—
Zrobione. Jaka jest dalsza część twojego genialnego
planu? — zapytała nie oszczędzając tonu z nutą sarkazmu i szczerego
zaciekawienia.
—
Potrzebuję kogoś w wewnątrz budynku, kto pomoże mi dostać się do środka —
zaczęła Maura. Wówczas Bambi dosiadła się do niej i założyła nogę na nogę.
—
Chcesz bym użerała się z Marucho i jednocześnie znalazła chwilę, by otworzyć ci
na przykład jakieś okno, oraz jeszcze powiadomić cię o tym? I to tak, by nikt
nie zauważył?
—
Jesteś sprytna, a więc dasz sobie radę, czyż nie? — Maura rzuciła dosyć groteskowo , a z takim tekstem Bambi z aspektu na potrzebę pielęgnowania swojej
reputacji pośród członków Bractwa, nie mogła się nie zgodzić.
—
Tak, dam sobie radę. Nie wiem tylko, czy może aby się jeszcze nie wstrzymać?
Część wojowników jest w Nowej Vestroii. Dzisiaj nie wrócą, a zatem nie lepiej
poczekać? Akurat wyciągnięcie od Marucho informacji, kiedy wróci reszta ich
bandy to bułka z masłem — zasugerowała.
—
Myślałam o tym, ale to zbyt duże ryzyko,
że pierwsze podejrzenia padną na ciebie, kiedy Bakugany
zostaną już skradzione. Nawet jeśli przez cały czas towarzyszyłabyś Marucho.
— Tak, zgadza się, ale czekanie na powrót reszty wojowników w ich bazie
w ukryciu może zająć wieczność.
— Nie zajmie. Wojownicy muszą wrócić na Ziemię jak najszybciej. Jeden z
nich jest ranny, a na Vestroii nie mają lekarstw, żeby mu pomóc. A przynajmniej
nie takich na dłuższy okres czasu. Po prostu muszą wrócić. No i bakugany
obronili, toteż trzeba wracać do Marucho i Julie. — Robiąc pauzę, Maura wzięła
łyk białej kawy, by po chwili dodać coś z innej beczki. — Swoją drogą jest to
niezła okazja, żeby zaatakować tych dwójkę i porwać, tak jak Misaki.
— Też tak sądzę, jednakże Pan się nie zgadza — wydukała Bambi,
przejeżdżając koniuszkami palców po powierzchni stołu w tę i z powrotem. —
Przyznam niestety, że z jego
stwierdzeniem, iż trzymanie na raz
więcej niż jednego wojownika równa się ze zwiększeniem ryzyka związanym z ich
próbą ucieczki, nie da się nie zgodzić — dodała na jednym oddechu.
Maura nie mając w zwyczaju w tak wiele słów ubierać jedno zdanie,
zgodziła się krótko i zwięźle:
— No.
Kawa w jej porcelanowym kubku powoli stygła. Całkowicie zdążyła
wystygnąć do momentu, w którym to Bambi przerwała ich rozmowę o naiwności
powszechnie znanego z geniuszu Marucha, chcąc iść przyszykować się do spotkania
z nim. Dopijając zimną kofeinę, Maura rozmyślała raz jeszcze nad swoim planem,
w którym to ma dać się złapać wojownikom, a przedtem ukraść i po kryjomu wysłać
bakugany Bambi. Jak zwykle wszystko zakładało pomyślne zakończenie.
Stwierdziła, że praktycznie wszystko, co planuje Bractwo zakłada na końcu sukcesywny
tryumf. Z takim samym podejściem Bambi raczyła zamieszkać w mieszkaniu
odpoczywającego na Hawajach państwa Yoshimoto. Potrzebowała miejsca
umacniającego maskę osoby ani trochę nie związanej z Bractwem, i do którego
mogła zapraszać Marucho, bo przecież zapraszanie do siebie musi działać zawsze
w dwie strony. Plan zakładał, że do czasu ich powrotu, Bractwo osiągnie już
swój cel. A ponieważ nie mogła być też osobą bezrobotną, udawała, że pracuje w
księgarni w centrum Tokio. Jak dowiedziała się o wyjeździe państwa Yoshimoto,
oraz jak zdobyła klucze do ich mieszkania?
Wyglądało to mniej więcej tak:
1.
Najpierw zaczyna się od wybrania sobie niepracującej rodziny (czyli
takiej na przykład na emeryturze) i śledzenia jej przez dwa tygodnie. W ten
sposób Bambi dowiedziała się, gdzie mieszkają Pan i Pani Yoshimoto.
2.
Następnie należy wyciągnąć trochę
pieniędzy ze swojej kieszeni – Bambi zakupiła dwa bilety na długoterminowe
wakacje na Hawajach i wraz z profesjonalnie zaprojektowaną przez siebie ulotką
mówiącą „O to szanowni Państwo wygraliście całkowicie darmową wycieczkę”, razem
z pierwszym lepszym uzasadnieniem, dlaczego to właśnie oni, wrzuciła im
wszystko do skrzynki na listy.
3.
Państwo Yoshimoto mieli mieszkanie w bloku oczywiście zabezpieczone
alarmem i z nowoczesnymi zamkami, tak, by włamywacze mogli sobie tylko pomarzyć
o rabunku w tymże budynku. Jednakże Bambi nie miała przeciętnej inteligencji, a
że uwielbiała konstruować różnego typu wynalazki ułatwiającej jej życie, nie
miała najmniejszego problemu z wykuciem idealnie pasującego klucza, a kolejnie
z dezaktywacją alarmu mieszkania.
I tak o to Bambi mogła cieszyć
się całkowitą swobodą korzystania z mieszkania. Jedynie musiała uważać, by
sąsiedzi jej na tym nie przyłapali. Było to według niej lepsze niż wynajmowanie jakiegoś wolnego mieszkania. Wtedy trzeba podać swoje dokumenty, a to już problem dla takiej organizacji...
Do czasu porażki na Vestroii, wszystko im się udawało. Miała nadzieję,
że tym razem nie zawiedzie swego Pana, ani siebie.
Alice po raz kolejny złapała się za głowę. Ten ból rozpychający czaszkę
od wewnątrz był nie do zniesienia. Tak jakby dosłownie coś chciało się z niej
uwolnić. Cierpienie przychodziło falami; kiedy nadeszła chwila odpoczynku,
rudowłosa podniosła się z łóżka i podeszła do zawieszonego na ścianie lustra
bez ramy. Po raz kolejny spojrzała na siebie i wywnioskowała, że coś jest nie
tak z jej wyglądem. Formalnie wszystko było jak zwykle na swoim miejscu i nic
się w niej nie zmieniło, nie licząc pojawienia się delikatnych sińców pod
oczami. Problem leżał gdzie indziej, w głębi jej świadomości. Wpatrywała się w
swoje odbicie i stwierdzała, że już się sobie nie podoba. Że należałoby coś w
sobie zmienić.
„Może by tak przefarbować włosy?” – rozmyślała.
Chęć zmiany wyglądu wiązała się poniekąd z ostatnimi wydarzeniami,
które wniosły zmiany, mniejsze bądź większe. Jedną z główniejszych zmian był
obiekt zainteresowania i to ten też problem ciągle ją nurtował. Biła się
pięścią w serce czując się winna tego, co się wydarzyło między nią a Shunem, a
jeszcze później ze Spectrą.
Nie żałowała wczorajszego całowania z tym drugim. Wręcz przeciwnie –
zaspokoiło ją to. A mimo wszystko teraz stała na krawędzi zwariowania, bo
straciła pewność, czy aby na pewno z Keithem będzie szczęśliwsza. Zawsze czuła
coś do Shuna i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nigdy jednak nie
potrafiła wytłumaczyć sobie w pełni czy jest to miłość jaką darzy się
mężczyznę, czy może brata, z którym dzieli okres nieszczęśliwego, osieroconego
dzieciństwa.
Nagle z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi.
— Proszę.
— Przyniosłem ci śniadanie, Alice — powiedział Keith i nie czekając na
jakąkolwiek odpowiedź, wniósł tacę z jasnym pieczywem do pokoju.
— Dziękuję — odparła Gehabich. Nie miała apetytu, toteż obojętnie minęła
tacę postawioną na stoliku przy łóżku i zaczęła rozczesywać swoje włosy.
— Wszystko w porządku? — Keith nie krył swojego zaniepokojenia.
— Tak — skłamała niezbyt umiejętnie.
— Mhm. Przecież widzę, że jesteś blada jak ściana i chwiejesz się na
nogach. Więc?
Westchnęła.
— Nadal odczuwam efekty uboczne teleportacji.
Keith podszedł do niej i objął ją w pasie.
— Najwyższy czas zacząć nasze treningi.
— Nie mam siły ani też chyba ochoty na pojedynkowanie się, jeśli o to
ci chodzi.
— Nie, nie o to — uśmiechnął się. — Co powiesz na medytacje?
— Medytacje? Nigdy tego nie robiłam — rzekła.
W jednej chwili Keith wziął ją za rękę.
— Chodź ze mną.
Zabrał ją do miejsca spowitego mgłą i ponurą atmosferą, tworzoną przez
skaliście rzeźbione kamienie osadzone w czarnej ziemi wraz z łysymi, karymi
drzewami. Maszerując żwawo na przekór strachowi, Alice trzymała się blisko
Keitha i trzymała go kurczowo za rękę. Swój uścisk zmniejszyła wraz z chwilą, w
której to ciemna puszcza zaczęła ustępować polanie z brunatną trawą, nad której
tańczyły fioletowe świetliki. Dominująca paleta kolorów w otaczającym ją
krajobrazie mówiła jasno – są w części Nowej Vestroii, w której lubują przebywać
Bakugany Darkusa.
— Tutaj — odezwał się Spectra, otwartą dłonią zakreślając czystą polanę
pod ich stopami. — Usiądź proszę.
Usiadła wraz z nim na twardej ziemi w typowo japońskim siadzie. Dla
rudej Rosjanki ten styl siedzenia szczególnie kojarzył się z Shunem, który
będąc ninja siadał tak przy każdej okazji.
— Będziemy tak medytować? — spytała, uśmiechając się.
— Mhm. Oddychaj głęboko.
— Myślałam, że siedzisz tylko w laboratoriach jak twój ojciec… —
zamilkła, bo wówczas zorientowała się po zimnym, a zarazem zaskoczonym
spojrzeniu Spectry, że to nie najlepszy temat do rozmowy.
— Przeważnie tak jest. Ale proszę, nie rozmawiajmy o tym — odparł jej, a
Alice zarumieniła się wstydliwie. — Oddychaj głęboko — powtórzył.
A gdy Gehabich zaczęła oddychać głębiej poczuła zrazu dziwny, octowy
zapach, który z początku wirował w jej nozdrzach drażniąc ją. Gdy jednak
przyzwyczaiła się do niego, zanikł całkowicie a ona odniosła wrażenie, że
odpływa.
— Czujesz to?
— Ale co? — zapytała, jakby nie znała odpowiedzi.
— To miłe uczucie. Daj się porwać.
I dała się porwać.
W jednej chwili wystraszyła się nieco tego nowego doznania i otworzyła
oczy. A przynajmniej tak jej się zdawało. Tak naprawdę oczy miała wciąż
zamknięte – to w wizji, która ją nagle opętała obudziła się, ale z miejsca się
nie ruszyła.
Raptem przed jej oczami pojawił się obraz blondwłosego, zamaskowanego
wojownika, odzianego w ciemnofioletowy płaszcz. Tego samego koloru iskrzyła się
aura wokół jego sylwetki.
— Spectra? — zawołała.
Cisza.
— Keith?!
Znów cisza.
Po dłuższej chwili go rozpoznała.
— Ma… — urwała, bo nagle ów wojownik Darkusa zaatakował, wyrzucając w
jej stronę małą kulkę.
— Bakugan Bitwa! — rzucił komendą.
Ten głos…
Słowa te ugrzęzły jej w gardle, kiedy wnet cień uformował trzygłowego
demona. Oczy jarzmiły szkarłatną czerwienią i złowrogo na nią patrzyły.
Przestraszyła się, chociaż nie powinna bo to był przecież jej Hydranoid…
Jednak demon swoją postawą dał jasno do zrozumienia, iż on jej wcale nie
rozpoznaje. Zrazu trzy łby uniosły się do góry i otwarły swe paszcze do granic
możliwości. Z każdej paszczy zaczęły zionąć kule złowieszczej energii, które
zaraz miały spaść na bezbronną rudowłosą.
Wyciągnęła ręce przed siebie w geście rozpaczy i zawołała:
— Hydranoidzie!
Obraz raz jeszcze się zmienił, gdy uwierzyła, że Bakugan ją zabije. W
jednym momencie zniknął zamaskowany wojownik, i zniknął Hydranoid. Pojawiła się
rodzina; mama, tata i córeczka. Szli drogą późnym popołudniem. Właśnie skręcali
w stronę samotnego, granatowego jeziora. Wszędzie wokoło rosły pojedyncze
brzozy i panowała cisza.
— Mama? Tata? — szepnęła Alice, po czym zaczęła obserwować małą, rudą
dziewczynkę, która z uśmiechem od ucha do ucha biegła w stronę jeziora.
Jeziora, które nagle przybrało kolor krwi, a cała reszta krajobrazu
dramatycznie pociemniała. Wówczas zerknęła na młodszą wersję siebie, która
teraz z oceanem strachu na twarzy zastygła w miejscu, patrząc na martwych
rodziców.
Oczy mieli wydłubane, a ciała wychudzone i w obrzydliwy sposób połamane.
— Nie — rzekła. — Nie. Nie!!!
Darła gardło najgłośniej jak umiała. Serce rozpłakało się na wspomniany
ból, a jej dusza rozpadła na milion małych kawałeczków – tak też ona upadła na
kolana.
Nie zaprzestała swego krzyku. Nawet kiedy trans zakończył się i
powróciła do rzeczywistości, w której to Keith starał się ją uspokoić.
— Już dobrze, Alice — mówił. — To nie było naprawdę. Przepraszam. To
moja wina. Puściłem cię na głęboką wodę bez żadnych wyjaśnień czy przygotowań.
Bardzo cię przepraszam. — Pocałował ją delikatnie w czoło.
Gehabich powoli uspokajała swój oddech i przestawała pociągać nosem.
— Co to było? — wydusiła z siebie.
— Sen na jawie — odparł krótko.
Shun obudził się z rana w dużo lepszym poczuciu ciała, ale z wcale nie
lepszym humorem. Gorączkowo myślał o Alice i incydencie z poprzedniego dnia. Przez
całą noc utwierdził się jasno w przekonaniu, że stracić jej nie chce, a więc
przeprosi ją przy najbliższej okazji. Czyli innymi słowy podczas podróży do
domu. Gdyby mógł, zrobił by to chociażby i wtedy, gdy wszyscy spali. Obudził by
ją w nocy i wyznał swe uczucia, jednakże problem był taki, że nie pozwolono mu
opuścić łóżka, toteż zamknięto jego pokój do rana na klucz. Dobrze, że w nocy
nie naszła mnie żadna potrzeba, śmiał się w duchu. Nie podobało mu się to ani
trochę, lecz niestety nie miał siły się o to kłócić.
Tak też wytrwał do rana i teraz, kiedy przyszedł czas na opuszczenie
Nowej Vestroii, Shun stał przed wejściem na pokład, wypatrując rudej
dziewczyny.
Spostrzegł, że oprócz niej nie ma też tylko i wyłącznie Spectry –
Marucho siedział już za sterami wraz ze spakowanymi
Tigrerrą, Preyasem i Goremem, a z kolei Dan rozmawiał o czymś kawałek dalej
z Gusem. Odganiał od siebie przykre myśli, iż może Alice i Spectra się gdzieś
"migdalą".
— No gdzie ona jest… — pytał.
— Spokojnie — odparł mu Spirit Samurai. — Na pewno zaraz się pojawi. Nie
odlecimy przecież bez niej.
— Tak, tak, ale mam nadzieję, że nie przyjdzie tylko w jego towarzystwie.
Czekał więc i czekał z nadzieją w sercu. Po cichu doszlifowywał sobie w
głowie scenariusz przeprosin, nawet z małym pocałunkiem na koniec.
Niecierpliwił się. Wręcz nawet zaczynał powoli dostawać szału.
Raptem zobaczył ją. Uśmiech na jego twarz był krótki, bo zaraz też
spostrzegł, że towarzyszy jej on –
Spectra. Trzymała go za ramię, a on trzymał jej torbę. Wolnym krokiem szli w
kierunku statku, przy którym stał Shun.
Minęli się w milczeniu.
Serce mu zamarło. Obejrzał się za nią i zobaczył jak wraz z nim wspina się
na pokład, nie odzywając się do niego ani słowem. Ona też się obejrzała, lecz
zbyt późno i Shun utwierdził się w przekonaniu, że najgorsze dla niego już się
stało.
Że już jej nie obchodzi.
__________
Że już jej nie obchodzi.
__________
note: Długo mnie nie było, tak wiem! Czy nadrobiłam już wszystkie zaległości u Was? Wiem, że część z Was zdecydowała się zakończyć swoją działalność na baku blogach i przejść na inne blogi. A skoro już też o tym mowa, wyrażę swój głęboki żal w tej kwestii! Niektórym obiecałam czytać to, co tam publikują. To, że nie ma tam jakiś komentarzy, nie znaczy, że już nie zaczęłam tego robić! Prosiłabym o krótkie opinie w komentarzach na temat nowego wyglądu bloga.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Duuugo cię nie było, za długo X_X Tęskniłam!
OdpowiedzUsuńMaura się zbliża jest już tusz tusz, a ja czekam^^ i doczekać się nie mogę!
Z tej Bambi sprytna kobita, sama nie wiem, czy mnie wkurza, czy ją lubię. Szkoda mi Marucho, taki zaślepiony miłością. Dla mnie, żaden facet tak nie straci głowy...
a jak już jestem przy miłości, to jakże by nie wspomnieć mojego ukochanego trójkącika^^
Właśnie do mnie dotarło, że bardzo mnie ciekawi jak umarli rodzice Alice. Kto ich tak powykręcał? Ale nie o tym miałam... Czyli tak Spectra i Alice oficjalna para, a piękny scenariusz Shuna legł w gruzach. I dobrze ci tak głupi facecie!
Shun: Ej, co ty do mnie masz! Dlaczego zawsze się cieszysz, gdy mi serce pęka X_x
Bo jestem zła!
S: Tak to ja się idę zabić!
CO? CHWILA! Chłopie Maura idzie będziesz potrzebny, poza ty Layali mnie zabije jak się dowie, że przeze mnie zginął jej Shun. Już pomijając sam fakt, że pożyczyłam cie bez pozwolenia! To ja może pójdę cię zwrócić...
Shuna możesz sobie brać. :X Za swoją własność to ja co najwyżej mogę brać Spectrę. ^^" Heh, żeby ci dwaj tylko nie naskoczyli na nas, jak się dowiedzą, że my tu tak sobie nimi rzucamy z jednej pary dłoni do drugiej. :p A już nie wspomnę o Airzelu Mary!
UsuńMaura jest już naprawdę bliziutko! Rozumiem, że dla Ciebie przeciągam? Wiesz, staram się wprowadzić każdy swój pomysł i żeby każdy był ważny. :p To tak jak w odcinkach jakichś seriali - widz oczekuje pewnego momentu, ale przed nim jest jeszcze cała historia.
Efekt Twoich mieszanych uczuć względem Bambi to dla mnie duży plus. A ja mam takie pytanie do Ciebie, totalnie przypadkowe - zakładając, że Bambi by się zmieniła na dobrą osóbkę, pasowałaby według Ciebie do Marucho?
Jeśli chodzi o rodziców Alice to ja w sumie kieruję się żadnym jakimś oryginalnym pomysłem. Nie raz zastanawiało mnie również kim mogliby być, oraz co dokładnie się z nimi stało.
Tak, tak, Alice i Spectra są oficjalnie parą. Zła? :p
Nie, nie uważam, że przeciągasz akcje, tylko się niecierpliwię, a to jest różnica. Po prostu jestem strasznie ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy... Co do Bamibi w sumie nie musiałaby przechodzić na stronę dobra. Wystarczyłoby, żeby naprawdę poczuła coś do Marucho. (Taka miłość pomimo przeciwności XD) I moim zdaniem pasowałiby^^
UsuńCzy jestem zła? Czy ja wiem... Spectra z wynikiem 20:2 chyba zasłużył sobie na zwycięstwo.
Shun:A co to jakaś rywalizacja?
No ba^^
A tak poza tym to mam pewną świadomość i nadzieje, że to nie koniec i jeszcze w tych relacjach namieszasz. (Look na Maurę)
Chociaż, z drugiej strony mam ostatnio sytułacje podobną do Shuna, więc trochę mu współczuje.
S:Ale on cię nigdy nie kochał, a Alice mnie tak!
Dobra, rozmyśliłam się. Nie współczuje! Zasłużyłeś se!
No to jak jesteś ciekawa to się cieszę. :) 20:2? Gdzie on aż tyle zdobył?:P Dobry jest. O rany, Shun jak czasem coś palnie! Tak sobie myślę, że jednak chyba przeciągam, bo aż sama niecierpliwię się aż za bardzo niektórych fragmentów...
UsuńA ja z tego wszystkiego zapomniałam ocenić szablon. Podoba mi się mimo, że za różowym nie przepadam... (w sumie toleruje go tylko na niektórych kwiatach, w tym kwiatach wiśni, więc w sumie się wpasowało^^)
UsuńTo tego...standardowo.
OdpowiedzUsuń"Potrzebuję kogoś w wewnątrz budynki..." Drobna literówka. Budynku.
"Marokurze" Odrobinę przekręcasz nazwisko naszego kochanego blondynka. On jest Marukura.
"..a koleinie..." Kolejnie. Jest coraz lepiej. Jeszcze trochę i nie będę miała czego się uczepić. ^^ I chyba stracę tytuł Jej Upierdliwości. A już się do niego przywiązałam.
Gill: Nie martw się. Dla nas zawsze nią będziesz.
Dzięki. Ach, ta gundaliańska uprzejmość.
Gill: Do usług. Właściwie co zrobiłaś z Krawlerem? Dziwne, że się nie wtrącił.
Poprosiłam Trilla, żeby czymś go zajął. *gdzieś w oddali słychać krzyk Rena*
Gill: Lepiej to sprawdzę. *wychodzi szybkim krokiem*
Heh. Bambi i Maura nieźle spiskują. Właśnie. Kiedy ta druga zajmie się Spectrą, co? Zabiera się do tego i zabiera. Rusz ten tyłek, Mauro. Trochę mnie nosi, wiem. To przez zmęczenie! Jakoś tak bardziej mi wtedy odbija. Tego...Dalej mi nieco żal Marucho. To kochany chłopak. Choć odrobinę mnie drażniło, kiedy w Najeźdźcach nawet ze złości płakał. Ach. Pierwszy trening Alice. Ciekawy. Medytacja. Choć te wizje niezbyt przyjemne. Hm. Też myślałam, że to będzie fizyczny trening. Że dostanie porządny wycisk. No, chyba że uznać ten psychiczny... Dalej. Bambi wywabiła właścicieli z mieszkania. A to cwana bestia. Tak, tak. Nazwanie jej bestią jest celowe. Chce zranić Marukurę. A Shun? Niech się ogarnie i skończy z wyciąganiem pochopnych wniosków. Burak jeden.
Szablon ładny. Wiosenny. Miła odmiana w stosunku do tego, co jest ostatnio za oknem. Raz słońce, raz deszcz. I to w ciągu jednego dnia. Za różowym nie przepadam, ale nie jest go za dużo.
Ps. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam z rozdziału. Żebyś widziała ten mój zaciesz na buźce. Cały czas się szczerzyłam do ekranu. ^^
Zacznę od Twego Ps.!
UsuńWOOAAW! To chyba najmilsze, co może dostać autor opowiadania, kiedy dowiaduje się w komentarzu, że jakiś czytelnik tak bardzo ucieszył się na nowość na jego blogu!
Jak zwykle dzięki za wytknięcie błędów! Korzystam z chwili czasu żeby odpowiedzieć Ci na komentarz, a przy następnej poprawię je jak najszybciej. W końcu opowiadanie ma zostać w sieci. :p Dla mnie nie masz tytułu "Jej Upierdliwość", wręcz przeciwnie - jestem wdzięczna i z chęcią zapytam też Ciebie, co myślisz o całej spójności i logice rozdziału? Albo i opowiadania! Czy to wszystko nie jest denne i nudne? Na pewno też jestem zniecierpliwiona tym, iż Maura pojawić się nie może. Ech, nie bierze jej zaplanowanego występu za aż ważny!
Fizyczny trening będzie. Na razie takie małe zalążki... Trzeba zobaczyć, co tam w tej jej główce siedzi, żeby historia miała więcej walorów.
Em... Te z jedenastki i ten jeden z dwunastki też? No i nie wiem. Kiedyś na gg coś ci pisałam odnośnie słownika. O Gundalii i coś tam o Neathii... Wiem. Czepiam się. Nie bij.
UsuńGill: A ty znowu z tym "nie bij"? Czy ciebie ktoś kiedyś uderzył za zwrócenie uwagi?
Nie, ale wyglądał jakby chciał...
Dalej. Napisałabym, gdyby coś mi się nie zgadzało. Denne nie jest. Ani nudne. Ee... Serio nie jestem dla ciebie Jej Upierdliwością?
Ps. Co z Airzelem? Chodzi ci o tamten cudny hocik?
UsuńAirzel: Zboczone dziewczyny. Nic tylko by mnie rozbierały. -,-
Marudzisz.
Airzel: Tak? Gdybym na przykład chciał zobaczyć nieubraną od góry Mary, to pewnie od razu by mnie nazwano zboczeńcem lub erotomanem...
Nie, nie jesteś. :p Taak, teraz jak mi napisałaś o słowniku to mi się przypomniał. Zwracam uwagę na to, co wyłapujesz, nie myśl, że olewam czy coś, po prostu przez ostatnie moje zawieruszenia poważnie zapominam się do tego zabrać. :)
UsuńNie tylko o hocik, ale też o to, jakimi w komentarzach są laleczkami. :x Są droczenia się z nimi itp, a i tak wiernie pozostają jak na smyczy. ;x
Ja bym Cie Airzel nie nazwała zboczeńcem ani erotomanem! Typowe myśli u facetów. :X Nawet tych z innych ras... I już sam zresztą zadeklarowałeś, że faktycznie chciałbyś!
Airzel: Laleczkami? No wiesz co? Wierni. To chyba we wszystkich komentarzach. Skoro autorzy narzucają nam zachowania. Nikt nie ma nic do gadania. W opowiadaniach to samo. Taki Ashcro zrobi tylko to, co wymyślisz. I nie powiedziałem, że chciałbym zobaczyć nieubraną Mary. Gdybym chciał. A nie chcę. To było czysto hipotetyczne założenie.
UsuńWoah! Rozgadałeś się. To już wszystko?
Airzel: Chyba tak.
Tak, tak, zgadzam się z Tobą. :p Skoro mówisz, że czysto hipotetyczne. ;p Mary chyba będzie smutno?
UsuńDobra, biorę się za poprawianie błędów!
cudownie czyta się ten rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, dziękuję. :)
UsuńPerfect rozdział!
OdpowiedzUsuńAż "perfect"? ^^ Dziękuję
UsuńBył świetny! Bardzo miło go się czytało. Piękny szablon.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ciesze się, że Ci się podoba. :)
UsuńZabieram się za ten komentarz od... *liczy i liczy* od kiedy wyszedł rozdział czyli od 10. Możesz mnie uznać za dziwną, ale czasem zdarza mi się wchodzić na twojego bloga po kilka razy dziennie sprawdzając postępy :_: Po za tym wszystko ze mną w porządku ^^
OdpowiedzUsuńJej! W końcu! Moja kochana Bambi :D No i Maura oczywiście. Swoją drogą jestem ciekawa czy ich plan wypali. Nie żebym w dziewczyny nie wierzyła, ale jednak...
Mówiłam już, że jestem zagorzałą fanką Bractwa Prawdziwego? Jeśli nie, to teraz mówię, a raczej piszę. W szczególności upodobałam sobie Bambi i Ashcro ^^ A propos czy Ashcro będzie ci potrzebny w najbliższych rozdziałach? Jak nie to wypożyczyłabyś mi go? Oczywiście oddam go w idealnym stanie, żadnych tortur ani nic :D
Nowy wygląd bloga jest genialny. Wcale nie jest za różowo, a całość kojarzy mi się tak jakoś z Japonią ^^
Nie trzeba było być takim gburem Kazami. Sorry, ale Spectra był pierwszy. Mi tam w sumie wszystko jedno z kim jest/będzie Alice. Twoje dzieło i twoje postacie, więc dużo do gadania nie mam. Ale jak coś się stanie Ashcro lub Bambi to rozważę włączenie swoich psychopatycznych zapędów. Nie, ja wcale ci nic nie sugeruję xD
Ubolewasz nad ty, że część pisarek odeszła ze swoich baku-blogów... Hmm... To ja może już pójdę! *ucieka gdzie pieprz rośnie*
Tak, Aiko, uciekaj. Lepiej uciekaj! Porzuciłaś baku-bloga i tyle! Co z tego, że ja mam nóż w plecach... No ale wiem... nie jestem najważniejsza... ^^"
UsuńNie widzę powodu, żeby uznawać Cię za jakąś nienormalną, jeśli mówisz, że wchodzisz tu na mojego bloga i sprawdzasz postępy. To dobry znak. Dla mnie. I tak, mówiłaś już, że jesteś zagorzałą fanką Bractwa. :p Czemu akurat Bambi i Aschro?:x Mogę wiedzieć? O Bambi to ja najczęściej słyszałam, że to plastikowy tyłek itd...
Chciałam właśnie, żeby szablon kojarzył się z Japonią, tudzież właśnie są te drzewa różowe w tle... Miło, że Ci się podoba. :)
A jeszcze co do tego pożyczenia... Ashcro będzie mi potrzebny... :X Jak tu teraz napisać, żeby nie cisnąć spoilerem... Hmhmhm, tak sobie myślę, że w sumie chyba da radę się nim podzielić. ^^
Ashcro: Mną się nie dzieli. I nie dotyka!
Myślę, że nie będzie mieć nic przeciwko. Ta. Pożycz go sobie. xd
W sumie to mój blog nie porzucony tylko zawieszony. Oficjalnie. Wstawiłam ostatnio notkę na ten temat. Spokojnie, wrócę tam kiedyś.
UsuńBambi plastikowym tyłkiem? Ja tak nie uważam. Jest zaradną kobietą tak jak Maura, a po tym rozdziale widać, że coś w głowie ma. I ją i Ashro lubię za charakter. Jakoś się w nich tak "zadurzyłam" od pierwszego zdania. xD
W najbliższym czasie będzie Ashcro? Super! :D
A co do tego pana to mam bardzo istotne pytanie... Pozwolisz mi go wykorzystać do, jakby to ująć, mojej pracy? Oczywiście jak skończę to wyśle ci zdjęcie. Tylko nie wiem czy tu czy na GG.
Jest porzucony, bo zostawiłaś go i zajęłaś się pisaniem innego. :p Tak w ogóle to zauważyłam na nim postępy w Twoim pisaniu, ale o tym to w komentarzu u Ciebie. I tak, czytałam tamtą notkę. Akurat bloggera i aktywności na blogach czytelników sprawdzam zawsze, częściej niż nowe komentarze u siebie. ^^" Tak, masz już zgodę na wykorzystanie go. :p Trzymam słowo, że mi wyślesz zdjęcie! A w jaki sposób to już od Ciebie zależy - jak Ci wygodniej. ;) Od razu też zapytam, czy będę mogła tu na blogu pochwalić się tą pracą? ^^
UsuńI znów przypomniał mi się mój dylemat na temat założenia galerii tu na blogu...
Przerzuciłam się na Kuroshitsuji właśnie po to, by podszkolić się w pisaniu, a potem z nowymi umiejętnościami wrócić na "stare śmieci" :)
UsuńDziękuję za pozwolenie i już zabieram się do pracy. Ależ oczywiście będziesz mogła się nią pochwalić, chyba że będzie tragiczna. Z góry przepraszam i Ciebie i Ashcro za ewentualne oszpecenie.
Nie przesadzaj! xD
UsuńAshcro: Aiko, a chcesz zobaczyć moją kolekcję noży?
Rysuj go sobie jak chcesz. :) Jaram się faktem, że ktoś w ogóle chce rysować tych moich dziwaków.
Tylko się rozchodzi o to, że ja go właśnie nie rysuję xD To praca taka bardziej techniczna. ;p
UsuńOd pół godziny siedzę na tym blogu i uważnie oglądam rysunek Ashcro... Te włosy... Nie chcesz mnie teraz widzieć i słyszeć epitetów wypływających z mych ust.
Kolekcja noży? Chłopie ja mam całą armię czarodziei. Czarowników i Shinigami. Nie mam się czego obawiać.
Praca skończona, a zdjęcie wysłane na GG. :)
UsuńAshcro ma kolekcję noży?! *.* Pokaż, pokaż! Proooszę. (mina Puszka) A będę mogła się nimi pobawić? Ee. Ładnie proszę?
UsuńAirzel: Mary, spokój! Nie słuchaj jej, chłopie. Jej "zabawa" może się źle skończyć...
Ashcro: Nie dzielę się, sorry. A pokazuję tylko tym, których mam zaraz nimi pochlastać, więc...
UsuńMogę zdradzić, że tak się składa, że niedługo będzie można o nich poczytać. :) A co tam, że mały spoiler. Grunt to czuć niecierpliwość czytelników. A tutaj czuję chyba pragnienie akcji?
Oj, Ashcro, nie bądź taki. Daj się lubić... Ech. I tak cię lubię. O! A może razem kogoś pochlastamy? Kazamiego?
UsuńGill: Mary...
Buhuhu! Koniec i basta! Ktoś was zaraz pochlasta!
Gill: Skończ z tym.
Krew się leje, ja się śmieję! Muahahaha!
Gill: ... Odbiło jej.
Wydłubię oczy, wypruję flaki i...*Gill zatyka jej usta dłonią*
Gill: Wystarczy. *zabiera rękę*
Rany. To tylko moja radosna twórczość. Ułożyłam taki wierszyk, kiedy mi się nudziło. ^^
Masz talent do tych wierszyków xD
UsuńXD Serio? Hm. Całość ci chyba kiedyś wysłałam na maila. Czytałaś? Ee... Ashcro zaliczył na to glebę? Tak nic nie powiedział na pomysł pochlastania Shuna... A taki entuzjazm we mnie rozbudził swoją kolekcją. XD
UsuńCzytałam i dawałam Ci już chyba o tym opinię?
UsuńAshcro: Ekhem, a jeśli chodzi o mnie... Możemy zrobić tak Mary, że Ty będziesz trzymać, a ja będę strzelać nożami, hm?
Kurka, nie pamiętam. Chyba nie dawałaś...
UsuńŻe ofiarę mam trzymać? Okeej... Ale też bym się chciała pobawić. Hm. Chyba gdzieś mam nóż myśliwski... Ren! Chodź tu z jabłkiem!
Ren: *wchodzi* Ee. Ale co ja mam z tym zrobić? *spogląda na owoc*
Postawić sobie na głowie.
Ren: Okej...*stawia* Ale po co?
Proste. Zestrzelę ci je z głowy. ^^ Chociaż nie mam łuku... Tylko nóż. Nie ruszaj się.
Ren: Czekaj...
*rzuca nożem i trafia Rena w ramię* Ups.
Ren: Jak ty celujesz?!
Sorry. To było silniejsze ode mnie. Chyba faktycznie odczuwam żądze akcji. I chyba tyciego rozlewu krwi...
Ren: *wychodzi wkurzony*
No i zabrał mi zabawkę...
Dawałam na pewno :? Oj biedny Ren... Nie wiem czy już zdradzałam to czy jeszcze nie, ale gundalianie się u mnie pojawia i wręcz nie mogę się doczekać, co będziesz mówić na ich zachowania w opowiadaniu...
UsuńTo chyba mam coś nie tak z pamięcią. -,- Tak, wspominałaś kiedyś, że pojawią się Gundalianie. Już się ich nie mogę doczekać. ^^ No i ciekawi mnie, czy będzie moja ulubiona trójka.
UsuńPs. Oj tam. Renowi nic nie będzie. U mnie mają sposoby na dość szybkie wyleczenie ran. Co najwyżej przez jakiś czas będzie miał mi to za złe...
UsuńJestem pewna, ze pisałam już wcześniej, że masz do nich talent i powinnaś zacząć to publikować na jakimś blogu. Liczę, że znajdziesz czas na to kiedyś...
UsuńWesołego Alleluja!
OdpowiedzUsuńNo, to wróciłam i mogę skomentować. ^w^
Podoba mi się, że rozdział był taki... babski, w sensie, że dominowały tutaj myśli dziewczyn i to moich ulubionych bohaterek. Na końcu dorzuciłaś Shuna, ale nie narzekam. ;D
Dobrze, że było coś więcej o Bambi, bo jako jedna z niewielu kobiecych postaci w opowiadaniu, jest dość interesującą osobą. Jakoś do tej pory nie miałam o niej dobrego zdania, pewnie przez zadanie, jakie jej zlecono, ale dziś się to zmieniło. Szczwana jest. ;D Rozbawiła mnie uwaga o tym, że dla Bractwa załatwienie lewych papierów jest większym problemem niż wyciągnięcie kasy i załatwienie dwójce staruszków wakacji! xD skąd biorą fundusze? Czyżby maszynka do robienia banknotów w piwnicy? xD
Co to za historia z Alice się kroi? o.O Wizja jej martwych rodziców jest... przerażająca. Na razie zostawię to bez komentarza, bo czuję, że po następnych treningach wysnuję więcej rozważań i teorii.
A wiesz, że zanim Alice wpadała w trans(?), przez myśl mi przeszło, że Spectra będzie próbował... nooo takich bardziej romantycznych rzeczy xD xD xD
Huh, Shun i jego scenariusz :d Grunt to pozytywne myślenie. Ciekawe co zrobi, żebyją teraz odzyskać??? :D Może zechce zrobić mega-ninja-akcję i porwać Alice, kiedy już ramionko wydobrzeje? xD
Czkam na dalszą akcję :3
PS: a wygląd bloga jest przepiękny, nie jakiś różowosłodziaczny, a po prostu przepiękny *.*
Usuń