6/19/2014

016. Niespodziewane


Skrzypnięcie drzwi zawisło w powietrzu wraz z nagłym wzrostem poziomu adrenaliny w ciele Maury. Tylko te jedne drzwi były w potrzebie naoliwienia zawiasów – drzwi do pokoju z śpiącym słodko Danem Kuso. O ile nikt się nie zrazi na określenie „słodko”, spoglądnąwszy na pełzającą ślinę po jego dolnej wardze i rozczłapanej buzi. Tuż obok leżały na poduszce dwie kulki – jedna czerwona, druga biała. Dragonoid i Tigrerra porwani przez sen byli na jej wyciągnięcie ręki.
Złowieszczy i cyniczny zarazem uśmiech zawitał na jej twarzy, na której też nie brakowało zbytniej pewności siebie. Lecz co się dziwić, kiedy w jednej dłoni dzierżyła małą, szklaną komorę z Preyasem i Goremem? Pomyśleć tylko jak wysoce zostanie wynagrodzona przez Pana, kiedy zjawią się u niego te bakugany, plus bonusowo Dragonoid. Zatem niekontrolowana, chciwa ręka sięgnęła po nie; szybko dwie kolejne kulki znalazły się w podręcznej klatce, i zarówno w paczuszce dla Bractwa.

Nikt nic nie poczuł, nikt nic nie usłyszał ani się nie obudził. Aż za łatwo to szło.
Licząc iż los pozostanie dalej względem niej łaskawy i przychylny, pospiesznie opuściła pokój. Kiedy znalazła się na długim korytarzu, przy którym rzędem stał ciąg drzwi do innych pokoi, skierowała się w stronę jego końca, gdzie wisiało okno.
– Idzie nam bardzo dobrze – skomentował Inferioss siedzący na jej ramieniu.
– Zgadza się. Mam nadzieję, że Pan będzie ze mnie dumny.
– Zawsze jest z ciebie dumny. Nawet jeśli tego po nim widać.
– Skąd więc możesz to wiedzieć?
Bakugan nie odpowiedział.
– Ostatnio jest przychylny tylko dla Ashcro i jemu poświęca większą uwagę.
– Bo Ashcro wykazuje zdolności… – nie dokończył.
Ni stąd ni zowąd zjawiła się przeszkoda, niełatwa do ominięcia. Jeszcze prawie, że na nią wpadła. W ostatniej wręcz chwili zatrzymała się przed lunatykującą Gehabich.


Rudowłosa pogrążona była w głębokim śnie, którego kolorowe barwy z godziny na godziny traciły na wyrazistości. Rozciągający się nad nią strop jasnofioletowego nieba ginął w walce z nieprzychylnym wiatrem, który ciągnął za sobą powałę grzmiących, smołowych chmur. Alice stała prosto z jedną ręką skierowaną przed siebie. Tuż obok niej stał blondwłosy, zamaskowany wojownik. Jej wojownik, jej Maskarad. Równocześnie wypowiedzieli głuche słowa, a wnet para starszych ludzi – matka i ojciec – padli na ziemię, postrzeleni jaskrawym, fioletowym światłem. Spojrzała na swe dłonie; były całe umazane krwią.
– Nie – mruknęła.
Spojrzała na dwa martwe ciała, a po chwili swój wzrok przeniosła na Maskarada. W tym momencie piorun rozdarł czarne niebo nad nimi.
– Nie! – krzyknęła, widząc uśmiech na jego twarzy. – Ja ich nie zabiłam!
I wtedy sen rozpadł się, a ona powróciła do rzeczywistości.
W jej bose stopy uderzył nagły chłód, ciało spowił dreszcz. W ciemności dostrzegła czerwoną, kobiecą sylwetkę wyróżniającą się na tle siwego korytarza. Zaraz potem zaczęła lazurować przezroczystą kapsułę z bakuganami przy niej.
– Dan!!! – krzyknęła tak głośno na ile pozwoliły jej płuca.


Jej krzyk zrazu zbudził wojowników. W momencie ktoś zapalił na korytarzu światło. Maura przeklęła siarczyście spostrzegając za sobą stojącego w pidżamie Kuso. Zaś Alice przed nią zagrodziła jej dłońmi drogę do ucieczki. Prychnęła, po czym znienacka kucnęła i podwinęła nogi rudowłosej. Zerwała się do biegu. Miała przed sobą otwarte okno, pod którym czekała na nią Bambi. Biegła więc prosto lekceważąc wołania za sobą. Na korytarzu zdążyli zjawić się pozostali wojownicy. Niespodziewanie ktoś chwycił ją za nogi. Maura upadła z hukiem na ziemię. Obróciwszy się spostrzegła Kuso; wyraz jego twarzy mówił jasno, że nie da jej uciec.
Maurze udało skutecznie uwolnić się jedną nogę, by następnie zacząć kopać nią Dana. On jednak nie ustępował i wydawał się być nieczuły na jej ataki. Zawzięcie blokował jej bieg dalej, podczas gdy zbliżający się Spectra z Shunem byli już blisko. Poziom adrenaliny podskoczył. Serce biło w niej jak oszalałe, gdy gorączkowo rozmyślała nad planem działania. Nagle uwolniła swoją drugą nogę z uścisku Daniela; tym razem obydwiema nogami uderzyła wojownika w twarz, aż ten odleciał nieco dalej. Zakołysała się na plecach do tyłu a potem w przód, płynnym skokiem wstała.
– Nie pozwólcie jej uciec! – wrzasnął Dan. – Mój Drago…!
Wnet Kazami wyrzucił kunai w jej stronę; sztylet, ostry niczym brzytwa, rozbił komorę, z której wypadły wszystkie schwytane przez nią bakugany. Szybkim ruchem Maura pochwyciła chociaż dwie kulki – białą i niebiską. Na moment zerknęła na twarz Kuso; tym razem mówiła o gniewie, desperacji ale i o lekkim poczuciu triumfu.
W jednej chwili Maura wyrzuciła obie baku kulki przez okno, a czyn ten zaskoczył nieco wojowników, ale nie pozbawił koncentracji. Shun wyrzucił następne trzy kunai’e, które ostatecznie uniknęła. Wtedy Kuso znów zjawił się tuż przed nią.  Maura pochyliła się w dół przed jego pięścią, po czym raptownie wskoczyła mu na barki. Odbiła się od niego w górę, ku sufitowi; w locie chwyciła za lampę, która oczywiście nie utrzymała jej ciężaru i zerwała się; Maura jednak zdążyła zabujać się dalej i wylądowała za plecami Spectry. Kopnęła go w kolano i znokautowała nim ten zdążył zareagować. Znów zerwała się do biegu.
– Łapcie ją! – krzyczał Kuso.
Przed Maurą była druga przeszkoda w postaci Alice i Julie. Dziewczyny były zdeterminowane i gotowe. Maura zwinęła się na ziemię tuż przed nimi i przeleciała płynnym susem pod nimi.
Schody były już blisko, ale i Kazami nie był daleko. Ninja zdecydowanie wyróżniał się szybkością od pozostałych.
Maura poczuła na sobie ucisk groźnych myśli Pana. Wyrzuciła tylko dwa bakugany, czy będzie z niej zadowolony? Pokręciła głową. Nie miała czasu na rozmyślanie teraz o tym, musiała skupić się na graniu. Musiała pamiętać o swoim prawdziwym celu: dać się złapać. Oczywiście przedtem trzeba też dać jakieś fałszywe pozory osoby, która wcale dać się załapać nie chce. Na schodach jednak przedwcześnie złapać ją Shun. Jedną rękę miał wciąż nie sprawną, jednak drugą mocno ją trzymał i z pomocą nóg blokował.
Boleśnie zaczęli się turlać w dół, a gdy schody się skończyły, wcale nie leżeli od siebie dalej; Kazami twardo trzymał ją w pasie. Maura uderzyła go łokciem w twarz w nadziei, że to zwolni uścisk. W odpowiedzi Shun wyciągnął zza pasa jeszcze jeden kunai, ten był jednak znacznie mniejszy i wbił go w ciało bordowowłosej.
Maura warknęła na uczucie bólu. Wówczas Kazami ku jej zaskoczeniu zwolnił uścisk i wyswobodziła się. Wstając oglądnęła się za siebie; Shun dziwnie się uśmiechał i pozostawał na podłodze, zaś reszta Młodych Wojowników ostrożnie, lecz pospiesznie schodziła ze schodów. Poszczuła ich wszystkich wzrokiem i znów zaczęła biec.
– Zatrzymaj się! – Ten głos należał do Spectry.
Maura już dosięgała klamki od drzwi, kiedy odezwał się w szepcie jej bakugan:
– Poczekaj! Nie wiesz czy Bambi zdążyła już opuścić podwórko. Nie wybiegaj z nimi na dwór.
– Spokojnie, Inferioss – oparła mu cicho, naciskając klamkę. – Mam plan. Zabawimy się zanim damy im się złapać. Może uda nam się odebrać jeszcze Dragonoida. 
Przed wyjściem dotknęła dłonią rany, z której wolno wypływała krew.
"Dam radę. Dawałam w gorszym stanie."
Na dworze panował chłód. Trawnik mienił się kolorami w blasku wielobarwnych lamp, porozstawianych wzdłuż drogi do bramy. Maura oddychała już miarowo. Patrzyła w dal; przed sobą miała iście wielką arenę do walki. Na tę myśl prawy kącik jej ust powędrował do góry. Pobiegła jeszcze kawałek dalej. W połowie zatrzymała się - od bramy dzieliła ją ta sama odległość, co od domu.
– Stań do walki, tchórzu!
Maura spojrzała na zdyszanego Kuso.
„Dziecinna prowokacja” – skomentowała. A jednak pozwoliła mu mieć ostatnie zdanie.
Młodzi Wojownicy zatrzymali się przed nią.
– Jeśli nie jesteś tchórzem i nie chcesz zhańbić swego pieprzonego Bractwa, będziesz teraz ze mną walczyć – mówił dalej Dan.
Maura ukłoniła się nisko; trwając w tej pozycji, niespodziewanie w jej wzniesionej do tyłu dłoni zalśniła karmazynowym światłem karta.
– Jesteś pewien, że to ty chcesz z nią walczyć, Dan? – spytał Spectra, nie kryjąc własnej chęci zmierzenia się z wojowniczką Pyrusa.
– Tak – odparł stanowczo Kuso. – To ona pomagała w porwaniu Runo. Muszę to zrobić. – Dobył swojej karty, a wnet Drago zjawił się przed jego twarzą.
– Jestem gotów, Danielu.
– Bakugan, bitwa! – krzyknął Daniel, a wówczas czerwona kulka poleciała do przodu.
Maura skopiowała jego ruch.
Obie kulki zapłonęły w locie i zderzyły się ze sobą. Wylądowawszy na wyrzuconej przez Dana Karcie Otwarcia, przyjęły prawdziwe formy. Dragonoid zaryczał donośnie, a następnie ruszył w furii na feniksa mającego przed sobą. Ptak jednak w porę odfrunął w górę i nie dał się pochwycić. Drago sam więc rozprostował potężne skrzydła i zaczął go gonić.
– Supermoc, aktywacja! – zawołała Maura. – Burza Piór!
Inferioss rychle zawrócił w locie, po czym machnął gwałtownie skrzydłami, z których posypała się kaskada ostrych niczym brzytwa piór. Płonąc, poleciały wprost na Dragonoida; smok w ostatniej chwili przysłonił się skrzydłami. Niestety atak był zbyt mocny, by nie pozostawić po sobie ran.
– Nie dawaj się tak atakować, Dan – odezwał się Spectra. Kuso jednak wydawał się ignorować wszystkich po za nim, jego bakuganem i przeciwnikiem.
Maura znów zaatakowała
– Supermoc, aktywacja! Śpiew Ognia!
Inferioss otworzył dziób i wystrzelił miotaczem ognia.
– Supermoc, aktywacja! Tarcza Fuzji! – rzucił komendą Dan; Drago bezpiecznie schował się za przywołaną tarczą. – Supermoc, aktywacja –Wieczna Siła Smoka!
Dragonoid wypchnął pierś do przodu, a gdy tarcza opadła, strzelił w Inferiossa złotą smugą ognia.
– Supermoc, aktywacja! Niebiański Feniks!
W tym momencie wiązka ognia Dragonoida dotarła do bakugana Maury. Ku zdziwieniu wojowników nie ugiął się on pod ciężarem ataku; lewitował w powietrzu, emanując dookoła złoto-białą poświatą, a ogień Drago zatapiał się w nim i nie wyrządzał żadnej krzywdy.
– Co to ma być, do cholery!? – zawołał Dan.
– On chyba absorbuje twój atak – zauważył poprawnie Shun.
Drago zaprzestał ataku.
– Dan…! – zawołał przyjaciela, widzą jak feniks szykuje się do kontrataku.
– Supermoc, aktywacja! Tarcza Fuzji!
Smok ponownie schował się za tarczą.
Inferioss skulił się i na chwilę schował głowę w skrzydłach, pozostając jednak w locie. O dziwo nie zaatakował.
– Zmarnowałeś ruch, Kuso – odezwała się Maura. – Karta „Niebiański Feniks” nie kopiuje ataku przeciwnika, to nie bakugan wodny; jedynie absorbuje twój atak i zwiększa własną siłę. – Nagle dobyła kolejnej karty.  – Supermoc, aktywacja –Burza piór plus Wrzące… – urwała.
– Maura! – zawył w trosce Inferioss, widząc jak jego towarzyszka upada na ziemię.
Obraz przed jej oczyma stracił nagle na wyrazistości. Nogi zrobiły jej się miękkie i słabe, a w żołądku poczuła nieprzyjemne mdłości.
Dotknęła rany w boku i uświadomiła sobie coś.
„Trucizna…” – szepnęły myśli.
Dan i Drago zaś obserwowali ją zdumieni.
– Co się dzieje…? – mruknął Kuso.
Shun zbliżył się do niego i pokazał mu zakrwawiony kunai. Klinga krótkiego ostrza lśniła na zielono.
– Otrułeś ją – stwierdził Dan.
Maura ostatni raz spojrzała na niego; jej złośliwy i pewny siebie uśmiech zniknął z jej twarzy. W jej oczach tliło się cierpienie, aż po chwili zaszły mgłą – upadła całkowicie.
– Śmiertelnie? – zapytał Dragonoid.
Na koniec Inferioss wydał z siebie długi, smutny gwizd.

_____________________________
note: Wróciłam. Kolejna długa przerwa. Dłuższa od pozostałych. Muszę się zwierzyć z tego, że nie wiem czy w najbliższym czasie (lub kiedykolwiek) wrócę do szybkiego pisania, tj.: co najmniej dwa rozdziały na miesiąc. Przede mną zdanie prawa jazdy, a do tego dochodzą obowiązki artystyczne, pielęgnowanie miłości i pisanie własnej książki, która, nie ukrywam, jest dla mnie ważniejsza niż to opowiadanie.
W tej części mogą być błędy. Na pewno są, znając swoją ślepotę. Po za tym,  zapomniałam całkowicie ataków Dragonoida i wgl wszystkich bakugan, oprócz tych z bractwa (co jest oczywiste, bo mam zapisane w zeszyciku). Youtube nie pomógł mi za bardzo z opisywaniem więc ataków Drago. Jak to będzie zatem wyglądać w przyszłych rozdziałach... nie wiem. Może ktoś może mi w tym pomóc?

12 komentarzy :

  1. To tak:
    "...a czyn ten zaskoczył nieco wojownik, ale nie pozbawił koncentracji." Literę zjadłaś. Wojownika.
    "Oczywiście przedtem trzeba też dać jakieś fałszywe pozory osoby, która wcale dać się załapać nie chce." Złapać.
    "Na schodach jednak przedwcześnie złapać ją Shun." Złapał.
    " – Dan…! – zawołał przyjaciela, widzą jak feniks szykuje się do kontrataku." Widząc.
    Eto... Doszło ci na maila to, co jeszcze w poprzednich rozdziałach wyłapałam? Dobra. Już nie męczę.
    Przyjemnie się czytało. Hm. Dan się ślini przez sen? Mogłoby to być słodkie...gdyby był małym dzieckiem.
    Stoica: Ee... Bo on jest wiecznym dzieckiem?
    Airzel: Hmm. To zupełnie tak jak ty.
    Stoica: A zamknij się, kucyku.
    Airzel: To żeś mi pojechał. Taki pocisk.
    Idźcie się droczyć gdzie indziej. No. Wreszcie Maura zadziałała. Oj, nie wiem, czy Olusia zadowolą tylko dwa bakugany. Nie spodziewał się więcej? Jak to z tobą jest, Oleczku? Oleńku. XD
    Airzel: Uderzyłaś się na treningu w głowę?
    Niee. Po prostu ze zmęczenia mi odwala. Po trzech godzinach treningu. Bo to pozytywne zmęczenie jest. Chyba nie o tym miałam. No. Kazami wreszcie się obudził. Ninja! Uu. I dziabnął Maurę kunaiem. Czy ninja zwaliłby ze schodów razem swoim przeciwnikiem? No...dobrze. Osłabiony jest chłopak. Tyle leżał w wyrku. Jeju. Trucizna. To nie takie trochę nieczyste zagranie? Buhaha! Dobry Shun, dobry. *głaszcze Kazamiego po głowie* A Kuso znowu gra jak oferma. Hańba ci! Słuchaj, kiedy ktoś ci dobrych rad udziela.
    Ps. Powodzenia z tym prawem jazdy. O. Jaką książkę piszesz? Hm. Też mam teraz napięty grafik. Sesja egzaminacyjna i warsztaty capoeirowe. W środę była roda otwarciowa (2,5 godziny). Wczoraj (no, bo już po pierwszej w nocy ^^") trzygodzinny trening. Za jakieś siedemnaście i pół godziny kolejny. W sobotę cztery godzinki trenigu, dwie wolnego czasu i potem impreza do drugiej w nocy. A w niedzielę Batizado. Przyznanie pierwszego sznurka. I apelido. Niektórzy z grupy są ciekawi jakie dostanę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nosz, kurka siwa. Litery (i wyrazy) zjadam.
      Miało być "zwaliłby się" i "treningu". -.-

      Usuń
    2. Jak zwykle dzięki za wyłapanie błędów. :) Tak, dostałam te maile i postaram się za nie wziąć jak najszybciej. Też uważam Dana za wiecznego bachora. Ale czy Stoice też? Hm, no chyba nie. :x I tak, grał trochę jak oferma - trochę przez emocje, trochę bo ja tak chciałam. Zawsze jak się biorę za pisanie walki z jego udziałem to mówię sobie, że jak w anime jest taki mega silny zawsze, to tutaj może dostać łupnia. Oczywiście walka też przerwana, więc nie wiadomo czy może by nie wygrał ostatecznie?;x
      Ano Shun w akcji. No musiał się trochę wykazać. To chyba z powodu tej rannej ręki tak go wzięło. :p
      Tobie również życzę powodzenia. :x Grafik masz chyba gorszy od mojego. A książkę to piszę taką zwykłą... Fantasy, kończąca się mega tragicznie. Fabuły nie chcę zdradzać. :x Jak napisze i ją wydam (co pewnie nigdy się nie uda) to z chęcią bym Cię o tym powiadomiła.

      Usuń
    3. No i po warsztatach. Zmęczona jestem. Mięśnie jakoś bardzo nie bolą. Na razie. Może być tak, że jutro uderzy to wszystko z całą mocą. Tak jakby od środy do dzisiaj przećwiczyłam...siedemnaście i pół godziny. Dostałam żółto-biały sznurek. Pierwszy stopień. Wcześniej miałam cały biały. Zerowy. I mam apelido. Całkiem ładne. Estrela. Czyli gwiazda.
      Stoica: Taka na niebie...
      Eris: ...czy taka, co się pojawia jak się komuś mocno przywali w łeb? *szczerzy się*
      Ee... Jedna koleżanka stwierdziła, że może chodzić o obie.
      Stoica: *"śpiewa"* Niech ci gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie!
      Eris: *kopie go w tyłek* Nie fałszuj!
      Ta. I zobaczymy, jak jutro będzie z podniesieniem się z wyrka. A w środę już zwyczajny trening. I kolejny w niedzielę.
      Ps. Niektóre apelidos były zabawne. Johnny Bravo, Pinokio, Dexter (od seryjnego mordercy z serialu), Pikachu...itp.

      Usuń
  2. Chyba w końcu nadszedł czas, abym w końcu i ja napisała komentarz na tym blogu. Czytałam go już od jakiegoś czasu, ale coś powstrzymywało mnie przed wyrażeniem tu mojej opini. No, więc po pierwsze... muszę ci pogratulować fabuły, bo moim zdaniem trafiłaś prosto w mój gust. Nie widziałam podobnego opowiadania, a marzyłam właśnie o czymś takim (No, może nie zupełnie takim samym, ale jednak) Chyba teraz czas wypowiedzieć się na temat rozdziału... Nie wiem dlaczego, ale jak opisywałaś to jak Maura kradnie ich bakugany to normalnie zachciałam, żeby je zabrała z daleka od tych niedobrych wojowników. No i oczywiście, żeby wygrała walke z Danem. A niby jest to mój ulubiony bochater, ech. Przeklęty Kazami strzyknął Maurze trucizne. Mam nadzieje, że nie śmiertelną. Dziewczyna (A może kobieta?) stała się moją ulubioną członkiną Bractwa Prawdziwego i przeżywałabym to... 10 minut. Mam do ciebie jedno, maleńkie pytanie Droga Layali. Czy przyjmujesz jeszcze zamówienia na Baku-postacie? Jeśli tak, to jakie dane musiałabym ci podać, abyś mogła narysować? Oczywiście jeśli masz czas:) A tak w ogóle to z niecierpliwością czekam na następny rozdział i mam nadzieje, że nie będę musiała czekać tyle co przy tamtym:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w ogóle zapomniałam ci wspomnieć, że chodzi mi o dane postaci czyli jej wygląd, a nie o moje:)

      Usuń
    2. Jasne, że wciąż wykonuję zamówienia. Przede wszystkim musisz opisać dokładnie wyglądać, żeby nie było potem żadnych sprzeczności. Najchętniej konsultowałabym się z tobą na ten temat w mailach. Mój email jest podany w prawej kolumnie bloga; proszę napisz do mnie i opisz jak ma wyglądać baku postać dla ciebie. :)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Rzeczywiście na rozdział długo się czekało, ale było warto. Jak zwykle wyszło ci to świetnie. Maurze coś za dobrze szło, a zawsze jak za dobrze idzie to kończy się kiepsko. Ehh... Lunatykująca Alice XD. To musiało ciekawie wyglądać! Muszę przyznać, że Maura dość sprawnie uciekała, skoro w szóstkę nie byli wstanie jej dogonić. Tylko Shun się wykazał, choć trochę za bardzo. I jak tu Maura ma podrywać Spectre, jak ten ją prawie zabił? No! Oficjalnie jest 12:2 dla Keitha, chociaż nie wiem za coXD poprostu lubię naliczać punkty. A propos jest 3:2 dla bractwa też nie wiem za co, ale od teraz kibicuje im! Są ciekawsi z Wojowników to się takie ciepłe kluchy zrobiły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przy okazji chciałabym cię nominować do tego całego Libster Award…
      Szczegółowe informacje http://innawersjabakugan.blog.onet.pl/

      Usuń
  4. NARESZCIE NAPISAŁAŚ! Ale sie ciesze! Bałam sie że już w ogole nie wrócisz. :// Rozdział super, chociaż liczyłam, ze Maura sobie poradzi bez przeszkód. Ale zaraz! Dwie kulki, w tym jedną bialą wyrzuciła. Czyli tigrerre? Tigrerra jest w łapach bractwa! O nie... Jeśli chcesz zabić Runo, to nie rób tego chociaż tak szybko!
    Ayastre

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze, że wróciłaś do świata żywych! Tęskniłam. Dawno nie czytałam tej historii i miałam spore nadzieje co do następnego rozdziału. Choć nie mogę się doczekać powrotu do Runo i psychospółki porywaczy, ten rozdział był naprawdę dobry. :D Walka! Kwiii! No, po lekturze mam mieszane uczucia. Bo ja lubię Maurę. Serio. Fajnie się z Shunem bili xD No ale ona jest zła, to muszę kibicować tym dobrym. Zwłaszcza Shunowi (Wiesz, to chyba przez te długie czarne włosy. Są jak magnes. Jak znajdzie się taki, który wytrzyma ze mną dłużej niż pół roku, to mu zaproponuję, aby zapuścił. XD). Wracając do rozdziału, podejrzewałam, że coś się stanie, bo Maurze szło zbyt dobrze. Jak to mówią, nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Mogła zrezygnować z walki z Danem, miałaby wówczas szansę na ucieczkę. Ale trucizna nie jest śmiertelna. Prawda...? Kurcze no, Maura nie może umrzeć! Nie zgadzam się i już! (Jakby moje protesty miały zmienić Twój pomysł na fabułę, no ale. xD). Ale coś czuję, że nie zginie. Wojownicy będą ją trzymać w klatce, aby wyciągnąć od niej wszystko, co wie... może tortury...? Dobra, czekam na nową notkę. PS: Miałaś mnie informować T.T

    OdpowiedzUsuń