyby nie przyszła do ciebie z przynajmniej tygodniowym opóźnieniem?
    Sama bym siebie nie poznała xd
    No ale przechodząc do opowiadania.
    No więc tak.
    Ale fajnie, że cały rozdział jest o Shunie i Ashcro.
    Cudnie *.*
    Ja oczywiście jestem bezwarunkowo i nieodwracalnie zakochana w Shunie, więc oczywiście serce mi pęka, że może zginąć przez to Bractwo :(
    To by mi moje serce na kawałki rozbiło.
    No cóż Ashcro bez pomocy siły wiatru nie udałoby mu się pokonać Shuna, jak sądzę.
    No cóż, skoro on posuwa się to takich rzeczy, to ja się poważnie zastanawiam, kto jest lepszym wojownikiem.
    Ccccc...
    Mam nadzieję, że przynajmniej Shun nie zginie.
    No dobra, na dzisiaj to tyle.
    Pisz kochana, pisz.
    Bo ciekawość mnie strasznie zżera co tam dalej będzie.
    Czekam z niecierpliwością na więcej.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że walka sama w sobie Ci się podobała, a jedynie wynik był nieprzychylny. Niestety nie podzielam Twoich uczuć względem Shuna... i nie wiem, jak się możesz teraz czuć. :D Mimo wszystko jestem zadowolona, bo przynajmniej trzymać Cię będę w napięciu.
      Fajnie przypuszczenia; ciekawe, jakby starcie się potoczyło, gdyby nie sztuczki Ashcro. Lub jakby to wyglądało, gdyby i Shun miał takie zdolności? Swoją drogą trochę potrafił trzymać się podobnego poziomu dzięki swoim umiejętnością ninja.
      Dziękuję i pozdrawiam! ;)

      Usuń
  8. Byłam pięćdziesiąt tysięcznym czytelnikiem! ---> DOWÓD
    Będzie z tego nagroda? Jak w amerykańskim sklepie, na amerykańskim filmie? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. xD Może być, zależy co byś chciała. xD

      Usuń
    2. No nieee, nie każ mi myśleć.... xd Jeszcze źle trafie, a prawdopodobieństwo osiągnięcia failu z doborem prezentu jest wysokie przez wymęczenia mózgu, spowodowane analizowaniem dzieł na historię sztuki..

      Usuń
    3. Dobrze, to ślicznie poproszę o dedykacje na nowy rozdział, bo marzy mi się dedykacja do posta, w którym główny przystojniak opowiadania będzie... poddawany eksperymentom. XD A nawet jak nie będzie, to trudno, też się zadowolę. :D

      Usuń
    4. Ok, to sobie poczekasz. xD Komisja plastyczna mnie czeka, mam dwa tygodnie na namalowanie 10 prac. :D A to nie idzie ot tak.
      cichy głos sumienia: "co ty jeszcze robisz przed kompem?!'

      Usuń