„Mogli sobie zrobić krzywdę… Mogli się
poważnie zranić… Te wszystkie ich negatywne uczucia, wyzwiska, ta cała
nienawiść do siebie nawzajem… I to wszystko z mojego powodu.”
Od dobrych trzydziestu już minut siedziała
na łóżku, a łzy same nalewały jej się do oczu, składając mokre pocałunki na
rozgrzanych od wstydu policzkach.
Tak, czuła wstyd i zażenowanie całą
sytuacją. Ona przecież była powodem kłótni. Ona prawdopodobnie przyczyniała się
do podziału drużyny, co przecież jest tak mocno niewskazane w obecnym okresie.
Dobrze rozumiała to, że zarówno Spectra jak i Shun, chcą być jedynym mężczyzną
w jej życiu. Nie wiedziała jednak, który jest lepszy.
— Alice, proszę cię. Nie płacz — prosił
Hydranoid, który nie mógł znieść patrzenia na ucieleśniające się cierpienie
przyjaciółki. — Miałaś być silna, pamiętasz…?
— P-pamiętam — jęknęła, pociągając nosem.
Była winna wszystkiemu. Uświadomiła to
sobie już wcześniej, a jednak teraz raczyła poważnie zastanowić się nad całym
bajzlem powstałym z niekontrolowanych uczuć.
Shun. Z nim spędziła całe swoje
dzieciństwo. Ma z nim dużo wspólnego i zna go bardzo dobrze, lecz on nie wydaje
się znać dobrze jej… Przez cały ten
czas pełen wspólnych chwil i momentów, w których ona miała wrażenie, że coś
między nimi kiełkuje, on nie dał żadnego znaku, iż może do niej czuć coś więcej
niż przyjaźń. Nieraz zamartwiała się wieczorami, że jeśli czuje do niej miłość,
to prawdopodobnie tylko taką bazującą na bratnich zasadach; nie jest dla niego
kobietą, a siostrą.
Spectra, czy też Keith. Odkąd się ponownie
zjawił, zaczął do niej flirtować i zbliżać się na każdy możliwy sposób.
Świetnie wykorzystując okazję, w tym problem z powracającym w snach Maskaradem,
zbliżył się na tyle, aby pokusić się o pocałunek, który ona zresztą chętnie
odwzajemniła. Co w nim zatem widziała? Przystojnego Vestaliana, gotowego ją
wesprzeć w każdej chwili, ale nic poza tym.
To do Shuna żywiła uczucie miłości i
przywiązania. To dla niego gotowa była zaryzykować życiem. Czemu więc wybrała
Spectrę? Żeby faktycznie mieć ramię do wypłakania i podporę? Czy może dlatego,
żeby w jakiś sposób dopiec Shunowi za wyrządzone przykrości?
Każda odpowiedź na wysunięte pytajniki po
części była przyczyną. Największą okazała się być ta związana z Maskaradem.
„Jestem okropna. Przez zaoferowane
treningi Keitha postanowiłam z nim być licząc, iż wtedy będą jakieś większe
efekty, a ja wreszcie wyrzucę z głowy Maskarada. Jestem okropna i egoistyczna.
Czy naprawdę chciałam go wykorzystać? Ja?”
To ja tobą pokierowałem. Mam dość tego ciała. Chcę wyjść, Alice.
„Zamilcz!”
Nigdy.
— Co się dzieje!? — zawoł Hydranoid,
widząc jak dziewczyna sama zwala się z łóżka i upada na podłogę, łapiąc za głowę.
— Jestem okropna, Hydranoidzie.
Wykorzystuję dla niego ludzi! Całuję
tych, których wcale nie kocham! — płakała.
— O czym ty mówisz? Dla kogo niby?
— Ja kocham Shuna, a zdradzałam go z
Keithem! — Całkowicie pominęła drugie pytanie.
— Nikogo nie zdradzałaś. Przecież z nim
nie byłaś, a on sam nie okazał żadnych uczuć względem ciebie. Może jedynie
teraz zrobił się zazdrosny, lecz wciąż niczego ci nie wyznał!
— Zdradziłam go — upierała się przy swoim
— bo on mną tak zmanipulował…
— O czym ty mówisz?
— Maskarad, Hydranoidzie.
Bakugan drgnął lekko, słysząc imię swego
dawnego pana. Podejrzewał Maskarada o humory i zmienne nastroje Alice, jednak
do końca zapewniał się, że to tylko nic nieznaczące obawy, gdyż jego od dawna już nie ma…
— Chce się uwolnić. Opuścić mnie —
pociągnęła nosem. — Podczas tych psycho-treningów z dziwnymi halucynogenami,
widzę go czasem… Keith wiedział od początku, że on nadal we mnie jest.
Studiował jego postać i wiedział, że tak naprawdę się go nie pozbyłam.
— Więc nafaszerowanie cię narkotykami
miało ci pomóc odzyskać z nim kontakt, żebyś teraz się tak męczyła?
— Nie — zaprzeczyła — nie mam się męczyć.
Raczej wygrać z nim. Ale jak na razie… daję mu się tylko zmanipulować… Jemu też
się to podoba – te treningi. Dzięki nim może na mnie wpływać, a moim zadaniem
jest mu się nie dać.
— Może lepiej po prostu odpuścić sobie z
tymi treningami…?
— Nie mogę! Zanim się zaczęły Maskarad też
się pojawiał. Rzadziej, ale jednak się pojawiał. Był w moich snach. Torturował
mnie, że chce się wydostać. Teraz mam przynajmniej okazję, żeby dojść do
jakiejś konfrontacji z nim. Poza tym… podczas tych treningów widzę też swoją
przeszłość… — zamilkła, ziewając. — Jednakże, nieważne ile bym miała powodów,
to wszystko jest oczywiste, że zechciałam być z Keithem, aby treningi były
efektywniejsze. On mną tak nakierował. Teraz to rozumiem. I nie dam mu się
więcej.
Cha-cha-cha!
Otarła łzy, podnosząc się z puszystego
dywanu. Znikąd dostała dawkę nowej siły i motywacji do działania. Musi przestać
płakać i zacząć się kontrolować. Już dawno obiecała sobie przestać być słaba;
najwyższy czas wypełnić postawienie.
Usiadła na łóżku i wzięła w dłonie swego
ukochanego bakugana. Objęła go troskliwie, darząc ciepłym uczuciem. Nagle
poczuła się strasznie śpiąca, że usta otwierały jej się co sekundę dla
kolejnego ziewnięcia. Słowa Alice stały się przez to niezrozumiałe dla Hydranoida.
— Pozbę…dę.. s-się Masss…ka-rada…
— Że co? — zapytał.
Wówczas dziewczyna na dobre zamknęła oczy.
Wszystkie siły witalne odeszły, ustępując miejsca zmęczeniu i pozwalając snu
ogarnąć ją całą. Sen nadszedł tak szybko, że dziewczyna wciąż siedziała jeszcze,
trzymając przyjaciela w dłoniach. Zaczęła się chwiać, a potem spadać na
poduszkę. Hydranoid w ostatniej chwili wymknął jej się z rąk i uciekł tym samym
przed zgnieceniem.
— Dobranoc, droga Alice — szepnął, po czym
wdrapał się na poduszkę, na której spoczywała głowa jego partnerki i tam
spoczął, kryjąc się w rdzawych kosmykach włosów i poszewce.
Nie kto inny, jak Maskarad wepchnął ją w
objęcia Morfeusza. W tym śnie, pełnym smutnych i momentami przeraźliwych mar,
zechciał ją odwiedzić.
Posępny, chłodny wiatr zerwał się znikąd i
wraz z kolorowymi liśćmi zaścielił brunatną trawę, na którą to przez okno
spoglądał Keith. Jesienny poranek nastał tak szybko, chociaż nie było ani śladu
po działalności słońca. Na niebie wciąż leżały – jedna na drugiej – w połowie
nocne chmury, których zerwana zawieja nie chciała odegnać hen daleko.
Vestalianowi tego wczesnego ranka brakowało światła, dającego energię niezbędną
do racjonalnego myślenia.
Wraz z resztą zbudzonych wojowników tj.:
Marucho i Dan, popijał kawę, czarną niczym ziemia z najgłębszych warstw planety
i gorzką, jak najgorsze, nieposłodzone kakao. Stał przy szybie, podczas gdy Dan
przeglądał lodówkę razem z Drago, a Marucho kroił sobie chleb na kanapki. Wypatrując
niczego przez okno rozmyślał nad ostatnią rozmową z Maurą – tego imienia nie
potrafił wygnać z głowy. Raz jeszcze zanurzał się w treści ostatnich dialogów,
doszukując się prawdy i kłamstw; przy okazji tworząc sobie jej definicję.
„Maura, Maura, Maura… Członkini Bractwa
Prawdziwego, w stopniu większym bądź mniejszym zaangażowana w śmierć mojej
ukochanej siostry. Niby niezłamana i zła, a jednak okazuje silne uczucie
przywiązania, może nawet jakiejś miłości względem swojego bakugana. Ponadto
była gotowa popłakać się, gdy tak rozmawialiśmy o jej pozycji w tej pieprzonej
organizacji” — wziął następny łyk kawy. — „Chyba, że tylko udawała, żeby we
mnie wzbudzić jakąś litość. Już widziałem osoby, które potrafią płakać na siłę
i udawać. Może została przeszkolona w taki sposób, by móc potem manipulować
ludźmi? Nic o niej nie wiem tak naprawdę, a więc nie mogę brać każdego jej
słowa na poważnie. Muszę ostrożniej się jej przyglądać i – jeśli zechce z nami
współpracować – nie spuszczać z niej oka. A jednak… kiedy widzę przypomina mi
się jej stosunek do bakugana… znów zaczynam myśleć, że może faktycznie jest
dobra gdzieś w środku i tylko została zmuszona do tak haniebnego działania?”
— Keith, słyszysz? — Usłyszał nagle głos
Dana, który go ocucił.
— Nie? Zamyśliłem się, wybacz —
powiedział, odwracając się do przyjaciela. — O co chodzi?
— Marucho, powtórz mu… — poprosił
zrezygnowany Kuso.
Blondyn poprawił okulary i zaczął:
— Mówiłem, że wczoraj zanim poszedłem
spać, wysłałem wiadomość z prośbą o pomoc do naszych dalekich znajomych.
Możliwe, że ktoś niebawem się u nas zjawi i pomoże nam z Bractwem. W gronie
siła, nie?
— Mhm — przytaknął Keith.
— A ty, Keith? — wtrącił Dan. — Masz jakiś
znajomych, którzy mogli by nam pomóc?
— Raczej nie — odparł. — Gus jest równie
zajęty, co my. Musi chronić innych przed Bractwem. Mógłbym się z nim skontaktować
i zapytać, czy ma jakieś nowe informacje, ale raczej nic poza tym. Jest jeszcze
Ace… jednak on po śmierci Miry się mocno zmienił. Odszedł z wojska i
zabarykadował się gdzieś w Vestalii. Zmienił adres zamieszkania i całą resztę.
— Niedobrze. Ja próbowałem zadzwonić
kiedyś tam do Barona i Paige, ale się nie odzywają. Martwię się, czy
przypadkiem coś im się nie stało…
Wszyscy troje zamilkli. Nie był to
przyjemny temat: dyskusja o tym, kto wciąż żyje, a kogo mogło dopaść Bractwo.
Każdy ze znanych im osób został już na początku – pierwszego dnia wizyty
Spectry – poinformowany o istniejącym zagrożeniu. Dopiero teraz jednak zapadła
decyzja o tym, aby się spotkać, złączyć i trzymać razem. Niegdysiejszy dom i
szpital Alice, a obecna baza Młodych Wojowników była ogromny. Spokojnie mógłby
pomieścić i z trzydzieści ludzi.
Wnet w kuchni zjawiła się Julie w różowym
szlafroku. Wyglądała na bardzo wyspaną, choć wygląd jej poczochranych włosów
sugerował co innego. Na prawym ramieniu dziewczyny siedział Gorem. Pomachała
zgromadzonym rękom, po czym spojrzała na Dana grzebiącego wciąż w lodówce i
wywalającego przeróżne opakowania na blat obok: dwa kartony mleka, jeden
pudding czekoladowy, kostkę sera szwajcarskiego, ketchup, dżem truskawkowy, dwa
kabanosy i dwa opakowania różnego rodzaju szynki…
— Danielu Kuso — zawołała go — masz chyba
za duży apetyt! Humor ci się polepszył?
— Humor jest ciągle ten sam. Mam zamiar
zrobić dla wszystkich kilkanaście kanapek, żebyśmy mieli zapas jedzenia na cały
dzień.
— Jakiś plan na dziś? — spytał Keith,
odkładając pusty kubek po kawie.
— Tak. Trzeba wreszcie zbadać ten
znaleziony komunikator. Liczę na ciebie, Marucho — puścił blondynowi znaczące
spojrzenie.
— Się wie! — Marukura zasalutował i zaczął
podawać Danowi pokrojone kawałki chleba. — Swoją drogą, zastanawialiście się
może, kim mogą być pozostali członkowie Bractwa? Chyba połowę z nich dopiero
poznaliśmy, czyż nie?
— Musi być ich co najmniej sześcioro —
wtrącił Keith. — Znamy jednookiego zwyrodnialca walczącego Darkusem, Białowłosego
speca od Ventusa, szatyna z dinozaurem, czyli Subterra, oraz Maurę walczącą
Pyrusem.
— Maurę? — zauważył Dan.
— Zgadza się. Tak nasz więzień ma na imię.
Wczoraj wieczorem sobie trochę z nią porozmawiałem — uiścił.
— Udało ci się dowiedzieć czegoś więcej,
poza jej imieniem? — dopytywał Kuso. Nie tylko on był zresztą ciekawy.
Keith zawahał się.
„Jeśli wspomnę mu o tym, że ta kobieta
powiedziała, iż dla Bractwa nic nie znaczy, Dan straci nadzieję i zacznie znowu
wariować. Lepiej tego uniknąć.”
— Raczej nie — powiedział po namyśle. —
Próbowałem zrozumieć jej dziwne zachowanie i nas przedstawić.
— Jak się zachowywała? — odezwał się Drago.
— Dziwnie. Po prostu dziwnie. Raz była
zimna, niemiła, a potem, kiedy zacząłem jej się pytać, dlaczego w ogóle działa
dla Bractwa, zaczęła mówić, że nie ma wyboru i zachowywać się tak, jakby wcale
nie chciała być zwyczajnie w tej organizacji. Jakby robiła to wszystko z
przymusu i gdyby mogła, odeszłaby. Do tego tuliła się ciągle do swojego
bakugana, że nie ciężko było ją nazwać morderczynią tych stworzeń.
— Może to tylko jakaś gra, żeby nas uśpić
czy coś — rzekł Drago. Dan przytakiwał mu głową.
— Możliwe, a co jeśli nie? — zapytał
Gorem.
— Jeśli nie, to mogła by do nas dołączyć —
przypomniał wczesny plan Marucho.
— Ta. Ale ja nie jestem do końca
przekonany, czy chce się z nią bratać
— stwierdził Dan. — Myślę, że ty, Keith, tak samo, po tym jak zabili Mirę…
Vestalian zamknął na chwilę oczy, by
zdusić w sobie przypływ negatywnych emocji. Jakże on nienawidził, kiedy ktoś
przypominał mu o śmierci siostry.
— Do roboty ludzie — Dan klasnął w dłonie.
— Jemy śniadanie i bierzemy się do pracy. Trzeba przetrzepać satelity.
Shunowi powrót do swojego typowo
japońskiego domu zajął całą noc. Chociaż używał swych ninja sztuczek i poruszał
się po ziemi szybciej, niż rozpędzony rowerzysta, nie mógł trafić tam przed
świtem. Przez prawie całą podróż jego bakugan, Spirit Samurai, nakłaniał do
powrotu; mówił, że popełnia błąd oddalając się od drużyny, że naraża się na
niebezpieczeństwo ze strony Bractwa i ucieczką nic nie osiągnie. Shun po części
się z nim zgadzał. Chciał jednak odejść – usunąć się w cień – by wszystko
spokojnie, w samotności przemyśleć. Nie brał pod uwagę tego, że Bractwo ma
pozakładane kamery prawie wszędzie i od razu dowiedziało się o tym, że opuścił
swoją drużynę, zostając praktycznie sam jak palec…
Rozsunął przesuwane drzwi i wszedł do małego
przedsionka, którego ściany były drewnianym szkieletem układającym się w
kratkę, przez którą to przepruty został półprzezroczysty papier. Pośrodku
pomieszczenia znajdował się podest – kawałek podwyższonej podłogi, na której
leżała szarobura mata. Zasunął za sobą drzwi, które zlały się ze ścianą i
położył się spać, zmęczony po długiej podróży. Nie odezwał się do bakugana ani
słowem, ani on do niego.
Kazami spał do późnego popołudnia; zbudził
go zimny wiatr, który nadleciał od strony rozsuwanych drzwi – były otwarte, a
przecież zamknął je na noc szczelnie, dobrze o tym pamiętał. Czemu więc były
otwarte?
— Co jest, Shun? — zapytał go bakugan.
— Nie jesteśmy tu sami — odpowiedział i
wysunął do niego rękę, aby na nią wskoczył.
Gdy tylko Spirit Samurai znalazł się w
jego dłoni, Shun wyszedł na taras, a z niego zlazł do ogrodu. Przeczesał cały
teren, jednak nie znalazł ani śladu żywej duszy. Zwątpił nawet stwierdzając, że
pewnie coś mu się pomyliło… aż tu nagle znów zerwał się wiatr, z tak ogromnym
pokładem siły, że wręcz pchnął go w stronę lasu rosnącego za ogrodzeniowym
murem. Nie ruszył się z miejsca, zatem zdarzenie powtórzyło się. Nie miał
wątpliwości, że to nie było naturalne.
Zgodnie z wolą żywiołu, przeskoczył mur z
czerwonym dachem i wskoczył na najbliższe drzewo. Skacząc dalej, gnał przed
siebie pokonując kolejne grube gałęzie dębów i klonów. Pomału docierał do łąki,
którą drzewa otaczały z każdej strony i zamykały w kole. Wtedy właśnie, kiedy
znalazł się wystarczająco blisko niej, wiatr ponownie nadleciał i zdmuchnął go
z drzewa, gdy był w locie.
Shun zwinął się i spadł na ziemię, szczęśliwie nie robiąc
sobie przy tym krzywdy.
— Co to było? — zdziwił się Spirit.
Jego partner milczał. Domyślał się, czyja
to sprawka.
— No, muszę przyznać, że skaczesz całkiem
nieźle — rozległ się suchy, chrypliwy głos — Shun.
Po chwili zza drzewa stojącego najbliżej
otwartej polany wyszedł on – Ashcro. Oparł się prawym barkiem o trzon dębu.
Wyglądał nieco inaczej; jego lewe ramię okute było samurajskimi naramiennikami,
przez tors przebiegały liczne pasy ze sztyletami, oczy zaś miał przekrwione…
Lewą ręką bawił się swoim własnoręcznie wykonanym sztyletem, kręcąc nim młynki
na wskazującym palcu.
— Z takim talentem sprawdziłbyś się w
cyrku. Mówię ci, świetnie byś tam pasował. Jak ręka? — zapytał, uśmiechając się
złośliwie.
Shun posłał mu groźne spojrzenie. Ni stąd,
ni zowąd rzucił w jego kierunku cztery shurikeny. Nim te jednak doleciały do
celu, Ashcro rozpłynął się w powietrzu. Znalazł się na gałęzi drzewa, tuż pod
najgrubszą koroną liści.
— Zawsze tak witasz gości? — zakpił. — Nic
dziwnego, że cię nikt nie lubi, a dziewczyna, która kochasz, woli bzykać się z
kimś innym… — urwał – znów nadleciało kilka shurikenów, wymieszanych z kunai’ami.
Ashcro zmaterializował się z powrotem na
ziemi. Jakim cudem się tak szybko teleportował? Czyżby też miał jakieś
zdolności ninja?
— Nie używaj przeciwko mnie sztyletów.
Dobrze radzę — rzekł. Wówczas Shun dostrzegł, że ten zdołał pochwycić jeden z
krótkich nożyków; obniósł się z nim, trzymając w dłoni jak trofeum.
— Czego chcesz?! — zawołał Shun.
— No i po co zadajesz debilne pytanie? Od
razu jak się zjawiłem, zacząłem cię wkurzać, to chyba jasne, że chcę walczyć? —
Dobył zielonej karty, a jego bakugan wyskoczył zza ramienia.
— Przyszedłeś walczyć? I tylko po to? Czy
może po to, żeby zabrać mnie do swojej bazy i tam odprawić na mnie jakiś
rytuał? — mówiąc to, przygotował swój pokrowiec z kartami.
— To druga część planu.
— A więc nie możesz mnie zabić.
Potrzebujecie mnie całego i żywego — rzucił pewnie siebie.
Ashcro prychnął pod nosem.
— Polemizowałbym — rzekł. — Możemy już
zacząć?
A jednak moja intuicja zawiodła. Rozdział ukazał się w piątek. :O
OdpowiedzUsuńNom. :x Biorę się za Xiaolin, póki chce mi się pisać i oczy się nie zamykają. :x
UsuńA Ty weź się za swoje opowiadanie! :Q Chce wiedzieć wreszcie, co tam z Chasem i z Kimi... Moje fantazje nie pozwalają mi żyć. xD
UsuńWejdź na gg, wysłałam Ci spojler. xD
UsuńBiorę się za czytanie, jutro pewnie zostawię opinie.
Widzę, że będzie Alice, która snuje rozważania. :O
Ano, Alice snuje w tym rozdziale dosyć dużo. :x Nie tylko ona.
UsuńAlice wreszcie sobie wszytko przemyślała. Mądra dziewczyna. I do jakież ciekawej konkluzji doszła. :O Fanki pary AlicexShun oszaleją z radości. A mi szkoda Sepctry. W sumie... Shun był pierwszy, no ale skomplikował sprawę. Kurcze, przypadek Alice to swoisty dr. Jekyll. Na zdanie, że Maskarad chce się uwolnić, przeszył mnie dreszcz, uwierzysz? :O A później ruda zasnęła, bo wariat w masce chce ją odwiedzić we śnie. I ten... pisałaś kiedyś, że para AlicexMaskarad byłaby ciekawa, ale jednocześnie chora, bo on jest jej alter ego czy coś. No... to ten, to mnie się tam podoba myśl o odwiedzinach, nocnych marach etc. xD
UsuńOkeeeej. Spectra. Czy wspominałam pod ostatnim rozdziałem, że ma w sobie coś słodko-naiwnego z Omiego, który uparcie chce we wszystkich widzieć dobro? W każdym razie dziś się to zmieniło. Huh, widać, że częściej używa rozumu niż ninja. Podsumowując, nie mogę się doczekać sztuczek Maury, która za zadanie ma go usidlić. ;V
W ogóle ten rozdział był miłą odmianą. W sensie atmosfera się bardzo rozluźniła, Dan się nie rzuca, mają jakieś plany i chęci do działania. Uf, wreszcie myślą jak drużyna, kurde. Hah, jednooki zwyrodnialec. xD Teraz już bezoki. A wgl oni tam mają kabanosy? xD
Coś mnie dreszcze przechodziły przy czytaniu rozdziału, bo tekst: "nie jesteśmy tu sami" przypomniał mi te wszystkie horrory i thrillery, gdzie główny bohater uświadamia sobie, że jest w tarapatach na pięć minut, zanim z krzaków/zza ściany wylezie morderca. :O
Kurde no, no to czekamy na śmiertelny pojedynek z mnóstwem słownych potyczek, jak np. jak tam z łapką oraz dziewczyna cię nie kocha, woli się bzykać z innym! xD Uu... a nie, na tym polu to raczej Ashcro ma Shuna w garści.
Rewelacyjny tytuł kolejnego posta. Łacinka jest super, kiedy nie trzeba uczyć się jej gramatyki. Ratunku! ;-;
Weny! Pozdrawiam. ;*
Alice zawsze była opisywana, jako ta najinteligentniejsza z drużyny - niby na równi z Marucho, a lepsza od Shuna i Spectry. Musiała więc dojść do tych konkluzji itp. xD Popłakać jeszcze trochę, chociaż już wcześniej Maskiego podejrzewała. Ta. Jeśli są tu jakieś fanki AlicexShun to niech się cieszą tym rozdziałem. I płaczą, bo ona doszła do tego, żeby z nim być, a Shuna w bazie już nie ma. xD Ty wolałabyś SpectraxAlice?
UsuńDr. Jekyll? :D Nic mi to nie mówi. :x
Długo, ale to bardzo długo fascynowałam się parringiem MaskiexAlice. Pisałam o tym opo, oglądałam co rusz jakieś video na yt poświęcone tej "parze". xD Teraz już tak nie robię - nic z bakugana nie oglądam. x.x Ale przyznam, że i tak chciałabym cos takiego o nich przeczytać. Nawet jeśli to wgl nie jest moralne itp, bo on jest tak naprawdę nią, tylko, że jej męską wersją. Ja go sobie traktowałam zawsze tak - charakter może mieć totalnie przeciwny do jej, ale czemu nie jest tak samo z inteligencją? Alice jest mądra, więc jesli on jest jej przeciwieństwem - jest facetem i jest zły, kiedy ona tak dobra, to czemu nie jest głupi? W anime co chwile zadziwiał wymyślnymi strategiami. No i włosy blond - ona rude, więc czemu akurat blond, a nie czarny, czy brąz? No kurcze, można by tak spekulować i spekulować, więc ja go traktuje jako drugą osobę, która jakby się z niej wykluła. Posiada jej cechy, ale zrodził się z rdzenia Ciszy (bodajże) to jest zupełnie inną duszą, która wykorzystywała jej ciało. Co by się stało, gdyby ta dusza ucieleśniła się? Nom. Takie moje pomysły na parę dalej idą... xD Zawsze jakoś lubiłam wiązać tych, którzy nie mają szans na bycie razem. No może z wyjątkiem SasuSaku z Naruto.
To dobrze, jak to się zmieniło! xD Spectra używa mózgu bardzo często, więc trza to wreszcie pokazać... Dać mu jakiś charakter by pociągał... jak robi to dla mnie w anime. Jego chyba jedynego już tylko lubię oglądać. ^^"
Ano, Blake to teraz bezoki zwyrodnialec. xD Nie wiem czy w Japonii mają kabanosy. Ogólnie są w bakugan city, czyli w miejscu gdzie są ludzie różnego pochodzenia. Sama drużyna jest pomieszana - Alice jest przecież Rosjanką. Pomyślałam sobie, że moge je tam wcisnąć. No i... widziałam reklame kabanosów w tv, gdzie to jakiś Japoniec je dzielił i coś tam mówił, że są suche. XDD
O, czyli często Cię dreszcz przechodził, jak i przy Shunie miałaś tak. :D Jesteś pewna, że Ashcro ma Shuna w garści? ;x Hm, jeśli on wygra, to weźmie Shuna do siedziby Bractwa, a wtedy na ołtarz... nie brzmi dobrze! :O
A co, Ty uczysz się łaciny?:x
Parafrazując fraszkę Kochanowskiego: Szlachetny Shunie, Alice się nie dowie, Jako cię kocha, aż z bazy nawiejesz.
UsuńCzy jakoś tak.
:D
Alice i Spectra? Niee, raczej nie. Szkoda mi Spectry, ale od razu ich wiązać? Za wcześnie. :D
Dr. Jekyll miał podwójną osobowość, któregoż druga cześć była ucieleśnieniem zła(i wyglądała bardzo nieatrakcyjnie), mrs. Hyde'a. Wprawdzie nie oglądałam filmu ani nie czytałam powieści, jednak wspomnienia postaci przejawiały się w komiksach, książkach i filmach dokumentalnych(np. o Kubie Rozpruwaczu >.>). I przypadek Alice - Maskarad przywodzi na myśl Jekyll - Hyde. Hmm... może to tym Japończycy się kierowali, gdy tworzyli serial? XD
Och, rozumiem, rozumiem. Bardzo lubię niekanoniczne parringi. A ten tu jest bardzo niekanoniczny. Twórcy ff mają tyle możliwości. ;O Zależnie od naszej woli można nagiąć zasady właśnie poprzez takie doszukiwanie się tropów, nieścisłości... :3 I wiesz co? Nabrałam pierońskiej ochoty na przeczytanie czegoś w ten deseń. *.*
Może AlicexMaskarad w one-shot'cie jakimś kiedyś coś... :D
Sakura i Sasuke jakoś nie zaistnieli w mojej spaczonej wyobraźni. Był moment, gdy chciałam ją spiknąć z Gaarą. xD Nie zadawaj pytań dlaczego. Już nie pamiętam. xD
Aaa, faktycznie: "Takashi właśnie wrócił z Polski! Kabanos, ekstra, się kruszy!" xD
Przechodził dreszczyk, przechodził.
A nie ma go w garści?
Hmm, Ashcro twierdzi, że polemizowałby. Może zechce go od razu dziabnąć, a na rytuał wezmą kogoś innego. Dana na przykład. >D Mimo wszytko mam nadzieję, że nie będę zmuszona tworzyć parafraz z Trenów.
Tak. Kocham twórczość Jasia Kochanowskiego. Na temat do ustnej maturki go wybrałam. <3
Zaczęłam się uczyć. W prawdzie tylko dwie lekcje po 1,5 godziny, jednak gramatykę już zdążyliśmy liznąć na tyle, żeby stwierdzić, że jest porypana. Dwa teksty do tłumaczenia mam. Och, oczywiście bez Translatora się nie obejdzie, choć zaufania do niego nie mam. ;O
Rozdział super. Czytałam go sobie po 1:00 w nocy ( nie mogłam zasnąć i przy okazji rozładowywałam telefon. Po przeczytaniu rozdziału zasnęłam). Doszłam do połowy a tu masz - bateria padła:-/ Ja to mam pecha.Szybko podłączyłam ładowarkę, włączyłam telefon i czytałam dalej. Do rzeczy. Alice nareszcie przemyślała dokładnie wszystko. Maskarad chce się wydostać - o kurczę:O
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy przebieg pojedynku między Ashcro i Shunem:)
Życzę weny i pozdrawiam:)
No nieźle. :x Czyli moje opowiadanie też jest dobre na dobranockę! ;D A przynajmniej ten rozdział, bo nie wiem czy fragment z wydłubywaniem oka lub inne drastyczne sceny pomogłyby w zaśnięciu. ;x
UsuńA co z środkiem rozdziału? Tylko fragment z Alice i z Shunem/Ashcro był ciekawy, że skomentowałaś - pogaduchy drużyny już nie? ;D
No tak;-) Ja tam nie śnię koszmarów. Takie sceny mnie nie zrażają. Jak coś to takich scen nie czytam po nocy bo dostaję ochrzan od siostry że marnuje neta. Środek opowiadania też jest fajny. Sytuacja się trochę rozluźniła. Nie napisałam wcześniej bo byłam padnięta w minioną sobotę. Nogi bolały, cała przyjechałam zlana potem(umyłam się) i po prostu miałam swoje humory. Najpierw zasuwałam rowerem po auto, potem autem jechałam po mamę pod jej zakład i do miasta na 3 godziny. Po zakupach pojechałam po rower i rowerem do domu. I pół soboty mi zleciało;-) Poszłam na spacer z psem ochłonąć. Humor od razu się poprawił;-) Ech... Co za dzień...
Usuń„Przystojnego Vestaliana, gotowego ją wesprzeć w każdej chwili, ale nic poza tym.” Odmiana taka sama jak w przypadku „Ziemianina”. Czyli „Vestalianina”.
OdpowiedzUsuń„Vestalianowi tego wczesnego ranka brakowało światła, dającego energię niezbędną do racjonalnego myślenia.” Vestalianinowi.
„Wraz z resztą zbudzonych wojowników tj.: Marucho i Dan, popijał kawę, czarną niczym ziemia z najgłębszych warstw planety i gorzką, jak najgorsze, nieposłodzone kakao.” Danem.
„Pomachała zgromadzonym rękom, po czym spojrzała na Dana grzebiącego wciąż w lodówce i wywalającego przeróżne opakowania na blat obok...” „...pomachała ręką...”
„...Białowłosego speca od Ventusa, szatyna z dinozaurem, czyli Subterra, oraz Maurę walczącą Pyrusem.” Nie powinno być z małej litery: „białowłosego”?
„Do tego tuliła się ciągle do swojego bakugana, że nie ciężko było ją nazwać morderczynią tych stworzeń.” Przez przytulanie bakugana łatwo było ją tak nazwać? A nie ciężko?
„— Ta. Ale ja nie jestem do końca przekonany, czy chce się z nią bratać — stwierdził Dan.” Zjedzony „ogonek”: „chcę”.
„Vestalian zamknął na chwilę oczy, by zdusić w sobie przypływ negatywnych emocji. Jakże on nienawidził, kiedy ktoś przypominał mu o śmierci siostry.” Vestalianin.
„— Zawsze tak witasz gości? — zakpił. — Nic dziwnego, że cię nikt nie lubi, a dziewczyna, która kochasz, woli bzykać się z kimś innym…” Ogonek: „którą”. No, to na tyle.
I mamy płaczącą Alice. Znowu. Tym razem ze wstydu.
Gill: Strasznie płaczliwa z niej dziewczyna. U nas chyba takich nie ma.
Stoica: Musi żałośnie wyglądać. Z zapuchniętymi oczami. Pewnie jeszcze dziewczę się zagilliło. *chichocze*
Gill: Bardzo śmieszne. No, normalnie żart na najwyższym poziomie.
Stoica, nie drażnij go. Dalej. Wreszcie Alice zaczęła poważnie rozmyślać. Skoro Shuna darzy wielkim uczuciem, to nad czym tu się zastanawiać? Ee. Chce wyrzucać Maskarada?
Ruth: A on nie jest tak jakby częścią niej? Nie należy go potraktować jak...drugiej osobowości? Ja nie mogę wyrzucić Eris. Cel terapii jest taki, żebyśmy były jedną osobą. Tylko ona nie chce współpracować... W każdym razie wyrzucanie Maskarada jest złe.
No, no. Maskarad gada w głowie Alice. I ona mu odpowiada. Dobrze, że nie na głos. Dopiero by było...
Stoica: Do szaleństwa jeden krok! *śmieje się jak wariat*
Ee. Psycho-trening z halucynogenami? Okeej....
Stoica: Phantom daje jej magiczne grzybki?
To nie muszą być „magiczne grzybki”. Może coś innego. O jaa. Nieźle. Maskarad może od tak uśpić Alice.
Spectra dużo rozmyśla o Maurze. Ile ma wątpliwości. I dobrze. Heh. Z jednej strony chcę, żeby trzymał się tego, że ona może udawać, a z drugiej, żeby dał się jej omotać i zostawił Alice Shunowi Gehabich. Ale też...z trzeciej strony chcę, by Kazami cierpiał. Ach! Tyle sprzecznych uczuć! XD Hm. Marucho próbował do Paige dzwonić? Tej Gundalianki? Nie do Krawlera? On by raczej był lepiej poinformowany o tym, co się dzieje. Że bardziej zarobiony przez to, że jest dowódcą armii?
Gill: Gorzej wybrać nie mogli.
O! Dan robi wszystkim kanapki! W szoku jestem normalnie! Mniejsza o Rena i kanapki. Teraz Kazami. Czyli poleciał przewietrzyć umysł. Wreszcie zechciał pomyśleć. Choć się zbytnio nie namyślał. Ale, ale! Ashcro nie wie, że to niegrzecznie wchodzić do czyjegoś domu bez zaproszenia? Bo mu dam po łapkach linijką! Sorki. Mam lekką głupawkę. XD Hmm. Żyje u ciebie w opowiadaniu dziadek Shuna?
Wracając. Wkroczył w końcu Pan Wiatru... *słychać nieudolnie tłumiony śmiech Stoiki* Oj, przestań. Nie o taki chodzi... Huhu. Jak pomiata Kazamim. Zawiewa nim gdzie chce.
UsuńAirzel: Pff. Zefirkowi się oferma poddaje.
Było napisane „z ogromnym pokładem siły”. Czytaj uważniej. Łiii! Jest skakanie po drzewach!
Airzel: Mam jedną uwagę. Nie mógł Kazamiego zdmuchnąć z drzewa, kiedy tamten był w locie, w powietrzu pokonywał dystans między...
Dobra, Airzelku. Wszyscy na pewno ogarniają.
Stoica: Chrypliwy głos? Ashcruś ma chrypę? Jakie biedactwo.
Mniejsza. Serio Kazami daje się łapać na takie marne prowokacje? Cyrk? Że niby jego dziewczyna woli się z innym bzykać? No, może to drugie jest mocniejsze. A zaraz. Alice nie jest jego dziewczyną. So sad. Ech. I standardowym pytaniem Shunek rzuca: „Czego chcesz?!” No ej. Jak mogłaś w takim momencie przerwać? Spotkanie tej dwójki i zero krwi Kazamiego?
PS. Oj, zrobiłaś mi tym rozdziałem dzień. A kiedy się cieszę często dostaję głupawki. Mój komentarz może być bardziej walnięty niż zwykle. XD Byłby dużo wcześniej, ale ciężko się pisze między atakami kaszlu. No i miałam go już napisanego... Tylko pech chciał, żeby przed opublikowaniem wywaliło internet i musiałam od początku zacząć. ^^”
PPS. Nieźle. Musiałam podzielić komentarz, bo był za długi. O.O
".. a z drugiej, żeby dał się jej omotać i zostawił Alice Shunowi Gehabich." No, rozpędziłam się i niepotrzebnie dopisałam nazwisko Alice w takim miejscu. -,-
Usuń"— Co się dzieje!? — zawoł Hydranoid, widząc jak dziewczyna sama zwala się z łóżka i upada na podłogę, łapiąc za głowę." Brak końcówki wyrazu: "zawołał". I chyba najpierw pytajnik, a potem wykrzyknik.
UsuńSorki. Znowu coś przeoczyłam. Z której strony ze mnie Sokole Oko? Ciągle coś przegapiam.
Tak, Maskarad jest częścią Alice, której de facto pozbyć się nie można. Mam jednak pewną wizję, którą bardzo chciałabym zrealizować. Dobrze jest znać Twoje zdanie, Ruth. Sama uważam, że wyrzucenie-wyrzucenie Maskarada jest złe. Zobaczymy, co powiesz potem... ;p
UsuńHahaha, grzybki sobie raczej daruję.
Skoro Maskarad potrafił nakierować Alice, żeby uciekła wojownikom i poszła za róg aby założyć maskę, dlaczego by i nie wprowadzić jej w sen? Maskie może w wuj za dużo rzeczy.
Spectra był jako tako uważany za inteligentnego kolesia, który miał tendencje do częstych rozmyślań, lubił coś pomyśleć, trzymać w tajemnicy i powiedzieć wtedy, jak się go o to zapyta. No to co... niech pomyśli o Maurze i o tym, co może kombinować. Kto wie, może nawet nie uda się Maurze go uwieźć?
I taa, następny rozdział to walka Shuna z Ashcro. Z racji, że zrobiłam długa przerwę postaram się, aby była jakaś taka "super". No i, święta zaraz. Wezmę się za pisanie jutro. Nie można Was tak tu zaniedbywać...
Dziękuję za wyłapanie błędów (któryś już raz) - NAPRAWDĘ je poprawię...
Pozdrawiam!
SHUN!!! T^T
OdpowiedzUsuńShun: Zaczyna się...
Żyję w rozdwojeniu ;-; Z jednj strony chcę żeby go pojmali, a z drugiej wolę żeby wygrał ten pojedynek ;-; No bo jak go porwą to będzie fajniej, ale patrząc na dotychczasowe postępy Młodych Wojowników czarno widzę jakiś ratunek -,- Oczywiście zanim mi Shuna kaputną ;-; Layali... Ale jak już zginie to w wielkich męczarniach, ta? *.*
Shun: =.=
Oczywiście, jeśli kogoś uśmiercać to tylko w wielkich męczarniach. Niestety nie daję gwarancji, że ktoś zginie w następnym rozdziale. Wiesz, napięcie i te sprawy. ;p
UsuńJak zawsze ostatnia -_- ale do rzeczy. Jeeezu kolejny świetny rozdział! Alice walczy z Maskaradem :) osobiście jestem po stronie Masqarada ;) Keith myśli o Maurze ^^ czuję romansik ;) ooo! Mój ulubiony bohater wkurwia Shuna heh. Widzę, że Ashco jest bardzo potężny :) pozdrawiam i zapraszem do siebie ;)
OdpowiedzUsuńNie taka ostatnia. Osobiście też jestem po stronie Maskarada. xD Jego bardziej lubię. Ale... nie mogę w opowiadaniu nikogo faworyzować, gdyż nie jestem tutaj sama, a intencja zakłada, że piszę je dla Was, nie dla siebie. No, dla siebie też - ćwiczę warsztat pisarski i realizuję pomysł.
UsuńMogę zadać głupie pytanko mój komentarz się dodał, czy skasował?
OdpowiedzUsuńCzyli jednak usunoł znowu :(
UsuńZarówno ten jak i poprzedni rozdział bardzo mi się podobały, niestety poprzedniego nie zdążyłam skomentować. Przepraszam.
Muszę przyznać, że dużo się dzieje. Alice odkryła że jej miłością życia jest Shun. I że beszczelnie wykorzystała Spectre.
Maskarad:I wszystko zrzuciła na mnie!!!
A co to nie twoja wina!?
M:Moja wina, że ma wachania hormonów*obrywa butem*
A co do Keitha... Czyżby Maura go zauroczyła~
No i będzie walka Shun i Aschro~ mogę dostać resztki przegranego? Proszę~
Nie wiem co to znaczy "nie zdążyłam skomentować". ;p Przecież ta opcja nie ucieka? I nie mówię tego dlatego, że koniecznie chce nowego komcia, mam ich w pip i nawet na nie nie potrafię odpowiedzieć. xd "Weny" nie mam, jak to sobie wmawiam.
UsuńNo, Maskie-chan, wszystko na Ciebie zrzuciła, jędza!
Hm, czyżbyś nie cieszyła się z tego, że Alice woli Shuna? W tej kwestii mogę zdradzić, że chyba pójdę z "kanonem".
Niestety, żadnych resztek nie będzie. (ups, spojler)
Dużo mnie ominęło.
OdpowiedzUsuńI jak dużo mam do czytania :O
Poproszę jakieś streszczenia!
A powinnam czytać książkę na polski xd
No cóż....
Naprawdę dużo ominęłam.
Kompletnie nie wiem o co chodzi.
Chociaż Alice dopiero teraz stwierdza, że Shun to jej wielka miłość.
No, w idealnym momencie wróciłam :D
Ach ten Maskarad, mógłby się już ucywilizować ;/
Shun i Aschro walczyć będę.
Chyba poleje się krew...
Oby nie kończyny!
Moja wyobraźnia nie wytrzyma ;c
No cóż mogę jeszcze rzec...
Postaram się wpaść na następny rozdział!
Nie robię streszczeń! :Q Rozdziały i tak są krótkie, raz dwa można przeczytać. Ich walka pojawi się może w tym tygodniu, wypatruj więc inifnity-bakugan na głównej bloggera.
UsuńPozdrawiam i miło Cię znów widzieć!
hej Layali, kiedy nowy rozdział? Napisz go wreszcie proszeeeeeee
OdpowiedzUsuńTa, ja też tak na siebie krzyczę: "Leniu śmierdzący, skończ robić wszystko inne, tylko nie bakugan. Tyle pracy i czasu w to włożyłaś, nie wolno tego teraz tak zostawić! Obiecałaś! Napisz wreszcie nowy rozdział!"
Usuń- może w tym tygodniu.
napisz następny rozdział!!!!!Pliiissssss tak ładnie cię proszę!!!!!
OdpowiedzUsuńA kto mnie prosi? :>
Usuń4 lata... Już blisko tyle minie od publikacji tegoż rozdziału. Co mogę powiedzieć o tej książce? Najlepsza historia Bakugan jaką czytałam. Nawet twoja "dziwna" interpretacja mojego syna była (choć trudna) do wytrzymania. Jednak kocham to i nie mogę ścierpieć, że wszystko umiera... Dlaczego? Może kiedyś zdarzy się cud i będzie mi dane przeczytać rozdział 23? Tylko nadzieja może nas trzymać przy marzeniach...
OdpowiedzUsuńO kurde,ile to już lat minęło a ja sobie przypomniałam :)
OdpowiedzUsuńJezu jak ja nie mogę się doczekać aż będzie ciąg dalszy tego opowiadania. Chciałabym się dowiedzieć co będzie dalej z Runo i Tigrerą oraz zabieram się za pisanie swojego opowiadania :) mam nadzieje, że Danowi uda się uratować Runo ???
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała sie dowiedzieć bo akurat na to opowiadanie weszłam przez zwykły przypadek .... Więc chciałabym się dowiedzieć co będzie dalej więc plisss... Pisz dalej
To byłby piękny powrót, gdyby nadeszła kolejna część.
UsuńTa książka jest cudowna. Moim zdaniem dużą popularność zbiłabyś na Wattapdzie. Pomyśl nad tym PLIS xd
OdpowiedzUsuńZapraszam też serdecznie do siebie 😘 KirittaDbska zaprasza xdd ( Tylko uwagą na choroby oczka z powodu moich pierwszych rozdziałów kiedyś je poprawie xdd
UsuńEh, jest mi smutno z powodu spectry. Nie kocha prawdziwie Alice i jak nic da się omamić Maurze. :c
OdpowiedzUsuń