9/10/2014

020. Erupcja





Maurę obserwowano bez przerwy przez następny dzień. Było to wręcz jasne jak słońce, że po odzyskaniu swego bakugana Młodzi Wojownicy nie spuszczą z niej oka. A oczy mieli bystre i spostrzegawcze, do czego przyczyniała się wysoka determinacja, oraz wisząca nad głową groźna myśl, iż czas do uratowania Runo kończy się. Lub może już się skończył, jak to załamywał się Dan. Udręczony uczuciem nie opuszczającej go bezsilności najwytrwalej ze wszystkich trwał przy ekranie komputera, który podłączony z osadzoną w celi kamerką rzucał obraz tego, co w niej się właśnie działo.
A z przykrością – według nich – nie działo się nic. Nic, co mogło by dać nowe, świeższe światło na całą sprawę, czy pozwolić im dokonać jakiegoś nowego ruchu w walce o życie. Wojowniczka z Bractwa siedziała nieustannie w swoim ulubionym kącie, przykryta cieniem rzucanym przez wysoką ścianę i udawała posąg, który wykazywał oznaki życia i umiejętności poruszania się tylko wtedy, kiedy przychodziła nowa dostawa jedzenia. Jadła łakomie do ostatniego okruszka, jak gdyby Bractwo nie karmiło ją niczym od paru dni – co przecież było bzdurą totalną. Tego ranka Dan miał ochotę powstrzymać Alice od zaniesienia jej śniadania pod pretekstem, że najpierw ją wygłodzą i zagrożą przy tym, że tylko wtedy, gdy zacznie z nimi współpracować pozwolą spożyć jej kromkę starego chleba. Nikt jednak nie chciał prezentować się tak czystą nienawiścią, o jaką ubiegał się od nich Kuso. Nie chcieli zniżać się do poziomu wroga. Pragnęli pokazać się z lepszej strony licząc, iż wpłynie to pozytywnie na nowego lokatora, aniżeli obrazować na niej swe przykre wyobrażenia, jak to może być traktowana przez nich Runo.
Marucho delikatnie starał się pouczać starszego przyjaciela, że potrzeba czasu i nie mogą po upływie jednego dnia oczekiwać obiecanych sobie efektów. Jednakże w odpowiedzi otrzymywał tylko obraźliwie podejrzenia o uknutą intrygę z Bractwem, zdradę, bądź przypomnienia, że tego czasu zwyczajnie nie mają.
Z wolna nadszedł wieczór, snujący wizję miękkiego łoża, które zapraszało każdego z Młodych Wojowników do pójścia spać znacznie wcześniej po ciężkim, nudnym dniu. Każdy, dosłownie każdy spędził owy dzień w domu, a dokładniej w biurze przed ekranami super–komputerów z głupią nadzieją w głowie. Najbardziej narzekała jednak Julie, która musiała zrezygnować ze spotkania z Billym – tuż po niej Dan, a następnie Shun, któremu nie podobało się, iż to za każdym razem Alice nosiła jedzenie więźniowi, co przecież było bardzo ryzykowne nawet jeśli obiekt zamknięty był w celi, a w razie czegoś od pomocy dzieliło tylko jedno piętro.
– Pójdę zanieść jej kolację – oznajmiła rudowłosa, kierując się do wyjścia by dalej pójść do kuchni. W połowie drogi zatrzymał ją Spectra.
– Może spróbuj z nią pogadać? Chociażby nawet zapytać, jak mija jej dzień, lub czy potrzebuje czegoś więcej… Cokolwiek, byle tylko sprawić, żeby się do nas otworzyła.
– Dobrze, spróbuję coś wymyślić – zgodziła się ze słyszalnym entuzjazmem w głosie.
– Nie, poczekaj – zawołał Shun, raptem wstając z zajmowanego wcześniej siedziska przy osobnym biurku. – Dlaczego znowu ty masz do niej iść? – Spojrzał na nią, a gdy ona odwzajemniła  spojrzenie, zrazu przypomnieli sobie scenę słabości na korytarzu z dnia poprzedniego.
– A dlaczego nie? – odparła pytaniem na pytanie. Tradycyjnie, pojawiło się już wyczuwalne spięcie.
– To ryzykowne. Niech ktoś inny pójdzie.
– O innych już się tak nie martwisz?! – oburzyła się z lekka Julie.
Shun przygryzł dolną wargę.
– Shun – zaczął Keith – Alice cały dzień jej nosiła dziś jedzenie, niech zaniesie i kolację. Nic się jej nie stanie, to raz – ciężko mu było ukryć zirytowanie, jakie pojawiło się w jego głosie po tym jak Kazami przedstawił swą postawę względem Gehabich. – Dwa: wróg może spróbować się dla niej otworzyć, jeśli pomyśli, że tylko Alice przychodzi, bo ma dobre dla niej serce.
– Nie chcę cię słuchać, manipulatorze – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Keith odpowiedział na to jedynie zdziwioną miną, zaś Alice natychmiast stanęła w obronie swego partnera.
– Shun!
– Właśnie tak, manipuluje tobą! Dlaczego akurat to ciebie wybrał z rana na to zadanie? Jak to miała być część jakiegoś  planu, to mógł sam się zadeklarować! W końcu czyż to nie on oddał jej bakugana? Większe szanse, że to do niego prędzej się otworzy.
– Hej, hej, spokojnie! – wtrąciła się Julie.
Marucho również oderwał się od komputera, unosząc dłonie w geście pokoju. Jedynie Dan miał całkowicie wylane, mówiąc pospolicie.
– To jej własna decyzja. Powiązana z naszymi treningami… – spróbował wyjaśnić Keith.
Shun poszczuł go wzrokiem.
– Dokładnie! – zgodziła się Alice. – I to w ogóle nie jest twoja sprawa.
– Zjebany pomysł z tymi całymi treningami! Na co ci one?
Keith wyprzedził Alice w odpowiedzi, nie bacząc na to czy Shun go znów oleje, czy też nie.
– Potrzebuje ich, jeśli chce się zmienić… – powiedział.
– NA CHUJ MA SIĘ ZMIENIAĆ?! – warknął Shun. – Robisz jej pranie mózgu!
– Bacz na słowa – zagroził z kolei Keith, prezentując zimną osobę Vestalianina, wydającego się znacznie starszym od ninji, niż to ogółem było wiadome.
– Uspokójcie się w tej chwili! – wołała Julie wraz z Alice, gdzie ta druga bardziej ryczała na Shuna, nieświadomie powodując u niego tylko większy gniew.
– Wiesz co sobie myślę, Spectra? Że naprawdę jesteś częścią Bractwa! Pojawiasz się jak na zawołanie, dysponujesz nieźle wyreżyserowanym filmikiem, oraz zawsze wiesz dokładnie co zrobić, by niby Bractwo powstrzymać. Porwali wojowniczkę z domeny światła, może teraz szykujecie się na domenę ciemności, bo to jakaś kolejność zasranych rytuałów!!!
– Zarzucasz mi z nimi współpracę?! ZABILI MOJĄ SIOSTRĘ!
Nie wytrzymali.
To był zaledwie ułamek sekundy, w którym to mężczyźni rzucili się na siebie z pięściami. Nie dało się dostrzec, która strona pierwsza wystartowała do walki. Wymachiwali ciosami tak zawzięcie, że zamiast spróbować ich rozdzielić, każdy odsunął się krokiem w tył, nie chcąc przypadkiem oberwać. Nawet Dan ruszył się z miejsca.
Dało się słyszeć nawoływania do opamiętania się, a także groźby pod adresem obojga z nich. Na nic się zdał również i płacz Alice – wojownicy atakowali siebie jak szaleni, nie kryjąc się, nie broniąc, nie czyniąc żadnych uników. Nie było tu miejsca na pokaz sztuk walki z ninjutsu ze strony Shuna, ani tajnych technik Spectry, rodem wziętych z najlepszych lekcji walk i samoobrony u najlepszych mistrzów. Jak dzikusy szarpali się za ubrania, przeciągali i siłowali, oklepując się przy każdej okazji to pięściami, to kopniakami. W pewnej chwili ktoś musiał przerwać tę farsę, która naprawdę mogła się źle skończyć. I tym czynnikiem w postaci osoby musiała okazać się Alice. Źródło całego konfliktu.
Dziewczyna wręcz wbiegła między nich, rozdzielając ich całą sobą i w efekcie przyjmując ostatnie dwa ciosy w ramiona. Z racji, iż nie było to częścią ich myśli, jaką któryś z walczących ze sobą wojowników chciał osiągnąć, zrazu odsunęli się do tyłu. Przesiąknął ich strach na widok zranionej rudowłosej, która pod wpływem silnego uderzenia upadła na ziemię kawałek dalej. Z hukiem zderzyła się z podłogą; nie dało się jednak usłyszeć żadnych jęków bólu, a wyłącznie płacz – ciężkie, pełne smutku szlochanie.
Nic nie powiedziała, czując, że jej słowa są zbędne. Co jeszcze – sama zaczęła czuć się winna. Nigdy nie chciała doprowadzić do wybuchnięcia tak dużej nienawiści. Padły niechciane, niepotrzebne słowa, zatem milczała nie chcąc, by padły następne, bardziej bolesne.
Z trudem podniosła się z podłogi, po czym wybiegła z pokoju. Nie odwróciła się nawet na ułamek sekundy.
– Zachowujecie się dziecinnie – skomentowała po cichu Julie, bezskutecznie starając się pojąć przyczynę niepotrzebnego zamieszania.
Po Alice Shun opuścił pokój, lecz z zupełnie innym zamiarem – udał się do siebie, zatrzaskując za sobą drzwi, a następnie zaczął się pakować. Spieszył się i pomijał szczegóły wyrysowanego w głowie planu przyszłych dni; nie wyciągnął z szafy zbyt wiele ubrań, skupiwszy się bardziej na wpakowaniu w plecak jak największej ilości pieniędzy, które w obecnym świecie są niezbędne do życia. Chociaż, ostatnio… w erze Bractwa Prawdziwego, pieniądze wyraźnie nie są już wszystkim.
Pamiętając o swej przyzwoitości (lub jej braku, jak kto woli to określać…) i wpajanych od dziecka naukach ninjutsu, wyskoczył przez okno i spadł, pokonując wysokość piętnastu metrów bez szwanku. 
         Ściemniło się, a powietrze nabrało wilgotności,  jak gdyby dopiero co padał deszcz. Zebrał w sobie siły i pognał ku pozłacanej bramie; minąwszy ją wcale się  nie zatrzymywał. Biegł dalej przed siebie i zarazem jak najdalej od Młodych Wojowników, od przybranego domu. Biegł, szukając schronienia przed cierpieniem.

Rytuał trwał już dosyć długo, a końca jego procesu jak na razie nie było widać. Pozytywne wyniki zapisywały się w rozwieszonych monitorach i sugerowały obiecane, oraz upragnione osiągnięcie celu. Najlepsze było to, że bez problemu udało się dopiąć Tigrerrę do walczącej z czarną magią Runo, co równocześnie uratowało cały zabieg. Poprzedni bakugan Haosu okazał się być zbyt słaby i padł w pierwszych pięciu minutach i gdyby nie szybki powrót ze zdobyczą Bambi, możliwe, że Misaki również wkrótce by umarła.
O ile można to nazwać szczęściem, leżała wciąż na stole, oddychając chaotycznie i krztusząc się napływającą do ust krwią. Kyuzo pospiesznie przystawił jej do warg cienką rurkę, która po włączeniu zaczęła wsysać całą szkarłatną ciecz, dając tym samym upust błękitnowłosej. Nie płakała już, gdyż nie miała sił. Jednocześnie pozwalała, by czarne runy oblazły jej całe nagie ciało, zawinęły się w kręgi i naznaczyły każde miejsce swoim dzikim kształtem, powodując, iż skóra pod nimi zrobiła się bledsza, a żyły bardziej wyraziste. Tigrerra zaś zwinięta w kulkę, wisiała tuż nad nią pod wpływem mocy rytuału. Złote światło w postaci dwóch pasów tworzyło ósemkę między nimi dwiema, pokazując jak to moc przepływa z jednej istoty, do drugiej.
Będące w transie wyglądały jakby nie czuły nic, lecz w rzeczywistości – w smutnej prawdzie – wciąż czuły ból. Po prostu nie miały już siły go okazywać. Ledwo żyły, ledwo oddychały, ledwo myślały o wolności.
Tuż przy stole rytualnym, nad twarzą Runo stał Alexander i wygłaszał w półszepcie mroczne przemowy; z każdym nowym zdaniem pojawiało się coraz więcej run i  znaków, oraz coraz więcej bólu. Organizm dziewczyny był już na wycieńczeniu; próbował wylać przez jej usta na zewnątrz tony zatrutej krwi, w której mieszała się dodatkowo żółć żołądka. Już dawno wszystko z siebie zwymiotowała. Kyuzo podłączył do niej już dwunastą kroplówkę; w tej piekielnej temperaturze, która rozsadzała ją od środka, woda była niezbędna, by życie z niej nie uciekło  – aczkolwiek i tak już balansowało na ostatnich niciach.
Biedna czuła, że martwieją jej dłonie, oraz że ktoś brutalnie wbija w nią gwoździe – wszędzie tam, gdzie pojawią się czarne znaki. Co gorsza, powoli zaczynała się czuć tak, jakby jakiś wielki głaz spadał na nią i powoli, niczym tortura, miażdżył ją całą.
Już nie mogła, już nie chciała…
Wówczas Nameless opuściła panele komputerowe, mając już dość obserwowania ekranów – pragnęła przypatrzeć się ofierze i ocenić rytuał z bliska.
– Wszystko idzie bardzo dobrze… – stwierdziła z zadowoleniem.
– Bardzo dobrze – dopowiedział Kyuzo. Spojrzał na Alexandra, który wciąż czytał czarną książeczkę i wydawał się w ogóle ich nie słyszeć. – Przeszła wszystkie pierwsze fazy i wciąż żyje. Kiedy wreszcie nadejdzie ta ostatnia?
– Już nadchodzi – odparł Alexander, który niespodziewanie zamknął książkę i kiwnięciem głowy nakazał patrzeć się na Misaki.
Jej włosy zaczęły nagle zmieniać kolor. Biel szła od czubka głowy i parła w dół, do samych końcówek. Minęła krótka chwila, a całe jej rzadkie i tłuste włosy stały się czysto białe, pozbawione dawnego błękitu.
Dziewczyna ni stąd, ni zowąd zaczęła krzyczeć wniebogłosy. Teraz czuła, że coś lub ktoś szarpie ją za włosy, chcąc je wszystkie wyrwać wraz z cebulkami. Była to tylko wizja, urojenie – niestety bardzo prawdziwe w odczuciu.
– Szybko, podaj jej krew – rozkazał Pan.
Kyuzo natychmiast odszedł od stołu, by dalej doczepić do kroplówki woreczek z krwią.
– Chwila prawdy – wycedził. Jeszcze nigdy dotąd tak daleko nie udało im się dojść. Modlili się o to, aby Misaki przetrwała następną dawkę zaklęć.
Alexander otworzył ponownie książeczkę i zaczął czytać ostatnie strony, które miały zamknąć cały rytuał. Niestety wiązały ze sobą potrzebę zadania jeszcze większego bólu, który ostatnim razem rozsadził serce poprzedniej ofiary.
Niespodziewanie w pokoju zjawił się Blake.
– Jak wam idzie? – spytał na wejściu.
– Jak na razie wszystko dobrze. Wyjdź stąd lepiej – poleciła Nameless. – I tak jest tu już za dużo osób.
– Tylko się przyjrzę i spadam. – Blake podszedł do stołu i stanął po lewej stronie Alexandra. Nie przerywał mu w czytaniu. Przyjrzał się Misaki, lekko pochylając się nad jej twarzą. Nagle poczuł wielką satysfakcję. – Ja chcę być następny. Jasne?
– To nie od ciebie zależne – skarcił go Kyuzo.
– Jeszcze nie wiemy nawet, czy to przeżyje – powiedziała Nameless. – Rytuał wciąż trwa.
– Przeżyje. Na pewno przeżyje, słyszałaś, Misaki? – Blake jeszcze bardziej się nad nią pochylił.
Zrazu dziewczyna dostała drgawek. Zaczęła wić się na stole i krzyczeć, a krew jeszcze bardziej wyciekać jej z buzi. W jednej chwili wręcz  buchnęła w jej ustach, niczym wulkan, a ona zaczęła się nią dusić.
– Co się dzieje?! – zawołał Blake.
Kyuzo odszedł od stołu by pójść po coś, co by udrożniło krew i pomogło Misaki przeżyć. Kiedy zniknął w cieniu nieoświetlonego pokoju, rozległ się następny krzyk – tym razem Blake’a.
– O żeż kurwa! – ryknął Alexander.
Misaki złapała ręką głowę Blake’a i dłonią zakryła całe jego oko. Nie puszczała go, chociaż ten próbował się z całych sił uwolnić. Była w transie, nie wiedziała co robi, a robiła znacznie więcej, niż tylko trzymanie go za głowę. Po chwili runy z jej ramienia zaczęły pełznąć w stronę oka Rydera…
– Puszczaj, suko! – Blake widząc, że szarpanina nic nie daje, postanowił okładać ją pięściami. Jak się okazało, wystarczyły dwa uderzenia w klatkę piersiową dziewczyny (bardzo mocne uderzenia), aby się uwolnić. – BOLI!!! – wołał.
– Co się dzieje? – spytał Kyuzo.
– Pierdoła! Wszystko zepsuł! – wrzasnął Alexander.
– Ona umiera, róbcie coś! – nakazała Nameless.
Blake w tym czasie wybiegł z pomieszczenia, krzycząc na oślep.

Ashcro obserwował bacznie czarnowłosego ninję opuszczającego dom. Jego gniew oraz podniecenie wzrosło wówczas znacznie. Nie odrywał wzroku od monitora nawet na chwilę, pozwalając oczom delektować się tym widokiem. Nie przeszkadzało mu nawet światło lampki na chudej, metalowej łodydze, która swym jaskrawym blaskiem uderzała w ekran powodując lekką mgłę na obrazie. Nie mógł jej zgasić, bowiem zajęty był też wtedy struganiem kolejnej zabawki – następnego noża z ceramicznego tworzywa barwy czysto srebrnej. Gotowe ostrze wymagało obramowania jednego jej końca rękojeścią z doskonałej skóry – i po nią też sięgnął. Schemat tworzenia sztyletów znał już na pamięć, więc wzrok mógł nadal mieć wbity w ekran i śledzić, dokąd zmierza Shun Kazami. Momentami, zupełnie podświadome, zaciskał palce na poszczerbionym ostrzu, jednocześnie badając ostrość; z łatwością przebił się przez bandaż, a dalej skórę, pozwalając krwi wypełznąć na świat.
Jego oddech w pewnym momencie stał się szybszy i płytszy.
Patrzył się w monitor jak zahipnotyzowany, nie przeszkadzał mu nawet hałas wpadnięcia Blake’a do jego pokoju. Był głuchy na wołania kompana z drużyny.
– Ashcro!!! – krzyczał Blake. – No podejdź tu! – Zupełnie na przekór prośby zaczął biegać jak oszalały po pomieszczeniu, z cudem nie zderzając się z kolumnami podtrzymującymi sufit – jakby znał na pamięć, gdzie są rozstawione i dlatego z taką perfekcją je omijał, będąc ślepym w połowie.
Ashcro trwał dalej w swoim skupieniu, kończąc powoli swoje dzieło.
– No chuju jeden! Nie ignoruj mnie!!! – wrzasnął Blake.
– Co chcesz?! – warknął wojownik Ventusa, z bólem odrywając wzrok od monitora i wlepiając go  Blake’a. – Czego pajacujesz?
– Boli mnie i piecze jak diabli! Zrób coś! Gdzie jesteś?
– Tutaj.
Blake zaczął po omacku wyszukiwać rękoma postaci Ashcro.
– Jaja sobie ze mnie robisz?! – spytał, ale Ashcro nie raczył mu odpowiedzieć i poczekał, aż ten wreszcie go odnalazł w swoich ciemnościach. Nie dzieliła ich wcześniej duża odległość, tak więc mógł spokojnie poczekać. Już mu się nie spieszyło.
Zmrużył oczy, dostrzegając problem z jakim przyszedł do niego.
– Siadaj – polecił, wysuwając nogą krzesło na kółkach (identyczne na jakim siedział on sam), po czym pociągnął go za ubranie i w ten sposób pomógł mu usiąść.
– Ta suka Misaki mi to zrobiła! – zaczął się skarżyć. – Weź wydłub mi to oko, bo nie wytrzymam zaraz! Piecze… Tak strasznie, piecze.
– Jesteś pewien? Już nie masz jednego oka. Nie będziesz nic widzieć.
– Poradzę sobie. No dłub wreszcie!
Ashcro sięgnął po swój sztylet.
– Okej. Nie ruszaj się. Będzie boleć – ostrzegł, a następnie gdy tylko Blake zabrał rękę, przystawił nóż do dolnej powieki.
Kiedy zimne ostrze spotkało się z rozgrzaną skórą, Ryder dodał:
– Nie obchodzi mnie to, po prostu wyciągnij mi to oko, zanim znaki zejdą na jakąś inną część mojego organizmu!
Białowłosy nakierował dokładniej czubek noża, po czym docisnął lekko i zatopiło się w dolnej powiece; zanurkowało pod gałką oczną, wypuszczając na świat następną dawkę krwi. Było niezwykle ostre, więc przebijało się dalej bez problemów. Pociągnął nieco w prawo, wzdłuż tej samej linii i powoli odcinał prawą część sklejającą gałkę z powiekami. Potem zawrócił i zacząć tnąc lewą część, szarpiąc  dolną powiekę i rzadkie rzęsy. Kiedy wrócił na środek, pchnął nóż głębiej, a następnie podważył, zahaczając o dodatkowe węzły umiejscowione w środku. Blake zaciskał zęby – ciężko było mu udawać, że nic go nie boli. Krew wyciekała, spadając po jego bladej twarzy niczym zawiłe, cieniutkie węże. Moczyły jego spodnie i podłogę.
– Kończysz? – jęknął.
– Tak.
Nie wpychał noża głębiej, pozwalając gałce ocznej tańczyć na balansującym luzie – na ostatnich nitkach wiążących go z ciałem. Nagle podciął coś i zabrał prędko nóż. Blake odczytał to tak, jak gdyby nagle zdarzyło się coś, czego nie było w planie. Ashcro ni stąd, ni zowąd pchnął głowę Blake’a w dół, między kolana i nastawił swoją dłoń owiniętą w brudną szmatkę do czyszczenia noży, skutecznie łapiąc odciętą, skażoną gałkę z martwą już tęczówką.
Odtąd Blake był ślepcem, a nowy nóż został ochrzczony.
– Proszę – białowłosy podał ją pseudo–przyjacielowi. Po mimo braku wzroku, Blake swobodnie przechwycił oko z jego rąk.
– Dzięki. Idę to wyrzucić, a potem do Alexandra… Wyżalić się! – oświadczył, po czym wstał jak gdyby nigdy nic, i z równą swobodą opuścił pokój.
Ashcro na koniec zaś sięgnął po drugą, brudną ścierkę, której używał rzadziej i starannie oczyścił nóż z niebezpiecznych śladów po runach. Następnie wyrzucił ją do kosza, i rozpalił w kominku, by następnie spalić całe pudło na śmieci.
– Trzeba będzie pójść na zakupy – szepnął do siebie, kolejnie spojrzał na ekran z wyświetlaną postacią Shuna Kazamiego. – I na łowy.
_______________________________________________________
note: Ta dam! Następny rozdział. Postarałam się, by był w miarę długi. W końcu niedługo święto... Raczej nie zdążę zrobić dla Was prezentów... Jeszcze chyba większego zapierdziela w swoim życiu nie miałam... Najwyżej przyjdą, ale spóźnione. I nie chcę słuchać, że ktoś prezentu ode mnie nie chce. Za wszystkie błędy przepraszam, moje zmęczone oczy nie były w stanie ich wyszukiwać.

33 komentarze :

  1. O żeż kurwa, że tak zacytuję brzydkie słowa Olka. ._.
    To. Było. Obrzydliwe.
    Ohydne wręcz.
    No nie powiem, nie powiem, podobało mi się, nawet bardzo! Dostałam krwawą dawkę rytuału i bonsik - "operację" bez znieczulenia wg mistrza chirurgii Ashcro.
    Okeeej, za jakieś pół godzinki powinnam się otrząsnąć, ogarnąć, opanować drgania żołądka, i wtedy postaram się o dłuższy komentarz, bo strasznie dużo się działo. :D
    A co do błędów, wyłapałam kilka, ale ktoś Ci chyba lepiej i dokładniej wypisze, bo moje "kompetencje" wysiadają. xD

    Rety, Mary, bądź mi betą! T.T
    XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trwało to dłużej niż pół godzinki, no ale.
      A więc, wszyscy dobrzy mnie wkurzyli(może poza Runo[o dziwo], ale o niej zaraz). Po pierwsze: Dan. Antypatyczny typ. Ok, powinnam mu wybaczyć, w końcu świadomość, że ukochana - jeżeli jeszcze nie wykitowała - siedzi podpięta rureczkami do stołu oraz dziwnej maszynerii, a wariat odprawia nad nią abrakadabra nie jest szczęśliwa, ale... zawsze kojarzyłam go z archetypem drużynowego wesołka, błazna, durnia(xD), a teraz chodzi taki naburmuszony, wszędzie doszukując się spisku, intryg, zdrad, etcetera, etcetera, błe. Buc. Im bardziej w opowieść tym gorzej z Danielem.
      Alice. Rety, sierota Maryśka. Ciągle tylko płacze, lamentuje, szlocha. A całować się było fajnie, co? XD No jasne, że fajnie, ale ona dorosła jest. Powinna być mądrzejsza; z Shunem i Spectrą wyjaśnić wszystko, a jeśli się waha między jednym a drugim panem, no to sorry gregory, mogłaby się na jakiś czas "odsunąć", by wszytko przemyśleć. Mam wrażenie, że większe awantury zawsze koczą się u niej wybiegnięciem z pokoju. Choć Shun bez winy nie jest. Nie pamiętam, czy miał taki charakter, ale o mordercze skłonności bym go nie podejrzewała. Przy Alice mu odbija. :D Uciekł. Tchórz. Dzieciuch do potęgi entej. Będę dziś bezlitosna. Te, ninja, skoro waży się los świata Bakuganów i ich właścicieli, no to sorry gregory razy dwa, nie opuszczamy przyjaciół w potrzebie, a sprawy osobiste odsuwamy na dalszy plan.
      Spectra... a ten coś knuje wgl? Zła przeszłość na nim ciąży, z tego co widzę, ale jak na razie nie mam mu nic do zarzucenia.
      Pamiętaj: mimo iż troszkę się zdenerwowałam, nie oznacza, że nie podoba mi się sposób wykreowania tych postaci, bo są po prostu świetni (Merysujkom i Garystujkom mówimy zdecydowane NIE), tylko czasami mam dość humoru Dana, lamentu Alice, przerośniętego ego Shuna. :X
      Ale Bractwo się popisało. Rety, rety, rytuały, ohyda. Fuu. Lubię to(y). Wreszcie się doczekałam. Naprawdę świetne opisy. Podobały mi się, ponieważ jestem fanką naturalizmu w literaturze; w moim guście są realistyczne opisy brzydkich rzeczy(tych pięknych też, ale owe piękne spotykam na blogach częściej, a jak jest za dużo urody, nudzę się) Tyczy się to też... eee... zabiegu usunięcia oka. Kurcze, Ashcro, to chyba nie pierwszyzna dla ciebie. XD Blake jest hardkorem, tyle Ci powiem. Pewnie liczy, że jak podda się ochoczo eksperymentowi, stanie się tym całym nadludzikiem, odzyska wzrok czy cuś. Biedna Runo... jej to współczuję. ;-;
      Polowanko. No, z tego Shun się chyba tak szybko nie wyliże.
      :D A Alice drugi raz nie przybędzie z pomocą(prawda...?)!

      Czekam na nowości!
      I... prezenty? Łii! Gwiazdka za trzy miesiące, ale co tam. xD Rocznica bloga się kroi, co? :D
      To mi przypomniało, że we wrześniu są także drugie urodziny mojego, a stoi biedny zawieszony. ;-; Chlip.
      No nic, idę sklejać zdania na innej wersji, a tymczasem życzę Ci weny! <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ee... Na serio z tą betą, czy żartem? Tu smutna emotka, tu wesoła... W sumie czemu nie... Tylko laptop do naprawy dałam. Z telefonu ostatnio komentarze piszę. ^^"

      Usuń
    3. Ano na serio, ale czasu możesz nie mieć(albo ochoty) :D Jesteś w tym dobra, bardzo dobra. A swojego maleństwa(vide bloga) pierwszej lepszej z betowanie.blogspot za cholerę bym nie powierzyła; jeszcze by mi zdania z dobrych na złe "poprawiły".

      Usuń
    4. Z ochotą nie ma problemu. Z czasem do początku października też nie. Heh. Co to za poprawianie, kiedy potem jest źle? Em. Kontakt wolisz mailowy czy przez gg? Na którymś blogu ci zostawić?

      Usuń
    5. O rety, aniele Ty mój ortograficzny, uściskałabym Cię. :D
      Żeby nie było, nie robię antyreklamy, większość z tamtejszych bet jest dobra, ale lepiej zachować rezerwę.
      GG: 48280961
      Layali, wybacz spam!
      Ze swojej strony już kończę. ^^"

      Usuń
    6. @Raylie (komentarz podzielony na dwa, bo za dużo znaków @_@ ftw)
      To takie fajne, że musiałaś odczekać z komentarzem, bo rozdział wywołał u Ciebie aż takie burzliwe emocje! ^^ Nieważne jakby nie było, jestem happy.
      Prawda, że Dan odwala głupoty? Nie zachowuje się ok - wręcz tak, jakby miał pranie mózgu lub w ogóle nie był Danem Kuso. Jako tako wciąż ma coś z kanonu, tj.: w anime też się wkurzał, jak coś nie wychodziło. Potrafił nie raz zapłakać, wrzasnąć, rzucać groźbami. No i też miał doła wielkiego, kiedy to np. w pierwszej serii kazał Drago odejść - potem odczuwał jego brak i... źle z nim było. Tutaj podobnie, aczkolwiek gorzej. W końcu tym razem chodzi o kobietę. A co, niech mężczyźni szaleją za nami. Niech im włosy stają dęba na myśl, że którejś ukochanej może się coś stać. xD Przynajmniej Dan pokazuje tu swoją prawdziwą miłość. Z naciskiem na "prawdziwą". Niestety tego samego chyba nie można już powiedzieć o Konfliktowej Trójcy. xD Czyli Alice, Spectra i Shun.
      Mam czasem taką bekę, kiedy czytam notatnik i zdaje sobie sprawę z tego, co wcześniej uknułam i co ma się właśnie wydarzyć. ;x
      Alice zawsze była sierotą. Od początku serii do swojego ostatniego występu. Nic tylko spuszczanie głowy i płacz. Owszem, potrafiła nie raz pokazać, jaka umie być silna i twarda niczym psia kupka po Pedigree. I to właśnie chcę z niej wyciągnąć w tym opowiadaniu. Chcę, by przeszła jako taką przemianę i była lepsza. Bo chyba nikt nie powie, że takie użalanie się jest ok. Oczywiście za nim ta przemiana zajdzie, trzeba przypomnieć, jaka ciągle jest. Niby z odwagą pyskuje, idzie karmić gościa w więzieniu (chociaż z tym to nigdy nie miała problemu patrząc na przygodę z Lyncem w drugim sezonie), robić psycho-medytacje ze Spectrą, no a w przyszłości - poprawić swój styl walki.
      .............

      Usuń
    7. @ Raylie part 2:

      Taki już tez jej charakter, że nie potrafi poukładać swoich uczuć. Niby jest ze Spectrą i chce z nim być, ale Shun ciągle jest w tle i wprost nie potrafi się określić. W tym rozdziale akurat przyznane zostało, że pojęła swoją winę i pewnie w niedługim czasie coś zacznie myśleć nad tą całą sprawą. ^^ Chyba nawet musi, jak teraz Shun zwiał. I oby szybko, bo jak na razie ta sprawa źle wygląda...
      Chociaż to Shun głównym prowokatorem jest. Alice poprzedniego dnia dała mu jasno znać, że chce być ze Spectrą, a ten się ciągle wtrynia. Niby uzasadnione obawy i powody, ale traci nad sobą kontrolę. Ooo tak. Przydałoby się i jego do rytuałów wcisnąć, może by się trochę ogarnął?^^
      I tak, zachowują się jak dzieci. Nie ma co. Oni wszyscy, bez wyjątku! Ale niestety, czasem i nawet najstarszym mogą odbić emocje i zniżyć swój poziom... ^^ Np. przez zazdrość... tia... coś o tym wiem... xD Ale nie wciągajmy do komentarzy mojego życia prywatnego.
      Wracając...
      Z Shunem też od kanonu nie odbiegam zbytnio. :X Potrafił się wściekać oraz uciekać. Pamiętam, że w pierwszej serii jak bodajże się z Danem pokłócić to opuścił pokój i nie chciał już być częścią drużyny. Alice musiała za nim lecieć i namawiać go do zostania. xD A potem... zemdlała... x.x.. >.>
      Mówisz, że masz już tego dość.? ;x Ok, wezmę to pod uwagę!
      Dalej:
      Podobały Ci się opisy? Starałam się. ^^" Lubię pisać tego typu rzeczy i myślę, że idzie mi to lepiej, niż wszystko inne. xD Tak. Naturalizm/Realizm najlepszy. :D Zawsze fajne wyzwanie, żeby w perfekcyjny sposób oddać w słowach to, co się widzi przed oczami. ;x
      Nom, Ashcro - taki chirurg. Kto by się spodziewał, nie? Tak jak z tym, że noże sobie sam robi z jakimś tam sprzętem i jednocześnie podgląda Shuna. Maniak. A mówią, że to Blake psychiczny?
      Tak, łysolek chce wreszcie też położyć się na stole, oraz żeby Alexander zaczął robić nad nim "abrakadabra" (xD). Lecz, jak mówiła Nameless, musi sobie poczekać. Zwłaszcza jak teraz popsuł... No... moze nie do konca... On tylko stał i sie patrzył... Kto mógł myśleć, że nagle Runo dostanie drgawek? A w zasadzie - spodziewali się, że coś może się stać w ostatniej fazie, ale nie tego, że Blake ucierpi. A z tymi czarnymi runami to nie ma żartów...

      Tak, tak, idź sklejać te zdania! <3 Ja też już się wezmę za pisanie bestii. Obiecałam sobie, że zanim dam nowy rozdział tutaj, wpierw odświeżę blog o xiaolinie. ^^
      Zawsze możesz dać na tym zawieszonym blogu jakies info, że "halo halo, drugie urodzinki!" - ja życzenia złożę!

      Usuń
    8. Jee, byłam druga w ankiecie. xD
      A więc, tak, rozdział wywołał u mnie emocje, a więc punkt dla Ciebie. :D
      Co do Dana... naprawdę rozumiem go. Boi i się o Runo, to takie słodkie, ale, ech, już mnie denerwuje, co poradzić? Choć faktycznie przez swoje szaleństwo wydaje się być bardziej dojrzały niż Shun i Spectra.
      Porównanie Alice do twardej kupki po Pedigree zrobiło mi dzień! xD Jej... ona ma być najbardziej lubianą dziewczyną w Bakugan? Jest strasznie miękka, choć na swój sposób to urocze. Mam na myśli dobre serce i to, w jaki sposób troszczy się o Maurę, zanosząc jej papu. Choć, jak dziewczyna dziewczynie, poradziłabym jej, żeby sobie odpoczęła. Ma sieczkę w głowię przez dwa walczące ze sobą samce. Hm.. Shun i rytuały? Ashcro naostrzył już nuż... xD
      Tak, to wina Shuna, że ona się waha. Słusznie, jest prowokatorem; nie daje jej odsapnąć, przemyśleć, tylko żąda "już, teraz, określ się!" Phiii... taki zaborczy. Spectra na tym polu grzeczniejszy.
      Co do życia prywatnego i zazdrości... no wiesz, to taki obusieczny miecz. Jak chłopak gotuje się na myśl o innym... nie udawajmy, to bardzo przyjemne =^^=... ale do czasu! I właśnie Alice ma to "do czasu" poziom hard, bo w grę wchodzi jeszcze ratowanie świata. Wiesz co by jej pomogło rozstrzygnąć mały dylemacik? Inna laska(Maura ;x) na horyzoncie. :D
      Okropnie podobały mi się opisy. Podobał mi się też czarny humor towarzyszący opowiadaniu(np. suchy chleb dla Maury, jeśli pójdzie na współprace. O, i Blake z Ashcro. Rety, jeden z drugim do wariatkowa.). Wszytko mi się podobało!

      To czekam na rozdział na Xiaolin(codziennie wypatruję skaczących procentów). W sumie... mogę na urodzinki cosik dodać, taką zakładkę śmieszną. xD

      Usuń
    9. Oddałaś głos na Maurę?:x Wgl to kurcze, wygrywa coś. Ja tu myślałam, ze każdy będzie za Ashcro, Blakem, ewentualnie za Alexander. A tu taka niespodzianka. :x Pewnie jeszcze nie wszyscy głosy swe oddali. Ja nie głosuje... no bo nie moge zaznaczyć więcej niż jedną odp... ^^ I to takie też nie fair, bo w końcy pytam Czytelników, a nie siebie.
      Ciesze się, że zrobiłam Ci dzień!XD Trzeba więcej takich porównań znaleźć/wymyślić.
      A jaka jest Twoja ulubiona postać w Bakugan?:> Ja przez dłuuuugi czas swojego dzieciństwa uwielbiałam Alice ze względu na Maskarada. I owszem, denerwowała mnie jej słabość, nie zawsze, ale zdarzało się. Mimo wszystko jednak nie przeszkadzało mi to tak bardzo, żebym to jej nie lubiła. A teraz? Jak zaczęłam prowadzić tego bloga to jakoś to się zmieniło. Raczej nie ma żadnej baku dziewczyny, która bym lubiła. Są albo brzydkie, albo jakieś piskliwe, albo zbyt napakowane swoimi pozytywnymi walorami.
      Ano, Maura weźmie się zaraz do roboty. Wiem, że ciągle to powtarzam, ale to na serio jest już blisko!!!
      Mam otwartego Worda i piszę, co mi się nawinie. :x Jestem przy takim w miare fajnym momencie, tylko pojawił mi się mały problem, bo nie wiem jeszcze jak ubrać to w słowa, żeby wciągnęło (lub żeby chociaż mnie się wydawało, że jest to fajnie napisane). Może powinnam wpierw zacząć pisać na kartce, a potem na kompie? Tylko... czasu szkoda...
      No ale spięłam poślady i pracuję. Momentami robię przerwy by obejrzeć na yt "Chase Young moments" xD
      Swoją drogą: jezuuu, jak on zajebiście zademonstrował swoje umiejętności w odcinku, w którym to Jarmaine przez chwile był zły i konkurował z Omim. *.* Mam na myśli to, jak najpierw zjawił się nagle przed Dojo, potem przechwycił żywioły Kimiko i Raimunda, oraz to, jak nawet superaśnie podał to lasso Jarmainowi(czy jak to się tam odmienia...), odskakując seksownie przy tym. Może to nic fajnego, ale ja i tak się będę tym zachwycać...
      A dodawaj, dodawaj! :x Tylko co to miałoby by to być śmiesznego? Można wiedzieć?:x

      Usuń
    10. Miałam wybór między nią a Blakiem. No i w tym rozdziale Ashcro przypadł mi do gustu. Ale trzeba wybrać tę jedną osobę, więc padło na Maurę.

      Ulubiona postać z Bakugan. Eknm, no wiesz, tu może być problem, bo do chwili gdy zaczęłam czytać tego bloga miałam wrogi stosunek(pewnie dlatego że nie lubię anime, gdzie fabuła kręci się wokół karcianych pojedynków. I jeszcze wybitnie denerwujący opening), a teraz jest mi obojętny. Tak więc do bohaterów większą miłością nie zapałałam. :D Choć muszę przyznać, że przez chwilę intrygował mnie Maskarad. :3 Shun przypomina trochę Chase'a, także żywię wobec niego cieplejsze uczucia. O, i do Marucho. xD Kurdupel z wiedzą i wielką głową zawsze kręci się przy głównym bohaterze.
      Tak, tak, weź Maurę zmobilizuje, autorko kochana. :D
      Szkoda czasu? Zawszę tak piszę rozdziały na blogi. xD Uzbierałam łącznie z dziesięć zapisanych, pokreślonych zeszytów.
      *-* Parę lat temu zrobiłam sobie listę wszystkich odcinków Xiaolin i zaznaczyłam, gdzie Chase się pojawia, żeby sobie TV zaklepać na określony dzień, rozumiesz? Jaką byłam wtedy wariatką!
      Przecież mogłam na necie. xD

      Zakładka? Xiaolińskie Hece, czyli... Raylie ma beke, gdy patrzy na hasła, dzięki którym ludzie wchodzą na jej bloga! XDDD Hm... za długie, wymyślę coś krótszego.

      Niektóre wpisy są zabawne, a inne zwyczajnie chore. X_X

      Usuń
  2. "...przykryta cieniem rzucającym przez wysoką ścianę..." Rzucanym.
    "Nikt jednak nie chciał prezentować się tak czysta nienawiścią o jaką ubiegał się od nich Kuso." Czystą. I przecinek przed "o jaką".
    "ciężko mu było ukryć zirytowanie, jakie pojawiło się w jego głosie po tym jak Kazami przedstawił swą postawę względem Gehabich." Przecinek po "po tym".
    "Już dawno wszystko z siebie wymiotowała." Tutaj zjedzona litera. Zwymiotowała.
    "– O rzesz kurwa! – ryknął Alexander." Żeż.
    "...szepnął do siebie, koleinie spojrzał na ekran z wyświetlaną postacią Shuna Kazamiego." Kolejnie. No. To wszystko. Chyba. Nieźle, nieźle. Shun i Spectra się pobili. I to przez Alice. Ale że zwykłe mordobicie?
    Airzel: Przez dziewczynę kompletnie tracą rozum? Dziwni ci ludzie. Taki z Kazamiego "ninja", a przez błahostkę o wszystkim zapomina... Nawet o trzymaniu gardy.
    Tak, tak. Stała czujność! Hm. I od razu się pakuje i wyskakuje przez okno?
    Airzel: Zwiewa z podkulonym ogonem. Żałosne.
    Tym razem ty się na niego uwziąłeś. O, o! I jest rytuał! Coś się Runo nie smaży. Raczej...gotuje się od środka. No, chyba że wcześniej się smażyła. Erupcja, że krew buchająca z buźki Runo? Dobre. XD To chyba nieco dziwne, że mnie to bawi...
    Airzel: Niee. To całkiem normalne.
    Daruj sobie ironię. Hm. Włosy jej zbielały. Osiwiała! XD Zbadali jej jakoś wcześniej krew, żeby poznać jej grupę? Bo złej nie mogą dać. Ale skąd jakąkolwiek wzięli? U Alice to jeszcze zrozumiałe, skoro szpital prowadzi. Blakuś się pojawił. Ou. I narozrabiał. Za bardzo się zbliżył i go Misaki capnęła za łepetynę. I oko uszkodziła. Drugie... To które teraz poszło? Lewe?
    Eris: *trzęsię się ze złości* No, ja tę małą sukę zajebię! Niech tylko ośmieli się przeżyć! Gołymi rękami flaki jej wypruję! Ale nie tak od razu. O nie. Najpierw porządnie ją pomęczę. Żeby ten cholerny rytuał był przy tym niczym!
    Airzel: Po pierwsze. Nie przeklinaj. Po drugie... To raczej niewykonalne. Opanuj się.
    Eris: I tak lepiej dla Misaki, żeby jednak zdechła na tym cholernym stole.
    Taa... Ashcro jest! Uu. Sam robi te swoje zabawki? Super. Czyli już coś fajnego robi.
    Eris: Ashcro... Nauczyłbyś mnie tego? Mogłabym mieć idealnie dopasowany sztylet. To pewnie fajne. Tak samemu zrobić broń...
    On pracuje, a tu mu wpada rozhisteryzowany Blake. Taki pewny, żeby mu wydłubać oko... Fuj. Ale tylko trochę. A Olek nie mógłby jakoś ocalić jego oczka? Choć jeśli jest na Rydera wściekły, że końcówkę rytuału zepsuł. Bo nie da się po czymś takim kontynuować? Scena z Ashcro-chirurgiem. No, można było sobie wszystko dobrze wyobrazić. Nie za przyjemne. Chyba dlatego, że lubię Blake'a (choć zboczony jest nieźle; zapunktował sobie lekko makabrycznym poczuciem humoru), a tu mu dłubią... Ale Ashcro wolno. I tak go będę uwielbiać. :-3 Czego by nie zrobił.
    Ps. Po powrocie z sanatorium mogłam w końcu obejrzeć na komputerze ten szablon. Świetny jest. Chyba jeszcze bardziej niż poprzedni mi się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz. Jedno przeoczyłam.
      "Jej włosy zaczęły nagle zmieniać kolor włosów." Powtórzenie. Bez tego ostatniego ("włosów") byłoby dobrze.

      Usuń
    2. Ano! Przyznaję Ci rację Airzel, Shunowi coś odwala. Kompletnie stracił głowę, a wszystko przez to, że obiekt jego miłości śpi w tym samym łóżku, co kolega z drużyny. Hm, "zwykłe mordobicie" - na początku odebrałam to tak, jakbyś sugerowała, że to jeszcze za mało?:x Że powinni z nożami, czy coś na siebie wyskoczyć?
      Ashcro: No. Ja bym tak zrobił na miejscu Spectry.
      Cii, zaraz dojdę do twojego tematu...
      Wyskakuje przez okno, bo to jako tako trochę w jego stylu. Już pokazał, że ma tendencje do zwiewania i strzelania focha, gdy się z kimś pokłóci. Widać po tylu latach musiało to znowu wrócić. Zachowanie trochę godne kretyna, ale co zrobić. Taka część fabuły... Może spacer po świeżym powietrzu dobrze mu zrobimy? Szczerze, to ja nie wiem jak on mógłby teraz wrócić, kiedy tak bardzo pokłócił się i z Alice, i z Spectrą. Ba! Jeszcze tego oskarżył o współprace z Bractwem! Ucieczka to chyba jednak nie taki zły pomysł... Lepsze to niż, żeby wszyscy następnego dnia przy śniadaniu wpatrywali się w ciebie z morderczym wzrokiem...
      Maura: Tak jak to się wpatrują we mnie przez kamerę! Swoją drogą, to trochę z nich zboczuchy. Zauważył ktoś, że ja tam nie mam kibelka? A przecież... zjadam wszystko jak głupia...
      Ano, jest rytuał!
      Runo się nie smaży, bo przeszła pierwszą fazę pomyślnie. ;x Odczuwa teraz jedynie silny ból itp...
      Kyuzo: Od zewnątrz smażą się tylko ci słabi. Najpierw odpadają paznokcie, włosy, potem schodzi skóra, na koniec albo kompletnie zaczynają się palić, albo ciało zaczyna się rozpadać, a ja potem muszę sprzątać z podłogi porozrzucane kończyny.
      Ashcro: Wow, to ty mówisz w komentarzach?
      Kyuzo:...
      Nom, dokładnie. Runo piecze się od środka, w nie dosłownym znaczeniu. ;x Wymiotuje ciągle krwią (i tak, podają jej właściwą krew - dla Bractwa to raczej nie problem żeby zagarnąć krew ze szpitali ;p - mieszkają kurna w willi). Tytuł "erupcja" miał nawiązywać nie tylko do tego, ale też np. do uczuć jakie wybuchły w poprzednim fragmencie. :x Cieszę się, że wywołałam na Twojej twarzy"xD". Jak i później z tymi włosami. :x Ano, ma teraz białe włosy. Jak Ashcro. I po części też i Alexander...
      Blake: A co do oka.. To tak, straciłem teraz lewe oko! Następne! Czy każdy to rozumie?! Nie mam oczu! Helloł!?
      Dokładnie, ale jak zaprezentowałeś nam ładnie, to w jakiś sposób coś tam widzisz... czary! Trochę szkoda tego oka, ale cóż... xD Jak już pisałam w innym komentarzu, z runami nie ma żartów. Nawet Ashcro musiał potem cały swój śmietniczek spalić. ;.;
      Balek: Eris! Ja chce to zrobić z tobą! Albo chociaż pozwól mi patrzeć! A nie, zaraz... nie mam czym!
      Co do Ashcro to tak, sam sobie robi swoje nożyki. Dlatego, jak to mówi, są "wyjątkowe". W końcu czyż własnej roboty rzeczy są przeważnie zawsze lepsze od zakupionych... Oczywiście zależy tez o czym mówimy...
      Ashcro: Raczej nie robię noży na zamówienie, ale mogę użyczyć sprzętu oraz dać instrukcję. Pod warunkiem, że potem zrobiona przez ciebie broń biała zostanie użyta w złym celu...
      Może Alexander mógłby uratować oczka, może nie... W tym rozdziale nie dało się dowiedzieć tego, bo Blake wybiegł zrazu i popędził spanikowani do Ashcro. Kazał wydłubać, zanim runy zdążyły zakazić coś więcej, niż tylko oko. A że trochę psychiczny, no to mu nie było szkoda. ^^
      Ale scena z Ashcro-chirurgiem podobała się mimo wszystko?:x
      Cieszę się niezmiernie, że szablon Ci się podoba. ^^ Ja bym może tło inne wzięła, ale nie mam pomysłu więc...
      I dziękuję za wyłapanie błędów! Już nie poprawiam. :)
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
    3. "Zwykłe mordobicie" czyli po prostu bezmyślne okładanie się pięściami. Bez żadnej techniki...
      Airzel: Brak gardy, uników. Byle tylko uderzyć lub skopać. Prali się jak zwykli gówniarze. Pożałowania godne.
      Stoica: Nie ma Maurusia kibelka? Jakże tak można? Mogliby się jednak o to postarać. Ale jakby i tam zainstalowali kamerkę...i podsłuch. Że w takim miejscu niektórym może się na przemyślenia zebrać... W końcu świątynia dumania. A nie. Na głos by pewnie nie gadała...
      Airzel: Weź stąd wyjdź. Nikt nie chce o...kiblach słuchać. *wykopuje Stoikę za drzwi*
      Eris: *siedzi na podłodze...w kaftanie bezpieczeństwa* Tak, tak! Wszyscy ogarniają twój brak oczu! Aż mnie rozsadza, żeby coś zrobić, ale chwilowo nie mogę! *bezskutecznie próbuje się wyplątać* Ee... Sorry, Blake. Działam w takich sprawach wyłącznie solo! Em. Ashcro. Instrukcje wystarczą. Sprzęt się znajdzie. O ile polowanie i zabawy w knajpach pełnych morderców są złym celem, to zdecydowanie tak! Kurde. Głupi kaftan! Chyba że...
      Airzel: Nie próbuj ze swoją sztuczką. Wiem, że brakuje ci w niej czasem precyzji. Jeszcze razem z kaftanem pozbyłabyś się bluzki...i nie tylko.
      Eris: A żeby cię postrzeliło...
      Airzel: Grzecznie, młoda. Mam jeszcze silny środek uspokajający. *grozi rudej strzykawką* Wiesz, że po takiej dawce nie miałabyś siły nawet kiwnąć palcem? Z gadaniem też raczej kiepsko. Kto by tam bełkotanie zrozumiał...
      Coś ty taki...wredny dzisiaj? Nieważne. A tak! Ashcro-chirurg był genialny! :) Pytanie skąd nabrał wprawy..w wydłubywaniu oczu...

      Usuń
    4. Ok, rozumiem. ^^ Myślę, że jakbym opisałabym tam mega-superaśne sztuki walki, to nikt by się nie skupił na samych emocjach, jakie towarzyszyły temu starciu. Było by tylko wyobrażanie sobie, jak kto wprowadza następną serię ciosów, czy karate wyszło bez omyłkowo itp. Jeszcze by jakiś zaczął rozmyślać nad taktyką jak skasować drugiego, i nici z przedstawienia tego "bum", tej "nagłej erupcji". A w takim mordobiciu można bardziej przedstawić gniew, którymi nimi kierował. Oboje wybuchli (Spectra chyba jednak bardziej, po oskarżeniu Shuna) i po prostu zaczęli się lać, zwyczajnie lać z mordem w oczach. Nie kontrolowali się ani nic i myślę, że to mimo wszystko jest lepsze. :x Oczywiście zapraszam do dyskusji na ten temat i inne. xD
      Shun: Nazywaj to sobie Airzel jak chcesz. I tak w serii pokazałem ci, że jestem lepszy od ciebie.
      Hm, Airzel czyli jednak lepiej ominąć tę źle-pachnącą-scenę? ;x Tak sobie właśnie pomyślałam, że chyba nigdy w anime nie biorą problemów fizjologicznych pod uwagę - tych najmniej przyjemnych dla oka. Mam na myśli to, że chyba nie raz widziałam kogoś zamkniętego np. w pokoju czy w jakimś domowym więzieniu i ten ktoś siedział tam kilkanaście dni bez wyłażenia...
      Eris serio tak kiedyś zrobiła?:x Pamiętam jej zdolność. Uh, co za niekorzystny efekt uboczny. ;x
      Maura: Zależy dla kogo. Może Airzelowi ślinka jednak ciekła?
      Ashcro: Dobra Eris, wyślę instrukcje.
      A jak już mowa o Ashcro... Raczej się tam jakoś nie przykładał tylko robił to, w czym jest dobry - w cięciu nożem. Chociaż jest zimny to nie brak w nim delikatności - jest ona jedną z najpotrzebniejszych rzeczy przy konstrukcji noża. W końcu trzeba działać delikatnie i wolno. Podobnie zadziałał z okiem Blake'a.
      Ashcro: Nie ukrywam, że sprawiło mi to niemałą przyjemność.
      ^^ Ma już z jakieś tysiąc ofiar na koncie i nadal nie ma dość. I nie raz w swoich torturach pewnie ćwiczył wydobywanie oczy. xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Chyba faktycznie nie pasowałyby tam mega-superaśne sztuki walki. Ale może mogliby się starać...choć troszkę osłaniać łepetyny.
      Airzel: Ta, jasne. Wmawiaj to sobie, Kazami. Zapominasz o walkach, których twórcy nie pokazali do końca. Może chcieli tobie i reszcie oszczędzić wstydu po miażdżącej porażce, co? Żebyście przypadkiem nie stracili w oczach fanów.
      Stoica: Wyjątkowo dobrze Airzelek gada.
      Airzel: Mówiłem ci coś o zdrobnieniach. A opisuj jakie chcesz sceny.
      W niektórych anime pokazywali jak bohater po zjedzeniu czegoś nienajświeższego pędzi do łazienki...
      Stoica: Wyścig ze sraczką!
      Airzel: Poszedł stąd! *znowu wywala rudzielca za drzwi* Chyba kiedyś przez niego zwariuję... Ee. Jeszcze czego, Skywish. To może u was faceci się ślinią na takie widoki. Poza tym...ona nie jest w moim typie.
      Trillian: Nie widział jej półnagiej. A zdarzyło jej się, zdarzyło. Raz przy nas próbowała pozbyć się kaftanika. No i spadła cała górna część garderoby. Hmm. W pewnych lokalach to za taki widok trzeba zapłacić... A tu? Trafił się za friko. Może biust ma nieduży... Ale i tak mi mało nie stan...*obrywa "z liścia" od wkurzonej Eris* Po co tak ostro?
      Eris: Morda! I przestań zaglądać mi w dekolt, bo cię wykastruję.
      Trillian: *odwraca wzrok*
      Airzel: Spokój! Nie moglibyście choć raz zachowywać się przyzwoicie? Ech. Naprawdę jesteście specjalnej troski.
      Eris: Yay! Sama sobie zrobię nowy sztylecik! Ale jak mi zamierzasz wysłać instrukcje, Ash? Mail raczej nie przejdzie z jednego wymiaru do drugiego... Niemałą przyjemność ci sprawia dłubanie w czyimś oku? Coś w tym jest... Tylko u nas nieco inne wypadki. Raz Joseph wypierdzielił Trillcia przez okno. Ta... Uznali potem, że wyciąganie odłamków szkła to "babska robota". Choć...delikatna w tym nie jestem. Ale sadystom to chyba nie przeszkadza, nie? Mm... Tortury powiadasz? To z Gusem się do tego wpisuje?
      Ano właśnie. Nie było wzmianki o jego śmierci...
      Eris: Po jakim czasie on mógłby się zacząć rozkładać?
      Trillian: I nikt nie zabalsamuje jego truchła! To takie smuutne! Ale nie dla mnie. Tylko co na to jego pan? Piesek mu zdeechł.
      Tsa. Piesek Spectry. Może jednak darujcie temat rozkładających się trupów.
      Ps. Jakieś tam pytanie odnośnie prezentu na maila wysłałam. Chyba że to ma być niespodzianka...to wtedy nieważne. Niespodzianki są dobre. ^^

      Usuń
    6. Ja jak sobie tak teraz jeszcze raz przeczytałam fragment tego naparzania się, to stwierdziłam, że zabrakło mi takich typowych przepychanek. Wiesz, jak to faceci, czy już może bardziej chuligani, kiedy zaczynają się bić to wpierw zaczynają się nawzajem popychać. ;x Myślę, że tego mi zabrakło. Ale i z Twoją uwagą też się zgodzę. ^^
      Shun: Airzel, ty już lepiej skończ pitolić. To ja dotrwałem do ostatniego sezonu i to mnie nazywają najlepszym wojownikiem Ventusa.
      Ashcro: Oj zamknij się.
      Maura: Hahaha, Trillian! A co do tego co Ty tam mówisz Airzel... Chcesz powiedzieć, że mężczyźni z Waszej rasy to nie uganiają się za samicami? Że się nie ślinicie? Może dasz mi sprawdzić?
      Ashcro: Toż przecież Bambi wie wszystko na ten temat. Już lepiej nic nie sprawdzaj tylko idź do niej z wątpliwościami. | Eris, myślę, że w jakimś rozdziale przylecę do Was i ci to wręczę osobiście.
      O Gusie pamiętam! :x Spokojnie. Teoretycznie dużo czasu od tamtego wydarzenia nie minęło. Jedynie rozdziałów trochę się opublikowało. Chciałam, żeby ta scena z okiem wypadła w 20 rozdziale też, więc troszkę mi się przesunęło... ^^"
      A, no i, on chyba raczej nie umarł?:x
      Przeczytalam tego maila, no i... :x Ja miałam inny pomysł. Ale jak chcesz, to może być i to. Mój pomysł był taki, żeby narysować Eris z Airzelem, trochę w takim pozie typu "mali agenci" - nie dosłownie oczywiście. Airzel dodatkowo by tam wywijał oczami...

      Usuń
    7. Airzel: Ty nie pyskuj starszym, Kazami. Mało ci, że Ashcro niemal urżnął twoją rączkę? Mam się jeszcze ja dołożyć? Co wolisz? Żebym cię przysmażył, czy może zapewnił niezapomniany lot? Skoro tak kochasz wiatr... Fajne skały bym ci pokazał. Choć nie wiem ile mógłbyś zobaczyć, gdybyś grzmotnął o taką z impetem...
      Wow. Wszyscy Gundalianie mają sadystyczne zapędy...
      Airzel: Teraz to zauważyłaś? Jeszcze jedno, Kazami. Jak cię banda smarkatych MIERNOT nazywa najlepszym, to żaden powód do dumy. I nie próbuj mi się odszczekiwać, bo w końcu naprawdę zafunduję ci taki lot.
      Eris: *robi wielkie oczy* W szoku jestem normalnie. Mistrz nigdy tyle nie mówił. Rozgaduje się. Te, Maura. Z czego ty rżysz?
      Trillian: Jak to z czego? Rozbawiłem ją. A ty się wściekasz, kiedy ci komplementy prawię...
      Airzel: Ślinią się niedojrzali gówniarze. O "uganianiu się" ciężko mówić. Przez duży dystans raczej powoli idzie nawiązywanie...głębszych relacji...
      Trillian: *szeptem do Eris* Czuję się prawie jak na pierwszej lekcji wychowania do życia w rodzinie.
      Eris: *też szeptem* Coś w tym jest...
      Airzel: Dobra. Mam dość. Trafi mnie coś, jeśli Kazami znowu odszczeknie. *idzie sobie*
      Eris: To co? Robimy bilety na pokaz "anomalii pogodowych"? Co może się pojawić? Cyklon? Wichura? Może z pomocą wiatru rozwali jakieś skały? Będą zniszczenia! *śmieje się wariacko* Totalna rozpierducha! Oj, Ashcro. Uściskałabym cię...ale to nie w moim stylu. Chyba że na małą Ruth trafisz. Tej sierocie będziesz musiał wyjaśnić, o co chodzi. Łącznie z tym coś za jeden. W końcu nie miała okazji cię poznać.
      Niech Gus umrze. Musi umrzeć. Bo rzygnę tęczą! A tak na serio... Wydaje mi się, że ma niemal zerowe szanse na przeżycie. Przyszpilony do ściany conajmniej pięcioma nożami. Wykrwawiłby się. Szybciej po wyciągnięciu przez Ashcro "zabawek". Ktoś z rozwalonej bazy przeżył? Nie wiem, czy zanim znalazłby Gusa, nie byłoby za późno. I tego... Jakby Ashcro go nie zabił, to czy trochę nie byłoby..spartolenie roboty? Wywinął mu się Shun i teraz jeszcze Gus?
      "Mali agenci"? A co to? Hm. Eris raczej nie z Airzelem. On tylko trenuje tę zgraję. I na zmianę z Gillem daje leki rudzielcom.
      Trillian: No. Z Eris zwykle ja sieję w bitwach zniszczenie. Hikari z Josephem...a biedny Max jest skazany na Robinka. Ale czasem mnie z rudą rozdzielają. Jak zamiast walczyć, zaczyna mnie bić...
      Eris: Bo mnie obmacujesz!

      Usuń
  3. Oj dzieje się dzieje... Rozdział super:-) Dan się zmienił: wg mnie był takim wesołkiem a teraz naburmuszony. Cały czas myśli o Runo i na nic przez to nie zwraca uwagi. Do czasu. Bójka Spectry i Shuna. Jak to przeczytałam to mnie zamurowało a w myślach mówiłam: o kur**. Alice taka ciapa trochę. Powinna sobie wszystko przemyśleć. Jeśli nie, to odsunąć się od nich na jakiś czas,nie tylko płakać. W dodatku czuje się winna. Nie tylko ona jest winna. Po części też Shun, bo sprowokował Spectrę a po wszystkim zwiał jak tchórz. Rytuał z Runo. Biedna, cierpi:( Kto by pomyślał,że Blake straci oko. Przyznaję szczerze, że świetnie opisałaś ten rytuał. Podoba mi się.:) Ashcro rusza na łowy... Coś czuję że Shun może nieźle oberwać...
    Życzę weny i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dan zmienił się już wcześniej w początkowych rozdziałach - już dzień po porwaniu Runo pokazywał, jak bardzo ten fakt ciąży mu na sercu. Nie raz się wściekał, a teraz to już chyba całkowicie stoczył się na tą depresyjną ścieżkę. Pewnie też Dan, którego znamy z anime nigdy w życiu nie olałby bójki między swoimi kumplami. ^^"
      Alice owszem, powinna sobie to wszystko przemyśleć. Jednak kto wie, czy jak zdecyduje się na Shuna, to Spectra nie zacznie wtedy atakować tak, jak to robił Kazami? Jeszcze by powstało błędne koło... No a poza tym, nawet nie ma teraz czasu, żeby cokolwiek przemyśleć. Jak mówi rozdział, cały dzień siedzieli i zajmowali się swoim więźniem - co jak się potem okazało: dzień był totalnie zmarnowany.
      Cieszę się niezmiernie, że podobał Ci się opis rytuału. ^^ Cudownie jest wiedzieć, że udało mi się coś osiągnąć. Blake stracił oko i jestem ciekawa, czy jego nowy wygląd przypadnie Wam do gustu. Mam zamiar wykorzystać najbliższy wolny czas by porysować nowe wersje każdego członka z Bractwa, no i, przy okazji dać nowy nagłówek. Obiecuje sobie to i obiecuję, ale jak na razie nie mogę coś tego zrealizować..
      Ano, Ashcro rusza na łowy (i zakupy xd) - trzymajmy stronę tych dobrych i jeśli spotka Shun, to niech nic złego Kazamiemu się nie przydarzy! ;)
      Pozdrawiam i dziękuję za wenę!

      Usuń
    2. Wyłapałam jeszcze kilka.
      "Nic, co mogło by dać nowe, świeższe światło na całą sprawę, czy pozwolić im dokonać jakiegoś nowego ruchu w walce o życie." Mogłoby.
      "Jadła łakomie do ostatniego okruszka, jak gdyby Bractwo nie karmiło ją niczym od paru dni – co przecież było bzdurą totalną." Nie karmiło jej.
      "Jednakże w odpowiedzi otrzymywał tylko obraźliwie podejrzenia o uknutą intrygę z Bractwem, zdradę, bądź przypomnienia, że tego czasu zwyczajnie nie mają."Obraźliwe.
      "[...] iż to za każdym razem Alice nosiła jedzenie więźniowi, co przecież było bardzo ryzykowne nawet jeśli obiekt zamknięty był w celi, a w razie czegoś od pomocy dzieliło tylko jedno piętro." Myślnik przed "nawet".
      "Spieszył się i pomijał szczegóły wyrysowanego w głowie planu przyszłych dni; nie wyciągnął z szafy zbyt wiele ubrań, skupiwszy się bardziej na wpakowaniu w plecak jak największej ilości pieniędzy, które w obecnym świecie są niezbędne do życia." Zbyt wielu.
      "Momentami, zupełnie podświadome, zaciskał palce na poszczerbionym ostrzu, jednocześnie badając ostrość; z łatwością przebił się przez bandaż, a dalej skórę, pozwalając krwi wypełznąć na świat." Podświadomie.
      "– Co chcesz?! – warknął wojownik Ventusa, z bólem odrywając wzrok od monitora i wlepiając go Blake’a. – Czego pajacujesz?" W Blake'a.
      "Potem zawrócił i zacząć tnąc lewą część, szarpiąc dolną powiekę i rzadkie rzęsy." Zaczął ciąć.
      "Po mimo braku wzroku, Blake swobodnie przechwycił oko z jego rąk." Pomimo.
      To tyle. Piszę to teraz bo nie miałam wcześniej czasu - przez szkołę;/ (sprawdziany za sprawdzianami,tak samo jak kartkówki. Ech...)
      Pozdrawiam i życzę weny:)

      Usuń
  4. buahahahaha uśmiałam sie przy wydłubywaniu oka xDDDD
    bardzo czarny humor, oj bardzo.
    Najbardziej rozwaliło mnie, gdy ślepy Blake wszedł do pokoju Ashcro i zaczął go wołać. Pyta się gdzie jest, a Ashcro tak jakby nigdy nic do niego: tutaj. A przecież Blake wołał własnie dlatego, że ślepy. xD
    "jaja sobie ze mnie robisz?" xD
    świetne! chcę więcej takich momentów!
    I właśnie, co z Gusem? I ooj, coś wyczuwam walkę!!!...
    Czekam na next!
    Cornelia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się w sumie śmiałam pisząc te dialogi. Brakowało mi tego. O tak. A teraz jeszcze czuję się tak bardzo fajnie, kiedy widzę, że udało mi się kogoś rozbawić. ^^ Nie jestem najlepsza w opowiadaniu żartów, więc jak pisemnie kogoś rozbawiłam, no to kurczę otwieramy szampana!
      Z Gusem się wyjaśni, spokojnie. Dosyć dużo jest wątków tutaj rozwiniętych, a nie dam rady wszystkiego umieścić w jednym rozdziale. No niby mogłabym, no ale... Nie idzie mi pisanie zbyt długich rozdziałów...

      Usuń
  5. O mamunciu! Ashcro jest po prostu boski :D to chyba moja ulubiona postać z tego opowiadania które całe jest po prostu genialne ;D uwielbiam takie akcje :) a Alice mogła by się w końcu zdecydować, a nie tylko biednego Shuna opiernicza za wszystko i jescse mu robi mentlik w czaszce :) zapraszam na swojego blga :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo krótko coś.
      Ashcro Twoim ulubieńcem mówisz?:) Muszę coś z tym zrobić... ma za dużą popularność, kurczę...

      Usuń
    2. O nie nie proszę :) on jest świetny ;) serio wykreowałaś go super ;) ooo! Ratunku! Jestem Ashcromanką! ;D

      Usuń
  6. Tak jak pisałam jest nowa notka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hem.... Się faceci pobili... Shun co za słownictwo! Chociaż w sumie chyba ma racje, bo mam takie nie jasne przeczucie, że ta zmiana Alice źle się skończy... Ale czemu mnie tam nie było!!! Taka kseksowna bitwa^^ bez wdzięku i zasad. Czyżby Aschro wyruszał na łowy? Taka gałka tak ba rozgrzewkę... Śliczny opis^^ w sam raz dla takiego bez wstydnego biolchema jak ja XD
    Blake ty cwelu wszystko zpieprzyłeś! Przecież już wszystko szło dobrze!!! Olek cię powinien oskalpować za to! Dobrze ci tak bez oczu. Rozdział cudny jest dużo krwi, czuje się całkowicie usatysfakcjonowana^^ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz jesli przekleństwa Cię zraziły. Chciałam dodać trochę realizmu i zbudować większe emocje z napięciem, a - według mnie - obecność przekleństw dodaje właśnie tej wyrazistości i charakteru postaciom.
      Hehe, Blake już dostał swoją karę: stracił oko. Nie każmy cierpieć mu jeszcze bardziej. ;D
      Postaram się usatysfakcjonować Cię jeszcze bardziej w następnych rozdziałach!
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Jej^^ będzie krew! Nie chodziło o przekleństwa same w sobie... Chodziło o to, że to Shun. No bo to Shun. Kodeks Nija mu takiego słownictwa nie zabrania, czy coś?

      Usuń
  8. To było zaskakujące!Nie spodziewałam się po Shun'ie takiego zachowania , a w dodatku takiego słownictwa. Poleje się krew i to dużo , ale mam nadzieję , że wszystko zakończy się dobrze. Może...
    Pozdrawiam i zachęcam do czytania mojego bloga: http://mokauchiha50.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzę, że posiadasz umiejętność szybkiego czytania. :)

      Usuń