7/18/2014

017. Rozpacz


Rana okazała się nie być śmiertelna; Maura odzyskała świadomość dokładnie na drugi dzień. Otwierając oczy, spostrzegła puste ściany miętowego koloru, a także półmrok, który zmroził jej tęczówki. Leżała na podłodze w pokoju bez okien, powypełnianym tajemniczymi meblami, schowanymi pod białymi prześcieradłami. Temperatura była znośna. Połowę pomieszczenia dzieliła przezroczysta szyba z małymi drzwiami. Po tej stronie pomieszczenia, w której się znajdowała nie było jednak drzwi do opuszczenia go całkowicie.
„Jakaś cela więzienna?” – pomyślała wówczas.
Lekko zachwiała się przy wstawaniu; również ból otwartej rany pod żebrami odezwał się, a ona syknęła pod nosem. Oparła się lewą ręką o ścianę i raz jeszcze się rozejrzała. Lustrowała wzorkiem otaczające ją nieznane obiekty, a domysły gwałtem nacierały do jej głowy. Wnet przypomniała sobie o nim.
— Inferioss! — zawołała i raptem zaczęła obmacywać wszystkie swoje kieszenie. Nigdzie niestety nie wyczuła kulistego przyjaciela.
Ręce zaczęły jej drżeć, zaś oczy latać dookoła w poszukiwaniu bakugana.
— Inferioss! — wołała z łamiącym się głosem. – Gdzie jesteś… Nie mów… Nie mów proszę, że mi cię zabrano… — Poczuła w gardle przykrą gulę.
Uniosła głowę do góry w geście nadchodzącej rozpaczy.
„Tylko nie Inferioss… Gdzie on jest…”
Patrząc w sufit jej oczy pognały same ku jednemu z rogów celi; dostrzegły nieprzerywanie nagrywającą ją kamerę.
Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi – ale to nie były te od jej celi, a z kolei te dalsze, do których nie sięgała już wzrokiem, bo ukrywał je mrok. Mimowolnie dała krok w tył i przywarła do miętowej ściany.
Ktoś zapalił światło, a jaskrawy blask rzucany przez lampy na suficie oślepił ją na moment. Do pomieszczenia zawitał Dan z całą swoją drużyną. Stanęli wszyscy w szeregu i nie zdejmowali swych surowych spojrzeń z dziewczyny, która zdobyła się na dumną postawę; odrzucając na bok swoją obawę o los Inferiossa, a także cierpienie po jego stracie.
Dan wysunął się o pół kroku na przód.
— Pech, co? — rzucił ochryple. — Plan nie do końca się się powiódł – dałaś się złapać. — Zaplótł ręce na piersi.
Maura milczała.
— Gdzie są nasze bakugany? — zapytał. — Gdzie Tigrerra i Preyas? I... — wziął głębszy oddech. — Gdzie moja dziewczyna?! Gdzie Runo?!
Marucho położył mu rękę na ramieniu, by się uspokoił.
Maura jednak nie miała zamiaru odpowiadać; stała prosto, a jej twarz kipiła podłym, cynicznym uśmieszkiem.
— Odpowiadaj! — ciągnął Dan. — Co z nimi zrobiliście?! — Cisza. — Mów, albo...! — uderzył pięścią w szybę.
— Spokojnie, Dan – włączył się Shun, który również położył swoją dłoń na drugim ramieniu przyjaciela i wraz z Marucho przytrzymali go.
Marucho wystąpił na przód.
— Posłuchaj...  Jak zauważyłaś jesteś teraz na naszej łasce. Niemądre są wszelkie próby ucieczki, a także stawianie oporu. Jeśli będziesz  z nami współpracować, to potem wypuścimy cię wolno... a zapewniam, że ta cela, która może i została zbudowana na szybko, jest tak zaprojektowana przeze mnie, że w żaden sposób bez mojej  zgody się stąd nie wydostaniesz.
„I tak nie mam zamiaru się gdzieś wybierać...” – pomyślała Maura.
— Więc? Będziesz współpracować? — ponagłał Marucho. — Jeśli obawiasz się, że twoja współpraca z nami zostanie wydana twoim przyjaciołom z bractwa, to przyrzekam, że zostanie to tylko między  nami…
W tym momencie Maura najpierw uniosła jedną brew do góry, a potem parsknęła śmiechem.
— Co?  — Marucho skutecznie ukrył lekkie podirytowanie i delikatnie kontynuował. — Nie wierzysz mi? Pomimo tego, co nam już  zrobiliście, oferujemy szczerą pomoc i zaufanie. Mieliśmy już z  wieloma złymi bohaterami do czynienia w naszym życiu. Na pewno macie jakieś swoje poglądy czy potrzeby, jednak naprawdę, nie  warto dalej kroczyć tą drogą... A może boisz się podsłuchu? Hm?  Masz jakiś podsłuch czy nadajnik założony, że nie chcesz współpracować, bo reszta bractwa ciągle słucha?
— Tak  — odezwała się Maura, po czym zbliżyła się do dzielącej ją od wojowników szyby. — Myślę, że mam podsłuch gdzieś  tutaj... — w tym momencie przejechała powoli dłonią po  odsłoniętej części swego biustu, zmysłowo zahaczając jednym palcem o zagłębienie. Ruch ten sprawił, że Marucho w jednej  chwili oblał się czerwonym rumieńcem. Nie tylko on zresztą zareagował; Shun z Spectrą poruszyli się dziwnie, zaś Alice z  Julie wykrzywiły w obrzydzeniu. Jedynie Dan wydawał się być na to ślepy.
Marucho odchrząknął.
— Rozumiem,  że to zależy od twojej dobrej woli. Przemyśl to więc.
— Może, jeśli wy mi powiecie gdzie jest mój bakugan — rzekła Maura.
— O nim mówisz? – wtrącił Shun i pokazał trzymaną w dłoni czerwono-złotą kulkę.
Maura zmrużyła oczy.
— Oddajcie mi go! — krzyknęła.
— Niby czemu!? — odkrzyknął Dan. — Ty ukradłaś nasze bakugany! Zwróć je, to oddamy ci twojego!
— Wal się! — warknęła Maura.
Wówczas Spectra i Marucho popatrzyli po sobie. Już znali jej słaby punkt.
— Spokojnie —  mruknął Marucho. — Nie bądźmy dla siebie wrogami…
— Marucho, tu chodzi o życie Runo, a ona sobie z nas kpi! – rzucił Kuso, po czym zwrócił się raz jeszcze do wojowniczki Pyrusa. — Powiedz mi, co z nią... Pomóż nam ją odzyskać... proszę... — Oparł  dłonie o szybę i swoimi brązowymi, drżącymi oczami zaczął ilustrować swój ból w sercu.
Maura zaś chwilę stała w bezruchu i milczała. Po chwili ponownie zbliżyła się do szyby, spojrzała mu w oczy i odparła:
— Runo... to już nie żyje. — Uśmiechnęła się.
— KŁAMIESZ! — Dan z całej siły uderzył pięścią w szybę. Maura nie wystraszyła się, oraz nie przestała uśmiechać. – Zabiję cię, ty suko!!!
— Dan! — zawołał Dragonoid, widząc jak jego najbliższy przyjaciel ulega złości i zaczyna w szale walić w szybę.
Marucho i Shun zrazu pochwycili go i przytrzymali.
— Nie masz serca! – skomentowała Julie. Następnie opuściła razem z Alice pomieszczenie. Za nimi wyszedł Spectra, a na koniec pozostała trójka chłopaków.
Gdy Maura została już całkiem sama, przez chwilę postała jeszcze i patrzyła się w ciemną nicość przed sobą. Słowa Julie nie zabolały ją ani trochę, aczkolwiek w samotności nie raz je powtórzyła. Ostatecznie zrezygnowała z wszelkich rozmyślań. Było coś bowiem dla niej gorszego.
Zacisnęła dłonie w pięści, zagryzła wargę. Opadając na kolana łzy podeszły jej do oczu; ból po stracie Inferiossa był straszny.
„Jak ja sobie bez niego teraz poradzę?”
Nie miała ani jego, ani Pana.
Rozpłakała się.




Runo... to już nie żyje...
Runo... to już nie żyje...
Już nie żyje...

Dan łapał się za głowę i walczył z narastającą wściekłością. Słowa Maury powracały jednak w każdej następnej sekundzie z dwojoną siłą; za nic nie chciały dać mu spokoju, więc zawzięcie oraz bezlitośnie torturowały jego psychikę i serce. Najbardziej ze wszystkich godziło go słowo „już”, które w swym krótkim, ale wymownym znaczeniu oskarżało go o spóźnienie. Spóźnienie z ratunkiem.
Warknął, po raz kolejny wyrzucając na głos serię paskudnych przekleństw. Chociaż coś szeptało mu, że słowa wojowniczki z Bractwa są zwykłą ułudą i Runo wciąż żyję, Dan za nic nie potrafił się uspokoić. Na wieczność zadała mu ranę, która nie tyle co wywołała u niego przypływ negatywnych emocji, co poskromiła wszelkie szanse na to, iż kiedykolwiek zechce okazać Bractwu dobroć.
— Danielu — mruknął Dragonoid. — Co mówi ci twoje serce?
Kuso pociągnął nosem.
Siedzili sami w sypialni, którą przydzieliła im Alice. Dookoła leżały porozrzucane ubrania oraz zdjęcia – jego z Runo. Okno stało otwarte i pozwalało dzikiemu wiatrowi szarpać szybę, która z hukiem uderzała o ścianę. Ten chaotyczny wygląd pokoju zlewał się z narastającym szałem wojownika.
Na chwilę spróbował uspokoić się i zajrzeć w głąb serca.
— Mówi... Sam nie wiem...
— Czy czujesz, że Runo nie żyje?   
— Nie wiem, no, nie wiem... — zamilkł. — Czuję pustkę... Nie wiem jednak czy ta pustka jest stąd, że zwyczajnie tęsknie za nią i dawno jej nie widziałem, czy może... czy może stąd, że ona faktycznie... — urwał.
— Ona kłamała — zapewniał Drago. — Chciała cię tylko rozzłościć.
— Nawet jeśli faktycznie, to życie Runo i tak jest teraz jeszcze bardziej  zagrożone. Nie ma Tigrerry i Preyasa. Z Tigrerrą będą mogli przystąpić do tego pojebanego eksperymentu, a wtedy... — ponownie nie dokończył. Nie chciał wyobrażać sobie najgorszego. Nie chciał znów przypominać sobie śmierci Miry.
Wtem ktoś zapukał do drzwi. Dan nie zdążył odpowiedź nim klamka opadła w dół i stanęła przed nim rudowłosa Alice.
— Już lepiej, Dan? — spytała uprzejmie. W jej oczach widać było współczucie i przejęcie; w dłoni trzymała kubek z herbatą. — Zaparzyłam ci herbaty, napij się.
Dan chętnie przejął od niej kubek i wziął dwa, małe łyki, siorpiąc przy tym.
— Dzięki.
— Zejdziesz do nas na dół? Musimy się zastanowić, co dalej.
— Tak, już schodzę – odparł. Kątem oka zerknął na Dragonoida, który po chwili usiadł mu na ramieniu. Dalej wraz z Alice zeszli na dół, do kuchni.
                     

Tigrerra trwała w zamknięciu przed światem i przed Bambi. Nie raczyła wystawić nawet trochę swej zmaterializowanej główki, by chociaż na chwilę spojrzeć i ocenić co ją otacza. Preyas zresztą tak samo. Niesieni w szklanej komorze modlili się o szybki ratunek, a także przygotowywali się psychicznie na najgorsze – oczywiście żadne nie miało zamiaru oddać się czarnemu scenariuszowi bez wcześniejszej walki.
 Podróż powrotna do Bractwa zajęła Bambi pół dnia. Zaraz po zawiadomieniu Kyuzo o zakończeniu zadania z wynikiem pozytywnym, przyleciał po nią ich wahadłowcem i razem wrócili do bazy, która mieściła się w Europie…
 Powitał ich jak zwykle nad wyraz zadbany ogród, ale i paskudna, deszczowa pogoda. W środku zaś pięknego i monumentalnego budynku czekał Pan.
 Biała peleryna przykryła go całego, chowając jego potężną sylwetkę pod czystą płachtą, nigdy nie skarżoną nawet najmniejszą plamą. Twarz miał ściągniętą w dół i spokojną, nie okazującą żadnych emocji; zmieniła się na moment, gdy jego puste oczy dostrzegły niosącą przez Bambi komorę z oczekiwanymi bakuganami.
 — Panie… — Bambi ukłoniła się przed nim nisko. Następnie zaprezentowała swą zdobycz.
 Alexander szybkim ruchem przejął małą komorę i obejrzał jej zawartość z bliska. Uniesione wcześniej do góry brwi zmarszczyły się nagle.
            — Gdzie bakugan Subterry?
— Nie udało nam się… Pojawiły się drobne komplikacje — wyjaśniła pokrótce; ciągle trwała w ukłonie, tak jak Tigrerra i Preyas trwały w swym zamknięciu.
— Mhm.
— Maura została z Młodymi Wojownikami — dokończyła.
— Dobrze, taki był przecież plan. — Pan uniósł komorę do góry, by spojrzeć na nią raz jeszcze w lepszym świetle. — Mogłem jednak poczekać jeszcze trochę na Tigrerrę.
— A co? Runo została już wprowadzona?
— Tak.
Kyuzo wystąpił na przód i dodał:
— Użyliśmy innego bakugana Haosu. Rytuał jednak dopiero co się zaczął. Możemy wciąż dołączyć do niej Tigrerrę.
— Nie! — zawołała Tigrerra, która nie mogąc już dłużej słuchać słów swych wrogów, musiała zaprotestować. — Potwory!
— Ha, ha… Dziękujemy — odpowiedział jej Alexander, po czym zaczął iść do sali, z której dobiegał kobiecy krzyk i płacz.

15 komentarzy :

  1. Ty zazdrościsz mi? O.o Ja mogę to samo powiedzieć o Twoim stylu, o Twoich opisach, o sposobie w jakim budujesz napięcie! Tak pięknie widać to choćby w tym rozdziale. Dochodzisz do momentu, w którym już, już, już się dzieje coś takiego, że z zapałem połykam każde kolejne słowo i nie jestem w stanie się oderwać, a tu KONIEC notki. xP Co oni robią z Runo?! Rytuały, ok, ale jak one wyglądają? >.> I czemu mają służyć? Czułam, że Maura nie zginie, ale że będzie to wcześniej ustawione, czyli jej pozostanie przy wojownikach, to się nie spodziewałam takiego elementu. Jej zagubienie i strach wywołany brakiem swego Bakugana nie pasuje do niej jako zimnej, wyrachowanej pannicy, aczkolwiek opisałaś to w tak realny sposób, że aż cholernia zrobiło mi się jej żal. Marucho świetnie wszedł w rolę dobrego policjanta. No i wszystko szło dobrze, dopóki Maura nie odzyskała pewności siebie i stała się ponętna i seksi. xD Wyobraziłam sobie bardzo dokładnie te miny chłopców, a trochę dopomógł mi rysunek z poprzedniej notki. :D Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi Dana... Chyba... nie uśmiercisz Runo...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno wielkie: sratata!
      No rytuały wyglądają brutalnie, wiesz... skóra schodzi, palisz się, włosy wypadają, z oczy i z nosa leci krew, a na dodatek jeszcze ofiara czasem sika... Aj, chyba że chodzi Ci o tę ładniejszą część; są złote spiralki, znaczki i runy, one tańczą dookoła stołu z ofiarą, wiją się pomiędzy podłączonymi kablami, chociaż elektronika w okół zaczyna wariować... Służyć mają temu, by zrobić z człowieka super gościa... zabrać moc bakuganowi dać ją człowiekowi...
      To zachowanie po stracie swojego Inferiossa właśnie miało wyglądać tak nienaturalnie. ;x Cel osiągnięty, jupi. Maura musiała pokazać swoje drugie ja, długo skrywane głęboko w sercu.
      Marucho dobry policjant, hm. ^^ Fajne i trafne w sumie określenie.
      Czy uśmiercę Runo? No nie mogę powiedzieć... Pamiętaj tylko, że lubię wkurzać czytelników, wywoływać różne emocje i zaskakiwać. ^^

      Usuń
    2. Nie ma żadnego sratata, to szczera prawda! :D

      ....

      Okeeeej... teraz to mnie przeraziłaś. Że to niby zrobią z Runo?! >.> Lożeszty, już teraz brzmi to strasznie, a co dopiero czytać takie coś w opowiadaniu. I tutaj mam małą ambiwalencję uczuć; bo z jednej strony miałabym ochotę przeczytać takie ze dwa czy trzy rozbudowane akapity, ale z drugiej wygląda to tak brutalnie i okrutnie, że dziękuję. o.0 Lubisz wkurzać czytelników, co? Zauważyłam. Więc cokolwiek z Runo w następnym rozdziale zrobisz, nie omieszkam soczyście tego skomentować. :D

      Usuń
    3. Ambiwalencję uczuć. xD Nie znałam tego słowa. :D

      Usuń
    4. Tja... zawdzięczam to mojej polonistce. Ona uwielbiała takie górnolotne słowa... ^ ^"

      Usuń
  2. Dobra.
    "Otwierając oczy spostrzegła puste ściany miętowego koloru..." Przecinek przed "spostrzegła".
    "...również ból otwartej rany pod żebrami odezwał się, a ona syknęła pod sonem." Pod nosem.
    "Nie mądre są wszelkie próby ucieczki, a także stawianie oporu." Razem. Niemądre.
    "— Dan! — zawołał Dragonoid, widzą jak jego najbliższy przyjaciel ulega złości i zaczyna w szale walić w szybę." Widząc.
    "Chociaż coś szeptało mu, że słowa wojowniczki z Bractwa są zwykłą ułudą i Runo wciąż żyję, Dan za nic nie potrafił się uspokoił." Nie potrafił się uspokoić.
    "— Nie! — zawołała Tigrerra, która nie mogąc już dłużej słuchać słów swych wrogów, musiała zaprotestować. — Potowory!" Potwory. To chyba wszystko.
    Oj, porobiło się. Hm. Prowizoryczna cela? Nieźle, nieźle. Ojoj. Taka spanikowa Maura. Trochę nawet było mi jej żal. Hm. Marucho całkiem dobrze sobie radzi z rolą dobrego gliny. Dan próbował robić za złego glinę? Jeśli tak, to średniawo mu to wychodziło. Ach. Akcja z podsłuchem. Dobrze, że przeczytałam ten fragment przed kolejnym łykiem wyrobu kawopodobnego (rozpuszczalna). Dalej. Jednak Bambi złapała bakugany i je dostarczyła...Olusiowi. XD Chyba mimo wszystko lubię tego zboczeńca. Czyli on nie musi być cały czas przy tym rytuale? I Kyuzo. Daj mu czasem coś więcej powiedzieć. Nie tylko suchych faktów, że tak to ujmę. Oluś uznał nazwanie potworem za komplement? Można i tak. Hm. Brakowało mi tylko...Ashcro. Stęskniłam się za nim. :-3
    Ps. Trochę się przyczepię... W szesnastce jeszcze są te błędy, co wyłapałam. I część w tych pierwszych. Z nazwą planety. I takie, co powinno być pisane razem: mogłoby, byłoby, zarówno...
    Airzel: *kręci głową* Hmpf. A to podobno ja jestem zrzędliwy...
    Stoica: Jesteś. Wyjątkowy sztywniak z ciebie.
    Airzel: Odczep się. I spadaj do wyrka. Grzeczne dzieci śpią o tej porze.
    Stoica: Nie jestem dzieckiem.
    A poszli mi stąd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle mogłam liczyć na Twoje Sokole Oko. ^^ Hm, może zacznę szukać jakiejś korekty, potocznej nazywanej w swiecie blogsfery "betą"? Mogłabym się skupić tylko na szybkim pisaniu, a błędy ktoś inny by za mnie sprawdzał...
      Serio zrobiło Ci się żal Maury?^^ Ooo. Zastanawiałam się jak tu ją zaprezentować, by właśnie pokazać jej drugą, chowającą przed resztą świata stronę, tj: słabej sercem wojowniczki bez swego bakugana.
      Hehe. xD Pisząc z kolei o Danie i Marucho, który miał bardzo dużo do powiedzenia w tym rozdziale, w cale nie myślałam o dobrym glinie, czy złym glinie. Skupiłam się raczej na tym, co by zrobił taki roztropny geniusz w takiej sytuacji. Na pewno trzymałby emocje na wodzy i w jakiś mądry, sprytny sposób spróbowałby wyciągnąć ważne informacje od wroga. Tudzież właśnie propozycja współpracy nie była według niego złym pomysłem... W końcu jeśli ważą się losy świata i życie najbliższych przyjaciół trza umieć chęć zemsty i honor odłożyć na bok i spróbować wszystkiego, by uratować to, co ważne...
      Podobał Ci się ten fragment z podsłuchem? ^^ Co jak co, ale i Maura musi się jakoś prezentować. Zmysłowy, uwodzicielski ogień... Tak ją sobie zawsze wyobrażałam...
      Aleksander: Znowu mnie nazwała ... nie tak, jak lubię ... < mruży oczy >
      No jak widać drogi "Pan" nie musi być ciągle obecny. A przynajmniej nie na początku, kiedy jeszcze te najbrutalniejsze części rytuału się nie zaczęły...
      Kyuzo mało się wypowiada... Ogólnie to on już jest taki małomówny... Staram się oczywiście każdej wojownika Bractwa jakoś pokazać, ale chyba z Kyuzo idzie najgorzej...? Chociaż jak wystawił swego Tyranoida by pożarł martwe bakugany z rytuału ostatnio... No robię co mogę, by nie stał ciągle w cieniu. ^^"
      Ashcro miał przerwę w tym rozdziale. :) Przygotowuje się na wielką walkę. Co z tego, że pojawi się po jakimś 20 rozdziale...
      Co do błędów; zawsze w wolnej chwili coś tam poprawiam z poprzednich rozdziałów! :X

      Usuń
    2. Ta. O "betach" to coś mi się obiło... Jednorazowo nią nawet byłam. Kirze raz przy jakimś oneshocie pomogłam. Wysłała mi tekst, ja sprawdziłam i odesłałam poprawiony. Takie tam drobiazgi. Na gg ją spytałam:
      "- Na to mówi się "betowanie"?
      - Nom. Gratulacje. Właśnie zostałaś betą. XD"
      Tak. Serio było mi żal Maury. Nie jest chyba powiedziane, że skoro zły, to nie może czuć silnej więzi. No, dobre było z tym podsłuchem. ^^ Gdybym wzięła łyk "kawy", to pewnie skończyłoby się jak w przypadku Stoiki u mnie... A co do "Pana"... Właśnie dlatego, że nie lubisz, to tak cię nazywam, ptysiu słodki :-p Ha! I wreszcie zareagowałeś. A mruż sobie oczęta do woli. Mnie nie ruszają nawet najgroźniejsze airzelowe spojrzenia...tych oczu koloru krwi.
      Airzel: Wiesz? Możesz się jej odwdzięczyć. Czymś, co się rymuje z "Maria". Podpowiem, że chodzi o chorobę przenoszoną przez komary. *robi unik przed lecącym w jego stronę butem*
      Ani słowa...
      Airzel: Dobra. I tak się Alexander domyśli. *unika kolejnego buta* Wiesz... Napij się może melisy...
      Nie potrzebuję. A z Kyuzo. Może jak małomówny, to faktycznie nie dawać mu za dużo do gadania. Raczej więcej typowo...ee...kyuzowych zachowań. Jak z Ashcro i jego nożami. Świetnie było w tamtej scenie ukazane, że je lubi (skoro nie chciał, żeby Gus mu je pobrudził za mocno lepką krwią) i wykorzystuje okazje, żeby poćwiczyć. :) A właśnie. Pewnie już pomył swoje zabawki, co? :]
      Eris: Hm. Może lepką krew można jakimś rozpuszczalnikiem potraktować... Propo noży. Śniło mi się, że byłam w jakimś ogromnym sklepie z bronią. I noży tyle tam było... Jakie tylko dusza zapragnie. Długie, krótkie, z ozdobnymi rękojeściami... No, czułam się tam jak dziecko w sklepie z zabawkami. Mogłam sprawdzać jak leżą w dłoni, a nawet sobie porzucać do tarczy. Wolałabym...żywy cel. *wzdycha z rozmarzeniem* Choć po paru rzutach długo by sobie nie pożył...
      Hm. Ashcro szykuje się do walki? Daj mu ode mnie kopniaka na szczęście. XD

      Usuń
    3. Aleksander: Maria, że malaria? Nie potrzebuję podpowiedzi ani w ogóle żadnych pomysłów, jak zdenerwować czytelniczkę. Nie bawię się w takie rzeczy, mam ważniejsze sprawy na głowie. Ogólnie to nie rusza mnie to, że nazywa mnie "Olusiem".
      Ashcro: A jeśli chodzi o mnie.. to tak, pomyłem swoje zabawki i jestem już w naszym "domu".
      Kopniaka na szczęście?!xD Ah, i jak czytam te Twoje komentarze to mi zaraz weny przybywa. Nawet nie wiesz, jak się ciesze, że mam takiego wiernego czytelnika... ^^" <3
      Super, że sceny w rozdziałach przypadają Ci do gustu. Ale chyba jednak czas trochę Was tu wszystkich podenerwować?
      Ooo, tak, tak, Airzel ma świetne spojrzenie! ^^

      Usuń
    4. Tsa. Malarią mnie czasem jeden z braci nazywa. Od choroby mi, kurnia, wymyśla. Hm. Jakby cię nie ruszało, to byś nie burczał, że znowu nie tak cię nazwałam, Olciu.
      Airzel: Weź mu nie zawracaj głowy, Malario. Zajęty jest.
      Stoica: Ale czemu nie bawisz się w takie rzeczy, Olku? Zabawniej by było. ^^ Ech. Jeszcze sztywniejszy od Airzelka jesteś. Tak, tak! Komplement dla kucyka!
      Airzel: Coś ci mówiłem o nazywaniu mnie "kucykiem"... *uderza rudzielca w głowę*
      Stoica: Aauć... Wszyscy tacy sztywni. To już jakaś...epidemia. Z tego Bractwa, to chyba tylko dziewczyny są w miarę wyluzowane. Reszta cierpi na ciężkie sztywniactwo. Nie mogą wynaleźć na to jakiegoś lekarstwa?
      Ta. Hm. Cieszę się, że się cieszysz. ^^ A jak jeszcze weny przybywa. To już w ogóle super. Czas nas podenerwować, powiadasz? U mnie możesz co najwyżej wywołać reakcję "No, co dalej? Co dalej?" Taki pozytywny niedosyt.
      Airzel: Co wy się tak przy mnie...rozczulacie? "Fajna grzywka", "świetne spojrzenie"... Normalne. Jak każde inne.
      A nie lubisz tego?

      Usuń
    5. Co za brat! :x Na pewno Cie kocha.
      Och, Airzel, miło mi, że stajesz w obronie Alexandra^^
      A w tym Bractwie faceci tacy sztywni, bo jakże mieli by się mierzyć ze Stoicą w byciu 'wyluzowanym'. Muszą pozostać sztywni. xD Za to tak, baby w Bractwie faktycznie takie mniej sztywne. Hm, chociaż jedna w sumie powinna również zaliczać się do sztywnych... Może to przez to, że jeszcze za mało ją znacie!
      Haha, Airzel kucyk. xD
      Maura: Jeśli mogę wtrącić... Airzel wygląda sexy w rozpuszczonych włosach.
      A co ze Spectrą i jego nażelowanymi włosami?
      Maura: Też jest z nimi sexy.
      Serio, nie da rady Ciebie zdenerwować, Mary? A jakbym tak zabiła jakiegoś Gundaliana (którzy w tajemniczy sposób ożyli by wcześniej w tym opowiadaniu)? Pamiętaj, że już jakaś gundaliańska krew się polała. ;x
      I nie Airzel, nikt nie ma takiego spojrzenia jak Ty. Masz wyjątkowe, czerwone oczy.

      Usuń
    6. Oczywiście, że tak. Po prostu uwielbia się ze mną droczyć. Tłumaczy się zawsze tak: "Dokuczanie młodszej siostrze jest obowiązkiem starszego brata."
      Stoica: I ma rację. To jeden z najważniejszych obowiązków starszego brata.
      No. Niektóre jego pomysły są...dziwaczne. Raz na przykład "na dzień dobry" oparł brodę na moim ramieniu, po czym mnie...ugryzł.
      Stoica: *chichocze* Dobree...
      Airzel: Dajcie mi spokój... Narwane, zboczone dziewuchy... Sexy? Daruj sobie, Skywish. Nie interesują mnie ziemskie dziewczyny.
      Że niby w rytuale byś jakiegoś Gundalianina zabiła? Hm. Tak jakby drugi raz by któryś ginął... Aż tak ci na tym zależy, żeby mnie zdenerwować?
      Stoica: Hm. Jak na samą wzmiankę o krwi była bliska sprania "słodkiego Ashcro"....
      Airzel: Coś przy tym rytuale jest jak silne rażenie prądem? Pff. Do przeżycia. Jak u nas za przewinienie było to...normalką. Nic szczególnego to nie robi. Poboli i przestanie.
      Hm. W Nowej Vestroi Shadow miał czerwone...ślepia.
      Trillian: Oczy i ja mam czerwone. I nie brakuje mi uroku osobistego. *szczerzy się* Panny nie mogą mi się oprzeć...
      Ruth: *prycha z politowaniem* Sny ci się z rzeczywistością mieszają, Trillciu.

      Usuń
  3. Trochę się z tym komentarzem spóźniłam...
    Shun: Trochę?
    Trochę bardzo... Nie ważne!!! Jak tak można tych złych zamykać!? Przecie to nie sprawiedliwe, jak ona ma teraz Spectre podrywać? Tak przez szybę... Cały romantyzm siada! No i bakugna jej zabrali, toszto znęcanie ze szczególnym okrucieństwem! Chociaż się odpłaciła... Hym... Rzeczywiście umie działać na facetów, nawet Shuna załatwiła XD
    Shun: Ja też facet no...
    Taa... A to naturalna reakcja?
    Shun: No... Tak!
    Aha... Co to bractwo takie nie cierpliwe? Na bakugana nie czekali... Przecież to chyba o Tigrere bardziej chodziło niż o Runo?
    Shun: Nie przejmiesz się w ogóle tym eksperymentem?
    Nie... Takie rytułałt są fajne^^ Chcesz spróbować?
    S; Raczej nie...
    Oj nie przesadzaj będzie duuużo krwi!
    S: I to miało mnie przekonać!?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam, nie ma czegoś takiego jak "spóźnienie z komentarzem", komentuj kiedy możesz, i kiedy chcesz. ;x No właśnie, jak Maura ma teraz podrywać Spectrę? Zobaczysz. xd Myślę, że nie będzie nudno. Eee tam, każda dziewczyna może tak zadziałać. ;x To nie było nic wyjątkowego... No okej, każda, która ma tyle śmiałości, co ona. ^^ Rozumiem, ze rozdział się podobał? ;)

      Usuń
    2. Podobał, pobał tylko w pierwszym zdaniu zawału dostałam... Czemu?
      Shun: Dara nie umie czytać... To znaczy, ma przykry zwyczaj "zjadania" partykuł i innych krótkich wyrazów...
      Tym razem było to nie^^

      Usuń