Sala Rytualna Bractwa topiła się w krwi swoich ofiar, a świeże i
gorące jeszcze runy znaków na ziemi
dopiero zaczynały zanikać. Na wpół spalony Baron Leltoy leżał teraz martwy; jego zazwyczaj ciepły odcień skóry zbladł do granic możliwości, zaś błękitne
tęczówki, tak jak całe wnętrze, również pływały po oceanie krwi. Strażniczy bakugan wciąż jeszcze płonął czarnym ogniem, po czym miał umrzeć,
tak jak jego przyjaciel.
Alexander oparł ręce o krawędź stołu; przed sobą miał rząd wysokich
kolumn, czyli komory wypełnione jasno morskim płynem, w którym pływały schwytane
przez nich bakugany w postaci kulistej. Trzymał głowę spuszczoną, aż obecny tam
Kyuzo nie podszedł do niego.
– Porażka – rzekł Pan. – Jak to możliwe? Ostatnim razem poszło nam już dobrze i
mieliśmy teraz zakończyć oficjalnie fazy prób. Coś poszło nie tak? Może źle
odczytałem runy?
Nagle na stół wskoczyła jego Nameless.
– Wszystko zrobiłeś poprawnie. Słuchałam uważnie twoich słów. W żadnym
zdaniu nie było błędu – powiedziała. Wówczas Alexander wziął ją na swoje ramię
i zerknął na cuchnącego trupa.
– Może – zaczął Kyuzo – to wina tego, że był on po prostu słaby?
– Kolejny dowód na to, że Legendarna Szóstka się pomyliła – dokończyła
Nameless.
Niespodziewanie z cienia wyłonił się Blake. Ukłonił się przed
Alexandrem i przemówił:
– Pozwól mi stanąć do rytuału. Weź mnie i Decepsyę. Przeżyjemy,
zobaczysz.
– Czy powinien zaryzykować swojego towarzysza, kochana? – Alexander
spojrzał na swoją strażniczkę.
– Nie. Nie teraz. Najpierw powinniśmy wprowadzić już wstępne
eksperymenty na Runo. Zobaczmy jak będzie reagować jej ciało. Jeśli coś pójdzie nie tak, przerwiemy. Z
koleji gdy wyniki okażą się być poprawne, możemy w międzyczasie sami
przetestować siebie – odparła.
Pan kiwnął głową.
– Przebadam jeszcze raz próbkę krwi Ashcro. Zaś ty Blake przyprowadź
Runo.
– Ok – i oddalił się.
Kyuzo zastanowił się przez chwilę.
– Jak chcesz zacząć wprowadzać Misaki do rytuału, skoro nadal nie mamy Szablo
Tigrerry?
– Na tym polegają wstępne eksperymenty, Kyuzo: użyję innych bakuganów z
domeny Haosu. Znacznie słabszych od Szablo Tigrerry. Dziewczyny są właśnie w
bazie Młodych Wojowników, spróbują ją w tym czasie ukraść. – Przytkał nos
elegancko dłonią. – On okropnie jebie, wynieść go stąd.
Kyuzo przytaknął i chwycił martwego Barona za jedną nogę, następnie
ruszył z nim w kierunku wyjścia. Po drodze wziął też resztki po Nemusie.
– Cip, cip, mała ptaszyno, słodka kruszyno!
Ten głos…
– Zbudź się. Blakuś idzie.
O nie. Zostaw mnie,
potworze!
Runo zrazu podniosła się z zimnej podłogi i stanęła w ciemnym kącie.
Tak bardzo chciała stać się niewidzialna; gdziekolwiek zniknąć, rozpłynąć się
czy zapaść pod ziemię.
Wtem drzwi od jej celi otworzyły się, same, bez ludzkiej pomocy.
O co chodzi? Czy to
jakiś podstęp?
Bała się wyjść. Zdrowy rozsądek mówił jej, by pozostać w celi, z którą
i tak się już zaprzyjaźniła. Ironia, bo przecież nawet i w niej nie była bezpieczna. Jeśli jednak istniał choć cień szansy na to, że zdoła
uciec, dlaczego by nie zaryzykować? Odważnie zatem zaczęła iść ku furtce w
czarnych kratach. Jak tylko przekroczyła jej próg, zatrzasnęła się za nią z
hukiem, a ona pożałowała rychle.
Poczuła dotyk zimny i odpychający na swoim prawym pośladku. Dłoń z
wolna zaczęła przesuwać się wyżej, po jej kręgosłupie do obojczyków. Odgarnął
jej włosy i zaczął głębiej oddychać, że aż wzbudził na jej ciele ciarki.
– Już czas – powiedział, a ona odczuła wrażenie, że mdleje.
Blake zmusił ją do chodzenia – wystarczyło jedne, silne pchnięcie
dłonią.
Po drodze przypadło im spotkać Kyuzo, który jak zwykle ręce trzymał
wbite głęboko w kieszenie. Stał z wbitym wzrokiem w szczątki Barona, gdzie na
ich widok Runo zbladła i zakryła usta dłonią.
– Biedny Baron… – mruknęła cicho, lecz wystarczająco słyszalnie, by
usłyszał ją Blake.
– Co? Że on? – spytał, wskazując palcem zdewastowane zwłoki. Następnie
wykorzystał swoją siłę w mięśniach by podnieść je i zacząć bawić się nimi jak
zwykłą, szmacianą lalką, dodatkowo podkładając głos: – O, Runo się martwi moim
truchłem. Może zabalsamujesz mnie, co?
Runo zebrało się na wymioty, kiedy martwa twarz Barona zaczęła tańczyć
jej przed twarzą.
– Blake! – warknął Kyuzo. – Nie baw się jedzeniem.
– Jedzeniem? – zdziwił się Ryder, rzucając zwłoki z powrotem na podłogę.
Nagle rozległ się ryk, a grunt pod ich stopami się poruszył. Wielki
Tyranoid wyszedł zza rogu, a cieknąca mu ślina z rzędu ostrych kłów sugerowała
jedno – duży apetyt. Misaki raptem odwróciła się, nie chcąc patrzeć na to jak
bakugan niweczy jeszcze bardziej ciało jej przyjaciela, jak rozrywa je na
strzępy, przegryza i połyka. Wystarczyły same odgłosy.
Bambi opuściła garaż wraz z Młodymi Wojownikami. Wszyscy w salonie
stwierdzili, że są zmęczeni po podróży, i że rozmowy nad ustaleniem nowego
planu działania zostawią na następny dzień. Postanowili więc udać się do swoich
pokoi i przyszykować do spania.
Zamieniłam się z Maurą, by to ona ukradła bakugany. Jak jednak to zrobi, kiedy te trzymają się ciągle wojowników?
Nagle odezwał się Spectra:
– Zamknijmy bakugany w jakimś bezpiecznym miejscu na noc, dobrze? Mamy
schron, Marucho go już wcześniej kiedyś przygotował. Nie warto ryzykować.
– Myślę, że to wcale nie taki zły pomysł – odezwał się Drago.
– Czyli ty Drago idziesz z nami? – zapytała Tigrerra.
– Eeem, co? Ja nie, ja zostaję z Danem.
– Więc dlaczego tylko ja, Preyas i Gorem mamy iść? Jesteś tak samo
ważny dla Bractwa.
– Gorem śpi ze mną, już to mówiłam – wtrąciła Julie.
– Dobra, jak sobie chcecie – rzekł Phantom, po czym udał się do jednego
z wolnych pokoi na górze.
Dobrze, że Skyress nie żyje. Przynajmniej jej nie grozi
niebezpieczeństwo – pomyślał Shun.
Bambi podeszła do Marucho.
– Słuchaj, kochany, może ja bym już poszła do domu?
Marucho zrobił smutną minę.
– Wiesz, liczyłem, że może zostaniesz na noc?
– Innym razem. Myślę, że bardziej będę wam przeszkadzać – powiedziała. Wszystko,
byle nie być z tobą w łóżku. To raz. A dwa, fajnie było by zostać i poznać
jakieś wasze plany, jednak muszę pomóc Maurze ukraść wasze bakugany.
– No dobrze – westchnął Marucho. – Odprowadzę cię do drzwi.
I gdy to zrobił, Bambi wcale nie udała
się do siebie. Sprytnie zaczaiła się
pod murem domu i zaczęła czekać na krok Maury z gotowym urządzeniem
teleportacyjnym.
Zabierz im bakugany, a potem daj się złapać i baw się ze Spectrą.
Maura odliczała czas schowana w ciemności. Czekała cierpliwie, aż
wszyscy pójdą spać. Medytowała, a jej słuch znacznie się wyostrzył, dzięki
czemu była w stanie usłyszeć każdy szmer w budynku, będąc w schowku na dolnym
piętrze.
– Myślę, że już nadszedł czas – mruknął Inferioss.
– Owszem.
Jak na Ciebie, to ten rozdział jest krótki.
OdpowiedzUsuńJakoś nie jest mi szkoda Barona. Wręcz przeciwnie, ale ja jestem dziwna i zawsze cieszą mnie trupy postaci, za którymi nie przepadałam. Och, i jest moje kochane Bractwo. :D
Mija: Alexandrze, posłuchaj mnie uważnie. WARA OD BAKUGANÓW! Idioto, skończ te cholerne eksperymenty, bo jak Was odwiedzę, to wysadzę tą całą siedzibę w powietrze! Nawet nie będzie czego zbierać!
Uspokój się. Wdech i wydech, wdech i…
Mija: No, ale jak mam być spokojna jak taki cieć niszczy wszystko za co poświęciłam życie! No krew mnie jasna zalewa! Jak ja go dorwę… Nie! Jak dorwę całą szóstkę to ich tak załatwię, że…
Nie chcę studzić twojego zapału, ale ty nie żyjesz. -.-
Mija: Umownie nie żyję. Zresztą OLEK nie ma ze mną najmniejszych szans! I w Bakugan i normalnie! Mnie się nie da zabić!
Chyba, że jest się mną. -.-
Mija: Wątpię, by nagle odezwała się w nim artystyczna dusza i został pisarzem. Ja po prostu nie mogę patrzeć jak Bakugany tracą życie w tych bezsensownych eksperymentach…
To los biednej Runo cię nie obchodzi? O.o
Mija: Nie. Róbta z nią co chce ta, tylko nie mieszajcie w to Bakuganów!
Zmień temat.
Mija: Ok. Z ciekawości zapytam, czy Martin dotarł do Was w jednym kawałku czy coś go po drodze zabiło. Nie żeby mnie to specjalnie obchodziło… Po prostu ciekawa jestem.
A ja od siebie dodam, że z niecierpliwością czekam na Maurę w akcji. :)
Ta, chyba właśnie jakiś taki strasznie krótki. No skróciłam go no. Przyznam się, mam ochotę jeszcze bardziej trzymać w napięciu. No i też dzięki temu nowy post jest szybciej. A zależy mi na szybkiej publikacji.
UsuńTak, tak, Martin dotarł! Cały i zdrowy, nic go nie zabiło (uwielbiam poczucie humoru Miji xD). Julie właśnie go karmi.
Tak, oddałaś za nie życie Mija, a one i tak umierają. ;x
W poprzednim rozdziale atak na Gusa, teraz śmierć Barona. Chyba nie jest nudno? Chciałam zaprezentować tutaj Kyuzo i też bardziej Blake'a. Jak mi wyszło?
A, i niestety Mija, ale eksperymenty się nie zakończą. ;x
Z Blakiem Ci się udało, a z Kyuzo troszkę gorzej. Ja naprawdę kojarzę go tylko z wypowiedzi Ashcro o tym rozpierdoleniu i ofiarach. O ile każdy z członków Bractwa ujął mnie jakąś konkretną cechą charakteru czy całokształtem, to Kyuzo po prostu jest i nic nie jestem o nim wstanie powiedzieć :/ Ale liczę, że będzie o nim więcej. Trzymasz w napięciu, oj trzymasz. Ja dalej nie wiem co z moim biednym Gusem. Chociaż Ashcro wybaczę wszystko. :)
UsuńMija: Pff… Nie ma to jak bezgraniczne uwielbienie postaci…
Nie bądź zazdrosna. Ciebie też lubię.
Mija: Wiem. I tylko dla tego oszczędziłaś sobie rozerwania mnie na milion kawałeczków -.-
Czepiasz się szczegółów. Miło, że Martin dotarł, bo…
Mija: Właśnie, że niemiło! Lepiej byłoby gdyby coś go zżarło po drodze! Zdrajca jeden! Do wroga poszedł! I to jeszcze z Kluczem! Zabiję dziada!
Jakiego wroga? O czym ty gadasz?
Mija: Do Olka poszedł, menda jedna!
Zejdź z tego biednego Alexandra. Uczepiłaś się go, a nawet go nie znasz.
Mija: A nasze spotkanie będzie ostatnią rzeczą w jego życiu!
Powtarzasz się. Coś chyba humoru dziś nie masz… W ogóle to co być powiedziała na jakiś wspólny one-shot, Layali? Muszę znów zacząć oswajać się z pisaniem o Bakugan…
Ok, dzięki wielkie za wypowiedź na temat Kyuzo. :) Nie pozostaje mi więc nic innego jak popracować nad tym bardziej.
UsuńOj, Mija tak bardzo nie lubi Alexandra, a to kawał przystojniaka. Może niezbyt dobrze to widać na rysunku w podstronie z bohaterami (btw. będę je odświeżać), ale zostanie to zaprezentowane wielokrotnie w opowiadaniu. Nie ma to jak przystojne, czarne charaktery...
Z chęcią napiszę z Tobą one-shot. ^^ Tylko o czym?:) GG znów zaczęło mi działać jak coś.
Baron nie żyje! Jej^^
OdpowiedzUsuńShun: Mogłabyś chociaż udawać, że się tym przejęłaś...
Ale ja nigdy gościa nie lubiłam.
S:{zły look}
No dobra biedny dzieciak... I jeszcze: ,,On okropnie jebie" Oleczka...Cóż widać, że Polak. To teraz kolej Runo, nie? BŁAHAHAHAHAHHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
S: Przepraszam czy jest choć jedna osoba, której jest Ci szkoda, bo naprawdę wydaje mi się, że ty byś wszystkich jako trupy widziała.
I dobrze ci się zdaję... Chociaż nie, troszkę mi szkoda Marucho... Pomimo, iż składa swej wybrance nie przyzwoite propozycje (cóż się z tym chłopakiem stało!?) Chwila! To Skyress nie żyje? Coś mnie ominęło? {rozgląda się}
S: I to widać sporo...
Ale nie Maura! Co już nadchodzi!!!
Nie nic Cie nie ominęło. :) Po prostu teraz tak wplątałam, żeby nie było pytań, co ze skyress, ona też jest ważnym bakuganem, a tylko tigrerra, preyas i gorem zostali zabrani z nowej vestroii. Umarła ze starości. Hm, tak bardzo zwyczajna śmierć. ^^
OdpowiedzUsuńZ Marucho wszystko okej! Jaka nieprzyzwoita propozycja? Tylko zaproponował nocleg. ;> Nie możemy insynuować nic więcej.
I tak, Maura już oficjalnie będzie broić w następnym rozdziale, w którym akcji naprawdę, naprawdę nie zabraknie. :)
Dzisiaj tylko dwie rzeczy:
OdpowiedzUsuń"Runo zrazu podniosła się z zimnej podłogi i stanęła w ciemnym koncie." Kącie.
"...Jesteś tak samo ważni dla Bractwa." Ważny.
Ja tu zaglądam, żeby zobaczyć, czy ktoś jeszcze napisał coś pod czternastym rozdziałem, a tu bum...i jest nowy.
Ojoj. Aż mi Barona szk...szko...
Trillian: Daruj sobie. Jak ci to słowo nie może przejść przez gardło, to znaczy, że wcale ci go nie szkoda. Nie współczujesz mu. *zajada się budyniem*
Dobra. Masz mnie. Wcale mi go nie żal. Był słabym, zapatrzonym w Kuso kretynem. Dalej. Oo... Jak słodko Blake nawoływał Runo. I jak potem bawił się spalonym Baronem. No, nie mogę... Rozwaliłaś mnie. XD Mało się nie zaksztusiłam kotletem.
Eris: O rany...*zalicza glebę i zaczyna się śmiać* Bawienie się trupem. Dobree.
Trillian: Eris, zabalsamowałabyś czyjeś truchło?
Eris: *śmieje się jeszcze głośniej* Trill...
Trillian: Moje truchło? Ale ja przecież żyję. *dojada bydyń*
Eris: Nie o to mi chodziło...
Trillian: Chodzi o wyraz? Samo "truchło" cię bawi?
Eris: *łapie się za brzuch* Przestaań. *dalej się śmieje*
Trillian: *uśmiecha się złośliwie* Menda. O! Wyobraź sobie cuchnącą, zaplutą...lamę!
Eris: *zwija się ze śmiechu na podłodze* Rany...Nie. Ash...Ashcro...Już nie mogę...
Ech. Trillian, ni męcz Eris. Ale to dziwnie brzmi. No. W bazie to w sumie niewiele się działo. Niech działają dziewczyny. Buu. Jak mogłaś? Ja chciałam zobaczyć finał zabawy Ashcro. I znowu muszę czekać... Ty niedobra... Nie no. Zgrywam się znowu. Ale chcę więcej Ashcro i jego noży. I więcej męczenia przez niego Gusa. Buhahaha!
Sorki. Błędy mi się wkradły:
Usuń"zaksztusiłam" Miało być "zakrztusiłam"
"...ni męcz" Chodziło o "nie męcz". ^^"
Błędy już poprawione. Wygląda na to, że chyba cierpię na ślepotę jeśli podczas czytania rozdziału przed jego opublikowaniem nie potrafię wyłapać tak rażących błędów... A już myślałam nawet, że robię jakiś podstęp...
UsuńCo jest? Nikomu tu nie jest szkoda Barona? Yh, a twórcom Bakugana wydawało się, że to taka popularna postać.. O, widzę, że Trillian wcina budyń. ^^ Uważaj, by Ci go zaraz ktoś znów nie zwinął, choćby sprzed nosa!
Mało się nie zakrztusiłaś kotletem? Oj, to chyba niezbyt dobry moment na czytanie takie rozdziału w porze obiadu, hm?:X
O rany, fajnie się czyta o tak rozbawionej Eris. ^^
Ashcro: *spogląda na ostatnie wypowiedzi Eirs i Trilliana, po czym przewija oczami* Nie dam się sprowokować rogaczom. Jestem zbyt zajęty.
Ups, raczej w planach nie ma rozdziału, w którym było by coś więcej o męczarniach Gusa... Jedynie krótkie zdanie na temat tego, co się z nim stało...
Boże. Postęp, nie "podstęp"...
UsuńLuz. Jak mi jakieś głupie błędy w komentarzach wyłażą...
UsuńTrillian: O mój budyń się nie martw. Zjadłem go. O, Ash! A może cię wziąć na rogi, co?
Eris: Pff. U ciebie to raczej różki. Drobne to to. Moje są mocne.
Trillian: A tryknąć cię?
Eris: A spróbuj.
Trillian: *rozpędza się i uderza Eris rogami w ramię*
Eris: Uważaj, bo ci oddam.
Trillian: No, dawaj.
Eris: *pochyla się i uderza go rogami w głowę*
Trillian: Ej! Tak chcesz się bawić?!
Możecie przestać? *patrzy jak uderzają się głowami* Rany. Gundalianie z was czy kozy? Spokój.
Eris i Trillian: *zatrzymują się, stykając się głowami*
Trillian: *próbuje się odsunąć...ciągnąc za sobą rudą*
Eris: Trill, idioto!
Serio? Zczepiliście się? Ech. Trill. Przysuń się nieco i lekko pochyl łepetynę do...prawego ramienia, a potem powoli się...obniż.
Trillian: *robi jak mu każą i się odsuwa*
I widzicie, jak to się kończy? Z wami to czasem jak z dziećmi.
Trillian: Zgłodniałem z tego wszystkiego. *idzie sobie*
Ps. Może jestem czepialska...ale poprawiłaś w czternastce, to gdzie w liczbie poj. miało być "Vestalianin", a tam gdzie liczba mnoga na "Gundalian" i "Vestalian"?
UsuńPs2. I tego... W dwunastce "istotny jad" na "istny...? Sorki, że tak nie od razu o tym. Ciągle o czymś zapominam. Zamiast w jednym komentarzu wypisać wszystko, to ja to, kurnia, w dwóch lub trzech robię. -,-
UsuńNie, zapomniałam kompletnie o tych wpadkach. A akurat mam zamiar siąść i przeczytać wszystkie rozdziału od początku, poprzypominać sobie, sprawdzić wszystko itd. Tak więc już się i za tę biorę. :)
UsuńBlake: Zarażacie się od siebie sklerozą nawzajem!
No, wiesz co, Blake? Nie przesadasz? Zapominanie o czymś raz na jakiś czas to nie skleroza.
UsuńEris: Chyba chciałaś powiedzieć non stop.
Pytał cię ktoś? -,-
Eris: Nikt nie musiał. Hmm. Blake... A mogę cię tryknąć rogami? Ty ich nie masz, więc raczej się nie zczepimy.
Mało ci tego wczoraj było? I co cię tak energia rozsadza?
Eris: Hmm. Airzel-sensei chyba stwierdził, że mam epizod hipomanii. Bo przy manii dużo bardziej mi odwala. *wywala język* To co, Blake? A może wolisz zapasy? Hm... Mary, ciebie też ostatnio nosi... Zapasy we trójkę?
Mnie nosi? No, może trochę...
Eris: Trochę? *zaczyna przedrzeźniać Mary* To kiedy ten sparing, Ashcro? *skacze, wymachując rękami* Co?! Mam tyle czekać?! No weź. Nie da się wcześniej? Mam straszną ochotę kogoś rozpierdolić!
Ej. O tym ostatnim nic nie mówiłam.
Eris: Trochę podkoloryzowałam. *szczerzy się*
Zauważyłam.
Ashcro: Jestem zajęty, ale pewnie nic cie to nie obchodzi i tylko zaczniesz wymawiać mi, że unikam walki, co jest totalnym absurdem. Dlatego też powiem, że mogę się pojedynkować tu i teraz.
UsuńBlake: Tryknąć rogami? O lordzie, nie! Nie jestem pokręcony, żeby ganiać się z kozą. I ja też jestem zajęty. Z Runo... *szczerzy się podstępnie*
Swoją drogą, chyba zrobiłam z Runo zbyt dużą ciotę, o ile można tak nazwać kobietę. Jak myślisz, Mary?
Nie no. Niczego ci wymawiać nie będę, Ash. Ale serio zero wolnego czasu? Nie masz ochoty porządnie się wyszumieć? A może w przerwie świątecznej? Trzeciego? Taki...prezent imieninowy? ^^"
UsuńEris: Ja? Kozą? Blake, zaraz tu zoo będzie. No...bo jest Ashcro-lama, Mary-małpa...
Eris...
Eris: Ee... Z lamą to twój pomysł. A z chińskiego zodiaku jesteś małpą. Chcesz banana?
Wypiłam już koktajl bananowy.
Hm. No, może odrobinę za miękka jest Runo...
Ooo, masz wtedy imieniny Mary?
UsuńAshcro: Jako członek Bractwa Prawdziwego mam obowiązki wobec sowich braci. A teraz mamy takie urwanie głowy... No i nie jestem typem faceta, za którego mnie chyba bierzesz. Żadnego zoo tu nie będzie! Nie ze mną!!!
Blake: Będzie! Dajcie mi zwierzęce imię!
Jeśli o mnie chodzi to myślę, że małpa pasowałaby do Ciebie Blake, patrząc, jak zachowujesz się w chwili obecnej. Jednak jeśli pomyślę o tych Twoich mroczniejszych zachowaniach... Brrr
Tak myślałam właśnie, czy nie zmieniłam jej za bardzo. ^^" Chociaż chyba wszystkich zbyt zmieniłam i zbyt odbiegłam od kanonu... Ciężko mi walczyć z boskimi mocami autora fanficka...
Tak. Mam wtedy imieniny. ^^ Już dostałam drążek, żebym mogła się podciągać. Brat mi go zamontował. Ha! Dopiero będzie jak komuś przywalę. Ashcro. Nie mam cię ani za miłego, ani uprzejmego... Zbyt sympatyczny nie jesteś. Ale ja to lubię. Nawet bardzo. ^^ Zawsze ciągnie mnie do "tych złych". Tak sobie tylko pomyślałam, że każda okazja dobra, żeby poćwiczyć i się wyżyć...
UsuńAirzel: Odpuść mu, młoda. Za duża różnica poziomów. Dwa razy by cię uderzył i już byś się nie podniosła.
Ej. Jestem dość wytrzymała...
Airzel: Ale niewystarczająco.
Dzięki...
Eris: O, Blake! Chcesz zwierzęce imię? Hm. Coś zabójczego... Kojarzysz się z gadem. Może pyton? Ale wtedy i dla mnie inne. Koza nie jest zabójcza. Od jakiegoś dzikego kota. O! Mogę być...pumą! *wbiega po ścianie, odbija się od sufitu i ląduje* Huhu!
Airzel: Tobie przydałoby się coś na uspokojenie...*wyjmuje strzykawkę*
Ee... Nosisz ze sobą takie rzeczy?
Airzel: Przy niej to czasem konieczne. *obezwładnia Eris i wbija jej strzykawkę w ramię* No. Po kłopocie. *puszcza rudą i sobie idzie*
Eris: To było wredne...
Takie życie.
Ech. Znowu. Dzikiego.
UsuńRany, rany, rany! Czytając poprzednie rozdziały przyszło mi całkowicie zapomnieć o Runo, a tu niespodzianka znów o niej przypominasz! Myślę, że to dobre, a nawet bardzo dobre posunięcie :D. Przypomniałam sobie, że bidula siedzi tam w Bractwie i jest w duzych tarapatach. O rany ten Blake to taki lekki perw jak nie bardziej xD Nie dość ze idzie na te cale wstepne eksperymenty to on ją jeszcze maca po pupie! Mam nadzieje wogóle że te eksperymenty nie skończą się wtopą jakąś i jej nie uśmiercisz...
OdpowiedzUsuńA ostatnio coś dużo tego rozlewu krwi! Odrazu tez wspomne o biednym Baronie!
A właśnie, jego bakugana to ten Tyranoid też zje?
Nie wiem czy nie przesadzasz troche juz z tym przeciaganiem z Maurą :? Ważna postać i chyba nawet główna bohaterka co? Po przeczytaniu czternastki byłam pewna, że teraz już ukradnie bakugany, a tu nadal nic i przez to mam watpliwosci, czy w ogole sie ona za to weźmie xDD.
Pozdrawiam serdecznie! :D
Właśnie chciałam o niej przypomnieć i o tym, że jest więźniem Bractwa, które przecież cały czas coś robi. Maura z Bambi w bazie Wojowników, Ashcro na łowach, a reszta dalej bawi się w crazy einstainów. Nie wiem tylko czy to całe dzielenie i rozkładanie tych wątków, a także robienie tyle odstępów między nimi w rozdziałach, nie sprawia, że ciężko to Wam, czytelników ogarnąć? Najbardziej mi zależy na tym, aby dobrze się to opowiadanie czytało i było łatwe do pojęcia. Nie bez powodu też siedzę czasem przed lapkiem i rozrysowuje sobie oś czasu...
UsuńHeh, tak, zgodzę się, iż Blake jest lekkim zboczusiem. Aczkolwiek wkrótce wszyscy przekonacie się, że każdy z członków Bractwa ma jedną, wspólną cechę, która wzięła się też nie bez istotnej przyczyny. Okej, urywam, bo jeszcze zacznę znów sypać spoilerami...
Może uśmiercę Runo, a może nie. :) Moje opowiadanie, moja wola. Z całą pewnością, którąkolwiek z tychże opcji wybiorę - życie dla niej, czy śmierć - postaram się Was zaskoczyć.
Ponoć nigdy nie ma za wiele rozlewu krwi? A przynajmniej ja nigdy nie spotkałam się z taką uwagą, że w którymś napisanym przeze mnie tekście było za dużo krwi.
Nie, Tyranoid zje tylko Barona. Z martwymi bakuganami robią inne rzeczy, o czym też będzie w pewnym rozdziale. Swoją drogą, jak podobał Ci się tekst Kyuzo "Blake, nie baw się jedzeniem"? :)
Czuję, że przeciągam. Staram się trzymać w napięciu i to fajnie, jeśli w efekcie pojawiły się u Ciebie już nawet wątpliwości co do tego, czy w ogóle się weźmie za to okradanie Wojowników.
Czy Maura to główna bohaterka? Raczej jedna z główniejszych postaci. Wszelako staram się, by to opowiadanie było wielobarwne i pod tym względem, tj.: żeby każdy czytelnik z osobna wybrał sobie swojego głównego bohatera. Dlatego staram się nie trzymać narracji tylko w okół jednej osoby, ale i odbiegać. Na razie pewnie nie idzie mi to jeszcze zbyt dobrze (włącza się tu też kwestia problemu, że rozdziały są raz krótkie, raz dłuższe), ale będę nad tym pracować. Mam jeszcze mnóstwo notek do napisania. :)
Pozdrawiam!
Co z nowym rozdziałem?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam sobie pierwsze rozdziały jeszcze raz. Na maila ci wysłałam to, co wyłapałam.
OdpowiedzUsuńZ brakiem weny... Zdarza się. Ale ostatnio dość szybko dodawałaś rozdziały. ^^ Może musisz dać sobie odpocząć? Ja mogę poczekać.
Heej. To znowu ja (w swojej upierdliwości :p). Może wyjdzie, że się czepiam...ale jeszcze nie wszystko poprawiłaś w czternastym rozdziale. Już to wysłałam na maila. Nie musisz się z tym śpieszyć. Na spokojnie, jak będziesz miała więcej wolnego czasu...
UsuńZakochałam się! <3 To opowiadanie to cudo! :) Świetna fabuła, dobre dialogi, sceny grozy. Przedstawiłaś Bakugan w zupełnie nowej odsłonie. i to mi sie podoba. Mam nadzieję, że niedługo ukarze się nowy rozdział ;D
OdpowiedzUsuńDobra, rozdział krótki, króciuteńki, ale absolutnie fantastyczny! Znowu wróciłaś do bractwa i do ich psychokrwawych rytuałów, więc smutno mi, że tak mało się tu rozpisałaś,ale... ale to jak Blakuś pastwi się nad Runo jest obrzydliwe. Psychol zboczony jeden. Eksperymenty? O.O Wiedziała, że coś tam dla Runo szykują, jednak teraz, stojąc przed perspektywą, że w następnym rozdziale można się ich spodziewać jest straszna. Dobrze budujesz napięcie; głównie dzięki dialogom. Są bardzo dobre. Fajnie, że indywidualizujesz język postaci zwłaszcza Bractwa i nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale bardzo łatwo jest rozpoznać, kiedy wypowiada się np. taki Blake i to bez przypisów po pauzie. Cóż, nie pozostaje nic innego jak czekać na nowy rozdział i mam nadzieję, że wena powróci, bo gdybyś skończyła pisać to powiadanie w takiej chwili, byłabym bardzo zUa :<
OdpowiedzUsuńJesteś? Żyjesz? :((((
OdpowiedzUsuń